Free Your Mind Free Your Mind
1495
BLOG

Kukły ubeków

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 89

Kiedy red. E. Wanat nie tak dawno wzruszała się w salonie wystawą "Twarze bezpieki" sądzić można było, że to dość odosobniony głos w sprawie publikowania przez IPN materiałów związanych z funkcjonariuszami komunistycznego aparatu przemocy. Tekst P. Osęki w "GW" dowodzi, że nie. Co więcej, zdaniem Osęki, prezentowanie twarzy osób specjalizujących się w niszczeniu przeciwników systemu komunistycznego przypomina wleczenie kukieł Hitlera i Goeringa po ulicach naszych miast po zakończeniu wojny.

Pomijam już to, że wielu krytykom czy to IPN-u czy PiS-u wszystko się kojarzy zwykle ze stalinizmem, bolszewikami, PZPR-em, "Moczarowcami", Gomułką itd. - widocznie jakieś mocne wdruki w świadomości pozostały z lat studiów czy przyspieszonych kursów propagandowych. Istotny jest fakt, że oto pojawiają się głosy kwestionujące sensowność odsłaniania komunistycznej przeszłości naszego kraju. Jeśli już nawet nie można ukazywać twarzy pracowników UB, to co można pokazywać z IPN-owskich archiwów? Zdjęcia z dożynek za Gierka? Czy może - co widzę stało się jakąś ofertą niemal hipermarketową - "najweselsze fragmenty kronik filmowych"? Zamiana historii na kabaret jest może jakimś wyjściem, szczególnie dla osób niemogących znieść ciężaru przeszłości, ale taka psychoterapia przyniosłaby bez wątpienia więcej szkody niż pożytku. Zresztą, nie trzeba chyba przypominać, że z pewnych rzeczy w historii śmiać się nie wolno. Sądzę też, że do takich niezbyt śmiesznych i wcale nie kabaretowych, lecz śmiertelnie poważnych instytucji należy UB oraz SB. Czy Osęka tego nie wie?

Nie wie chyba, pisze bowiem:

"Podobnie jak w Warszawie wystawy umieszczano przeważnie w otwartej przestrzeni, u zbiegu ruchliwych ulic lub na rynku miejskim. W Gdańsku wizerunki ubeków zaprezentowano nawet w centrum handlowym.

Wybór lokalizacji uwypukla przesłanie pokazu. "Nie czekając na werdykty sądów, przytoczyć można wyrok historii - komunistyczny aparat bezpieczeństwa był organizacją zbrodniczą" - czytamy na jednej z tablic w Alejach Ujazdowskich. To oczywiste - celem wystawy jest napiętnowanie przestępców, a nie prezentacja wiedzy historycznej."
 

(http://www.gazetawyborcza.pl/1,76498,4363566.html

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości to pierwsze zdania artykułu powinny je rozwiać:

"Wystawa "Twarze bezpieki" to polityka historyczna w czystej postaci. Prezentując tylko twarze, nazwiska i funkcje ubeków, uczyniono z nich komiksowe monstra. Nie próbowano zrozumieć ani ich biografii, ani rzeczywistej roli, jaką odgrywali w PRL."

Otóż to - komiksowe monstra. Za duże te zdjęcia, do cholery. Czy nie można ich jakoś schować w specjalistycznej książce historycznej przeznaczonej dla paru badaczy? Po co to wyolbrzymiać? Po co dawać takie WIELKIE TWARZE, żeby wszyscy widzieli? Żeby ludzie na rynku czy w centrum handlowym oglądali, zajadając hamburgery? W centrach handlowych mogą być "wesołe kroniki filmowe", ale już nie "twarze bezpieki", po prostu. Jeszcze to "niezrozumienie biografii". Przynajmniej z megafonów nad wystawą powinny płynąć jakieś uwagi wyjaśniające, mówiące o konieczności dziejowej, o walce z elementem kontrrewolucyjnym, o nasilaniu się walki klas itp., ewentualnie o tym, "jakie skomplikowane to były czasy" lub że "wszyscy byli umoczeni".

Osęka dodaje:

"Otwierając szczecińską wystawę, prezes IPN Janusz Kurtyka "podkreślił [jej] znaczenie jako zadośćuczynienia pokrzywdzonym oraz podkreślił, że pokazuje twarz rzeczywistego zła". W kontekście tych słów łatwiej zrozumieć, dlaczego widzami warszawskiego pokazu są niemal wyłącznie ludzie starsi. Oni przyszli szukać nie wiedzy, lecz satysfakcji."
 

Ja osobiście zauważyłem, że bardzo wielu ludzi młodych ogląda wystawy IPN-owskie, ale to pewnie są dzieci tych "starszych, co szukają satysfakcji". Czego jednak młodzi szukają? Komiksowych wrażeń? Nie wiadomo, bo Osęka młodych nie zauważył. Zdając sobie jednak sprawę z tego, że ubecy w "przygniatającej większości" zasługują na karę, autor twierdzi:

"Jednak wymierzanie sprawiedliwości winno pozostać domeną sądów, a wyrok należy uzależnić od rozmiarów winy. Symboliczne piętnowanie całych grup - nawet podyktowane wzniosłymi intencjami - jest dewastowaniem kultury politycznej i przywodzi na myśl kukły Hitlera i Göringa włóczone po wojnie ulicami miast."
 

Wyglądałoby więc na to, że działania IPN godzą w porządek prawny związany z ochroną danych osobowych, a nawet są przejawem jakiejś stygmatyzacji społecznej. Nieźle, nieźle. Co gorsza, dodaje Osęka:

"Co gorsza, akcent na oskarżycielski wymiar ekspozycji najwyraźniej nie pozwolił na ukazanie miejsca bezpieki w rzeczywistości PRL. W Al. Ujazdowskich przedstawiono zbrodniarzy, lecz nie zbrodnie. "Twarze" zamiast czynów."
 

I jesteśmy w domu. Nie ma czynów. 

"Funkcjonariusze komunistycznego aparatu bezpieczeństwa są odpowiedzialni za tysiące ofiar śmiertelnych, więzienie i prześladowanie setek tysięcy niewinnych osób" - wyjaśniono na jednym z paneli. Zdanie to nie znajduje jednak pokrycia w treści wystawy. Próżno by szukać informacji o metodach, jakimi posługiwali się ubecy w codziennej pracy, o kontroli roztaczanej przez nich nad większością dziedzin życia społecznego."  

No, to chyba już tylko Osęka należy do ludzi, którzy nie wiedzą nic o "metodach, jakimi posługiwali się ubecy w codzienej pracy", gdyż mi się zdawało, że o takich rzeczach to na lekcjach historii, a nawet polskiego była wielokrotnie mowa (nawet jeśli ktoś nie śledzi żadnych publikacji na ten temat), choćby przy okazji słynnych "Rozmów z katem" K. Moczarskiego. Nie, nie, Osęka wie:

"Walka ze zbrojnym podziemiem i zorganizowaną opozycją to zaledwie jeden z rozdziałów w 46-letniej historii resortu. Nieporównanie częściej niż torturowaniem i wtrącaniem do więzień aparat bezpieczeństwa zajmował się zbieraniem informacji. Tu właśnie rozpościera się główna sfera działalności SB - pozyskiwanie donosicieli, łamanie charakterów drobnymi szantażami, mrówcza praca tysięcy funkcjonariuszy przy otwieraniu prywatnych listów i zakładaniu podsłuchów. Bez uwzględnienia tego wymiaru wiedza o resorcie i jego funkcjonariuszach jest ułomna." 

Może w IPN-ie tego nie wiedzą? Problem wszak w tym, że wystawa ujawnia nie tyle te metody, co... prywatne życie funkcjonariuszy:

"Twarze bezpieki" bezkompromisowo wydobywają na światło dzienne intymne szczegóły z życia oficerów - kochanki, awantury domowe, alkoholizm. Z pewnością zdrady małżeńskie i pijackie burdy nie przynoszą ubekom chwały, ale przecież nie z tego powodu umieszczono ich fotografie na wystawie. Nawet jeśli bohaterowie opisanych historii byli kanaliami, sposoby, którymi próbuje się ich publicznie pohańbić, są niesmaczne i małostkowe."

Na domiar złego:

"Organizatorzy zadbali, by w morzu informacji nie utonęły poprzednie nazwiska oficerów pochodzenia żydowskiego. Widz dowie się zatem, że Józef Światło to naprawdę Izaak Fleischfarb, Romkowski - Menasze Grynszpan, zaś Józef Różański nazywał się wcześniej Goldberg. Przy niektórych portretach umieszczono odpowiednio skadrowane zdjęcia ankiet personalnych z obco brzmiącymi imionami rodziców." 

Czy widz więc tego nie miałby się dowiedzieć? Czy to jakaś kolejna forma stygmatyzacji? Osęka ciągnie ten wątek:

"Dlaczego kwestię pochodzenia uznano za tak istotną, że aż zasługującą na wyróżnienie? Obok biogramu Julii Brystygier podano cztery różne formy jej nazwiska, ale ani słowem nie wspomniano o roli, jaką odegrała w historii Polski. Zacytowano tylko fragment mdłej opinii zwierzchników: "sprawuje funkcję dyrektora Departamentu V, na stanowisku tym z obowiązków swoich wywiązuje się dobrze. Operatywnie kieruje podległym sobie aparatem". A przecież mowa o osobie, która była nie tylko jedną z najbardziej wpływowych postaci aparatu bezpieczeństwa, ale też współtwórcą stalinowskiej polityki wobec intelektualistów." 

Czyżby IPN nie doceniał słynnej Luny Brystygierowej? A może wielu innych funkcjonariuszy aparatu przemocy? Chyba na to wygląda, bo Osęka dodaje:

"W martyrologiczno-heroicznym obrazie dziejów łatwo pominąć, że ubecy byli przecież częścią społeczeństwa, wywodzili się z niego. Wśród dokumentów ilustrujących warszawską wystawę znalazły się faksymile podań o przyjęcie do pracy. Powtarzają się w nich kalki z oficjalnej propagandy: "Chciałbym stać na straży zdobyczy ludu pracującego. Bezlitośnie walczyć z wrogami naszego ustroju". Bez wątpienia ciekawsze byłoby pokazanie, kim byli ludzie piszący te słowa - z czego się utrzymywali, jakie mieli wykształcenie, co robili podczas wojny."
 

O, to byłoby zapewne ciekawe, co robili. Gorzej, gdyby się okazało, że pracowali w NKWD czy innych "zaprzyjaźnionych instytucjach". Czy wtedy też należałoby sięgać wstecz? Może do trudnego dzieciństwa? Naprawdę, nie ma się z czego smiać, bo Oseka z wyraźną troskliwością powiada:

"Fenomenem aparatu bezpieczeństwa jest to, że jego szeregi tworzyli w znacznej mierze "ludzie zbędni". Można naśmiewać się z niepiśmiennych parobków na etatach oficerskich, ale warto się zastanowić, w jakim stopniu wykluczenie społeczne, którego doświadczali przed wojną, pchnęło ich do służby w resorcie. W kolejnych dekadach do SB wstępowali, jak się wydaje, głównie ludzie z małym miast, często od wczesnej młodości pracujący na utrzymanie rodzin. Wywodzili się z normalnych domów, nie było w nich nic diabolicznego."
 

Jakie to małe, to sporządzanie kukieł z funkcjonariuszy czy demonizowanie "niepiśmiennych parobków na etatach oficerskich". Może zamiast organizowania wystaw pracownikom IPN-u przydałaby się terapia grupowa z empatii? Psychoanaliza? Najwyraźniej, gdyż:

"...uzyskany efekt odległy jest od zamierzonego. Zamiast ugruntowania prawdy historycznej nastąpiło jej zafałszowanie. Wystawa pokazała, że za zbrodnie i nieprawości PRL odpowiada banda czarnych charakterów odmalowanych z komiksową wyrazistością i prostotą. Prezentując tylko twarze, nazwiska i katalog funkcji, odczłowieczono ubeków, uczyniono z nich monstra. Okazuje się, że system był dziełem złoczyńców, którzy przyszli - w przenośni i dosłownie - z zewnątrz. Złożoną genezę ustroju komunistycznego streszczono w jednym zdaniu: to szubrawcy z Moskwy." 

No, jak na doktora historii, to nawet geneza ustroju komunistycznego całkiem błyskotliwa. Jest może jakaś inna? Czyżby ustrój ten wziął się z trudnego dzieciństwa rewolucjonistów, a moze z tzw. ciężkich czasów? To nam chyba jeszcze chce powiedzieć Osęka, przywołując na koniec przykład H. Arendt starającej się dociec, jaka jest geneza zbrodniczej mentalności "jednego z architektów Holokaustu" - Eichmanna (przyznam szczerze, że określenie "architekt" jest tu chyba nieco na wyrost, nawet jak na język politycznej poprawności):

"Nie przebaczając mu, próbowała go zrozumieć - pokazać zbrodniarza na tle epoki, w której żył." 
 

No, a czy my coś wiemy o epoce komunistycznej? I czy usiłowaliśmy choć trochę zrozumieć mentalność takiego czy innego ubeka? Panowie z IPN, może najpierw jakieś korepetycje z Freuda, a dopiero potem paradowanie z kukłami wrogów ludu po ulicach? Myślę, że Osęka chętnie takich korepetycji wam udzieli.   

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka