Niby granice UE się przesunęły, niby polikwidowano zasieki oraz szlabany tu i tam, ale wcale to nie znaczy, że się coraz bardziej integrujemy. Mieszkańcy Niemiec (po ich wschodniej części) szykują się do inwazji straszliwych Polaków na ich domostwa. Przygotowania te wyglądają jak zabezpieczanie się przed Obcymi lub przed zaczepnymi atakami wojennymi:
"Firmy ochroniarskie poinformowały, że ich dochody wzrosły w ostatnim roku trzykrotnie, bo ludzie przy granicy wznoszą ogrodzenia wokół swoich posiadłości, zaniepokojeni doniesieniami, że wzrośnie przestępczość",
(http://www.rp.pl/artykul/2,78698.html)
podaje "Rz" za brytyjskim "The Guardianem". Jak to przebiega?
"...w miejscowościach przygranicznych, zwłaszcza przylegających do czeskich lasów, mnożą się sąsiedzkie obserwacyjne inicjatywy samopomocy.
"Ludzie zlecają zamontowanie solidniejszych drzwi w domach i mieszkaniach - cytuje "Guardian" właściciela firmy ochroniarskiej we Frankfurcie nad Odrą, Thomasa Seiferta. - Moja firma rozwija się jak nigdy dotąd, co tylko pokazuje, jak bardzo ludzie się boją"."
Nic dziwnego, z Polakami nie ma żartów, co pokazaliśmy już nieraz.
""Guardian" podaje przykład miasta Ebersbach, gdzie pewien emeryt stworzył inicjatywę obywatelską "Bezpieczeństwo na Granicy", której członkowie wymieniają się informacjami o wszystkich podejrzanych ruchach, jakie zauważą - m.in. przez krótkofalówki. Udało im się także nakłonić burmistrza do zwolnienia z podatków za psy wszystkie osoby mieszkające w strefie przygranicznej. "
Te inicjatywy obywatelskie być może mają jakieś zaplecze logistyczne w postaci jakichś zasłużonych funkcjonariuszy STASI (było nie było ludzi niemieckiego bezpieczeństwa), choć mogą także stanowić wyraz (nie tylko wschodnioniemieckiego) zamiłowania do porządku.
Tak więc Schengen Schengenem, a w jakichś realiach żyć trzeba. Wzmacnianie drzwi, hossa firm ochroniarskich, krótkofalówki, nieopodatkowane psy, pewnie jeszcze patrole milicji obywatelskiej, przechadzające się wzdłuż ulic lub na obrzeżach miast.
Pytanie tylko, czy biednym mieszkańcom tych miejscowości to wszystko wystarczy? A jak Polacy zrobią nalot dywanowy? Albo przynajmniej helikopterami zaatakują? Nie wiem, czy tak na wszelki wypadek jakichś oddziałów Bundeswehry nie należałoby przesunąć na wschodnią granicę Niemiec, mimo że już jej nie ma. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, powiadają.