Free Your Mind Free Your Mind
193
BLOG

Zmiany w salonie - początek końca?

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 187

Wczytuję się w sążnisty regulamin zapodany przez R. Krawczyka i chcę zdążyć, zanim wybije północ i jak w baśni, czar pryśnie. Im dłużej się bowiem wczytuję, tym większe nachodzą mnie wątpliwości, czy te udoskonalenia nie idą ciut za daleko. Powiadają mądrzy ludzie, że lepsze jest wrogiem dobrego, ale czy możliwy jest "perfect world"? O takim bowiem marzy główny pomysłodawca salonu, który ideą "zaraził Jankesów", jak sam twierdzi.

Sam pojawiłem się w salonie, gdy akurat emigrowała z niego z hukiem Kataryna (oczywiście huk dział dotyczył jej osoby, nie zaś ona tak ostro strzelała), dziś zaś, tj. pod koniec roku 2007, gołym okiem widać, że raczej ubywa intrygująco piszących blogerów niż przybywa. Ja zdaję sobie sprawę, że jest grono uczestników tego forum, którzy się cieszą, że coraz rzadziej pojawia się Rekontra, Freeman, Franek Gajek, zniknęły Uczennice, wywalono Paliwodę itd. Obawiam się jednak, że radość tych nielicznych jest odwrotnie proporcjonalna do reakcji potencjalnych czytelników tego forum dość swobodnej wymiany myśli. Oczywiście, może być ideałem skonstruowanie forum podobnego do tych funkcjonujących wokół "GW", "Polityki", "Newsweeka" itp. mediów widzących świat w krzywym zwierciadle, ale miałem nadzieję, że pomysłodawcy salonu mają świadomość, że uniformizacja mediów wiedzie do ich degradacji. Hyde park, jakim przez ostatnie pół roku był salon24 miał swój osobliwy urok - było to coś nietypowego dla polskiej przestrzeni publicznej, w której z reguły lubią się pojawiać ludzie zwani przeze mnie zwrotnicowymi kultury lub też nieco skromniej "moderatorami dyskusji", a więc tacy smutni panowie, którzy zarządzają, w którym kierunku mają myśli obiegać i jaki ten obieg ma konkretnie być.     

W jakiejś mierze moje dość ostre krytyki salonu24 miały na względzie "wypróbowanie" jego pomysłodawców - na ile są oni poważnie zaangażowani w poszerzanie sfery dyskursu publicznego, a na ile jest to jedynie zabawa w wolne forum. Zabawa kontrolowana. Fakt, że nie wyniosłem się stąd do tej pory, ani nie wynieśli mnie na butach ci, co tego bardzo pragnęli (swoimi spektakularnymi akcjami przyczyniając się raczej do popularyzacji mojego bloga aniżeli jego marginalizacji) świadczy, że jakoś znalazłem swoje miejsce w salonie mimo wielkich obiekcji ideowych, a czasem intelektualnych, wobec rozmaitych występujących tu autorów oraz "autorów".

Teraz jednak mam wrażenie, że reformy proponowane przez pomysłodawców salonu sprowadzają się albo do balansowania na cienkiej linie, albo do... powołania jakiejś komisji weryfikacyjnej, która zadecyduje, kto się nadaje na salonowego blogera, a kto nie. Czyżby odwilż tak szybko dobiegła końca, że jeszcze sto dni nie minęło i już ktoś nam zipie na karku, wymachując pięścią, że "fun is over"? Proszę bowiem zauważyć, że w regulaminie zakazów czy sankcji jest tak wiele, jakby nie miał to być zbiór przepisów dotyczących swobodnej dyskusji, a coś na kształt scenariusza wsytępów na świetlicy obozowej. No offence. Pamiętam, jak robiliśmy long long time ago, pisma bez cenzury, na łamach których każdy mógł pisać, co chciał, byleby - broń Boże - nie popierał komuny. Zresztą, to zastrzeżenie stanowiło coś w rodzaju milcząco podzielanego fundamentu działalności wydawniczej i nawet nie trzeba go było nikomu przypominać. Nie istniały żadne ograniczenia poza tym, czy kogoś to, co publikujemy i powielamy, zainteresuje.

Nie muszę dodawać, że do czasu powstania Internetu w Polsce (po załamaniu się kontrrewolucji w 1989 r.) wolne media były jedynie marzeniem. Można by wskazywać na pewne wyłomy w oligopolu medialnym, tworzone przez tę czy inną stację radiową czy taki czy inny tytuł, Internet jednak wniósł absolutnie nową jakość, w której piszący nie musiał przed nikim - poza prawem - odpowiadać za swoje publikowane teksty. Mógł więc krytykować i partie polityczne, i kult Solidarności, i Kościół, i najrozmaitsze autorytety prawdziwe czy nadymane, zaś kryterium jego skuteczności miał się stać wskaźnik odwiedzin na stronie i ilość komentarzy. Proste kryterium, bo wolnorynkowe. Wspomniała o nim jako pierwsza właśnie Kataryna. Jeśli kogoś odwiedzają, czytują, komentują - tzn. że jest to coś warte - jeśli nie, c'est la vie, po prostu.

W salonie24 doszło jednak do osobliwej sytuacji, w której blogerzy niezbyt czytani, mówiąc oględnie, zaczęli nie tylko podejrzewać o najgorsze tych, którzy cieszyli się dużą popularnością, ale wprost postulować ich wyrugowanie z forum. Z niektórymi blogerami to się udało, jak wiemy. W pewnej mierze zmiany regulaminowe, wokół których dyskusja toczyła się właściwie przez cały czas mojej obecności w salonie (jak niczym wokół kolejnych etapów reformy za jaruzelszczyzny) zaczęły stopniowo przybierać kształt już nie tyle "salonowej etykiety", co salonowej "młóckarni na trolle". Konia z rzędem jednak temu, kto potrafi wskazać trolla i podać przykład trollowania. Ja już parokrotnie miałem tu na blogu bombardowanie wyzwiskami, więc potrafię odróżnić trolla od komentatora, zadziwiające jednak było dla mnie to, że te same trolle nie tylko powracały co jakiś czas pod nowymi nickami (np. wasylzly to obecnie matrioszka25), ale i ich obecność była i jest tolerowana przez adminów, choć z czystym sumieniem można by zablokować takim osobnikom dostęp do forum po tych ekscesach, jakie urządzały. Nie będę gołosłowny - co np. robił wasylzly, gdy zacząłem u siebie kasować jego bluzgi? Zaczął wklejać do komentarza zawartość całej strony i wysyłać do mnie co parę sekund, spamując mój blog. 

Mam coraz poważniejsze obawy, że pomysłodawcom salonu nie chodzi jednak o takich trolli, ale o "większych". Do tych trolli większych zaliczają lewicowi blogerzy tych blogerów (czy też dziennikarzy), którzy po prostu mają antykomunistyczne poglądy, które to poglądy wprawiają lewicowych blogerów w bojaźń i drżenie albo prowadzą do stanów przedzawałowych. I tu jest pies pogrzebany. Pytanie zatem, czy szefostwo salonu zarządzi jakąś ostateczną weryfikację tych, co mogą publikować, czy nie? Jeśli weryfikacja, to kto w komisji weryfikacyjnej? Komu legitymację blogera, a komu ban?

Wspomniałem o "marzeniu o doskonałym świecie". Takie marzenie wyraża się w taki sposób, że nie ma zła. Przynajmniej go nie widać. Nawet w bajkach jednak zło gdzieś się tam czai za kulisami i czasami w postaci wilka jednak wskakuje do łóżka babci i łypie ślipiami albo szczerzy kły (po czym jednak dzielny myśliwy rozpruwa brzuch bestii). Salonkeeperzy sprawiają wrażenie, jakby chcieli mieć takie forum, na którym ludzie witają się uściskiem ręki i żegnają jak dżentelmeni. Co więcej (i co szczególnie zabawne w tej sytuacji), takie marzenia wyrażają też niejednokrotnie lewicowi blogerzy czy publicyści, zapominając zgoła o tych wszystkich komentarzach czy postach, w których mieszali z błotem osoby nieodpowiadające im ideowo.

Problem jednak w tym, że nie tylko Polacy nie są dżentelmenami, ale że sytuacja w Polsce skłania właśnie do ostrych sporów, a nie do cmokania nad smaczkami publicystycznymi w trakcie tea time. W Polsce, Panie Krawczyk i Panie Janke, toczy się wyjątkowo ostry spór o to, dokąd ten kraj zmierza, wobec tego, albo pozostawi się pole do popisu (tzn. swobodnego wypowiadania się) wyłącznie zwolennikom Partii Okrągłego Stołu, albo pozwoli się na istnienie zdecydowanej dyskusji z pewnymi może dolegliwymi czasami, ale ważnymi dla debaty publicznej konsekwencjami.

Pisałem kiedyś, że Janke przejdzie do historii dziennikarstwa w Polsce, jako ten, który uruchomił zupełnie nowe mechanizmy w dziennikarstwie on-line. Nie chciałbym, by ta teza zamieniła się w zdanie, że owszem, uruchomił, lecz tylko na chwilę, by wszystkich gotowych do wolnej wymiany poglądów zlokalizować, a następnie uciszyć.

Panie Janke, niech Pan ma świadomość, jakie możliwości drzemią w salonie i jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą ręczne sterowanie mediami. Ma to bowiem także rezultat komercyjny. Polacy będą zaglądać tylko do takiego portalu, który jest intrygujący, różnorodny, wielobarwny. Reklamodawcy zaś do takiego, który często jest odwiedzany. Toteż niech Państwo pamiętają, żeby sprzątając w salonie nie wymietli tego, co najcenniejsze - czyli wolności słowa.      

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka