Na to, że w dokumentacji KBWLLP pojawia się problem z „zegarem”, zwracałem m.in. uwagę w
Uchod experimencie[1], wskazując na osobliwości znajdujące się w „stenogramach”, które do Załącznika 8 włączyła niezapomniana „komisja Millera”. W Zał. 8 najpierw wybija godzina „9:00 czasu moskiewskiego” (s. 140), następnie jest 10:30 (s. 159), potem mija 10:00 (s. 177), a później znów nastaje 10:30 (s. 195), które to osobliwości zegarowe korespondują zapewne z rozregulowanym zegarkiem płk. N. Krasnokuckiego nadzorującego „kontrolerów” z Siewiernego i twierdzącego w przeciągu trzydziestu minut:
A teraz o dziewiątej raz i opadła mgła (rozmowa z Sypką w okolicach 9:20 rus. czasu),
Ale kurwa, skąd mgła o godzinie dziesiątej? (z Plusninem koło 9:30),
Skąd ona [wilgotność – przyp. F.Y.M.]
się wzięła o dziewiątej godzinie? (z Kurtincem koło 9:40)
[2].
W „raporcie Millera” na s. 13 przypis 1 informuje nas, że KBWLLP posługuje się czasem UTC, w związku z tym powinniśmy doliczać +2h, jeśli chcemy uzyskać „warszawski czas”, a odpowiednio +4h – „moskiewski”, a propos ustaleń KBWLLP dotyczących 10-04. Stosując proste zasady tej arytmetyki do informacji ze s. 39 (Wschód słońca w Smoleńsku w dniu wypadku był o godz. 03:02. Wypadek zdarzył się w porze dziennej, około trzech godzin po wschodzie słońca) uzyskujemy godzinę „katastrofy smoleńskiej” jako około 8:02 pol. czasu/10:02 rus. W dokumentacji KBWLLP pojawia się jednak nie tylko problem zegarowy, ale i równie interesujący problem z nadzorem wojskowym nad wylotami z 10-04.
W „raporcie Millera” na s. 84-85 pojawia się opis poszczególnych czynności i zdarzeń na Okęciu 10 Kwietnia związanych z
bezpośrednim przygotowaniem załogi [PLF 101 – przyp. F.Y.M.]
do lotu, poczynając od „około godz. 2:00” (tu: przybycie technika pokładowego), a na „5:08” kończąc (tu: odjazd schodów po wejściu na pokład ostatnich osób i zamknięciu drzwi)
[3].
Ze zrozumiałych względów, tj. z powodu „blackoutu na Okęciu”, na którym to stołecznym nowoczesnym lotnisku, tak jak na smoleńskim zapyziałym Siewiernym, nie wszystkie wojskowe urządzenia rejestrujące sprawnie zadziałały 10 Kwietnia,
KBWLLP zamieszcza jedynie lakoniczny opis, a nie jakiekolwiek zdjęcia z płyty lotniska/wnętrza terminalu, tudzież kadry z monitoringu, na którego analizę się „komisja Millera” powołuje
[4] - obrazujące to, co się miało dziać. Tylko jednak paranoicy doszukiwaliby się tu jakichś wojskowych tajemnic. Cóż bowiem miano by ukrywać? I po co?
Tak więc wszystko powinno być jasne po lekturze opisu
przygotowań (na Okęciu) z „raportu Millera”. Ale jasne jest jakby nie do końca. W przypisie na s. 85 pojawia się wszak taka, nazbyt lakoniczna, informacja – z innego, jak się możemy domyślać, monitoringu:
O godz. 6:02 według systemu monitoringu biura przepustek. Ten moment czasowy ma wyznaczać przybycie zastępcy dowódcy pułku, który najpierw ma uzyskać aktualne informacje meteo, a następnie udać się do WPL na spotkanie z ówczesnym Dowódcą Sił Powietrznych, by złożyć „krótką relację z przygotowania załogi do lotu”
[5]. W ten też sposób przechodzimy do innego „punktu” w „raporcie” KBWLLP:
Nadzór nad przygotowaniem załogi do lotu (s. 85-87)
. Ów
zastępca dowódcy pułku (niewymieniony z imienia i nazwiska, by nie komplikować nieskomplikowanej sprawy rekonstrukcji sytuacji na EPWA) ma, wedle „raportu Millera”,
sprawować nadzór nad bezpośrednim przygotowaniem i realizacją wylotów w dniu 10.04.10 (s. 84) – z polecenia szefa 36 SPLT. Tym niemniej, zwrot:
godz. 6:02 – jeśliby zastosować „arytmetykę” proponowaną przez KBWLLP – oznaczałby
8:02 „czasu warszawskiego”, co – jakby mógł stwierdzić ktoś nierozgarnięty – sugerowałoby czas już po „wszystkich wylotach” (statków powietrznych z delegacją prezydencką)
[6], zatem żadnego gen. A. Błasika zastępca dowódcy pułku (dalej jako ZDP) nie mógłby ani spotkać w terminalu ani też przekazać mu jakiegokolwiek meldunku
[7]. Wyglądałoby więc na to, że
monitoring biura przepustek odnotowuje godzinę przybycia ZDP do specpułku zgodnie z „czasem warszawskim”, a nie UTC. Drobiazg – nie taki „czeski błąd” może się w wojskowej dokumentacji trafić, jak wiemy z „historii smoleńskiej”.
To jednak (tzn. przybycie ZDP o godz. 6:02) też stawiałoby pod znakiem zapytania punktualność owego ZDP, jeśli – a wiemy to z wielu źródeł – początkowo planowaną godziną odlotu PLF 101 miała być
6:30 „czasu warszawskiego”. Zresztą, jeśli ZDP miał nadzorować
wyloty a nie jeden wylot – to czemu nie pojawia się on przed pełnym niespodzianek odlotem PLF 031? „Raport Millera” podaje (s. 84), iż owemu ZDP informację o wylocie PLF 031 przekazać ma
telefonicznie dyżurny meteorolog lotniska (DML). Jakiś bałwan mógłby pokojarzyć te fakty tak głupio, że wychodziłoby mu, iż na Okęciu nie tyle ZDP, a ktoś zupełnie inny
nadzoruje wyloty z 10-04. I rzeczywiście, na s. 86 swego „raportu” KBWLLP podaje bez mrugnięcia okiem, że:
dodatkowo do koordynacji przelotów Kancelarii Prezydenta RP statkami powietrznymi Tu154 i Jak40 na trasie Warszawa – Smoleńsk w dniu 10.04.2010 r. wyznaczono Szefa Oddziału Transportu Lotniczego DSP (dalej jako SOTL). Jak czytamy dalej, miał on być (zgodnie z odpowiednim dokumentem)
od godz. 3:00 osobiście odpowiedzialny za koordynację wylotów do Smoleńska. Przy zastosowaniu „zasad arytmetyki” KBWLLP tenże SOTL powinien być na EPWA o godz. 5:00 „czasu warszawskiego”, tj. w chwili uruchomienia silników jaka-40 (045) z pasażerami na pokładzie, nim się okaże, iż z powodu awarii ten jak-40 nie może wystartować
[8].
Ale nie, właśnie. „Raport” KBWLLP podaje, że (nadzorca, koordynator, SOTL)
przybył na WPL około godz. 4:10 (z 70-minutowym opóźnieniem w stosunku do polecenia przełożonego).Komisja ustaliła, że [SOTL – przyp. F.Y.M.]
(…) nie był zapoznany szczegółowo z planami wylotów i nie wiedział, jaki samolot zapasowy był wyznaczony na ten wylot. Już pomijając w tym miejscu to, jak niezwykle skomplikowane musiały być te
plany wylotów (raptem dwóch statków powietrznych, jak głosi od lat legenda moskiewsko-warszawska), że SOTL musiał się w nich pogubić i w zawiłej kwestii samolotów zapasowych
[9] – istotna jest ta informacja o owej godz.
4:10 (UTC pewnie) i
70-min., a więc dość sporym, jak na wojskowe i lotnicze realia,
opóźnieniu. Dalibóg wychodziłoby, jeślibyśmy „doregulowali” ten „zegar KBWLLP”, że i ZDP wspomniany wcześniej (
6:02), i SOTL (
6:10) –
obaj wojskowi mający koordynować wyloty specjalnych statków powietrznych z prezydencką delegacją – przybywają w dość podobnym czasie na Okęcie, a więc po 6-tej rano „czasu warszawskiego”, kiedy owe
wyloty z Warszawy już się dawno, bo od dobrej godziny, zaczęły. I (przybywają owi koordynatorzy wojskowi) w sytuacji, w której, raz jeszcze przypomnę, zrazu planowano wylot „prezydenckiego tupolewa” na godz. 6:30 (co ruskiej stronie zgłoszono stosowną depeszą dyplomatyczną z parotygodniowym wyprzedzeniem). To znów mogłoby skłaniać jakiegoś „poszukiwacza dziury w całym” do idiotycznych podejrzeń, że
de facto nadzór/koordynacja etc. nad
wylotami z WPL 10-04 sprawowana była w jakiś dodatkowy – i chyba
nieodnotowany przez KBWLLP w stosownej dokumentacji, sposób. Taki sposób
niemonitorowany – tzn. „poza-zegarowy”.
[2] Por. Zał. 8 do „raportu Millera”, s. 153, 159, 166.
[4] „Raport Millera”, s. 84 przyp. 56:
Godziny przebywania członków załogi w okolicach terminala WPL określono na podstawie analizy monitoringu zainstalowanego na zewnątrz terminala WPL. Kadry te zapewne przedstawiano podczas styczniowej (2011) konferencji KBWLLP wraz z fragmentem mgielnego sitcomu.
[5] Tak to jest podane w „raporcie KBWLLP”, choć nie jest podane, w jaki sposób doszło do skontaktowania się zastępcy dowódcy pułku z załogą przed składaniem tego meldunku.
[7] Mimo że w terminalu mieli być wszyscy Dowódcy – „raport” KWBLLP nie odnotowuje czasów ich przybycia, jak też wchodzenia na pokład „prezydenckiego tupolewa”.
[8] Przy założeniu, że to wszystko nie wydarzyło się wcześniej. KBWLLP nie rekonstruuje dokładnie tego, jak wyglądała sytuacja z załogą „Wosztyla” i „jaczkami” na Okęciu.