Free Your Mind Free Your Mind
1219
BLOG

Czerwone Brygady we współczesnej Polsce

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 25

Propogowanie terroryzmu i terrorystów jest chyba w Polsce ścigane.
Świadomość tego nie przeszkadza jednak w funkcjonowaniu rozmaitych komunistycznych organizacji, które zachowują się tak, jakby nie działało prawo i jakby nie interesowała się nimi ABW.

Jeśli ktoś nie wierzy, proszę zajrzeć na stronę: http://www.iwkip.org/rewolucja/
gdzie Zbigniew Marcin Kowalewski oraz Magdalena Ostrowska (swego czasu dziennikarka "Trybuny", jak donoszą towarzysze: Ewa Balcerek i Włodek Bartkowski na równie intrygującym komunistycznym blogu: http://www.dyktatura.info/ - chodzi o "Dyktaturę roletariatu") redagują i tłumaczą materiały propagandowe do tego "półrocznika społeczno-politycznego i historycznego". Można w nim przeczytać wywiady z członkami Czerwonych Brygad, teksty Guevary, Trockiego (zalecam zwł. lekturę tekstu "Marksizm wobec terroryzmu" (http://www.iwkip.org/rewolucja/3/) i inne "intelektualne smakołyki".

Sam skład "rady redakcyjnej" jest ciekawy (też zachęcam do lektury), gdyż wśród wielu niezwykle egzotycznych postaci figuruje np. Sergio Rodríguez Lascano - Zapatystowski Front Wyzwolenia Narodowego (FZLN), Rebeldía – Meksyk. Dla osób niezorientowanych dodam, że FZLN uchodzi wg USA za organizację terrorystyczną, co można sprawdzić na stronach ABW.

Co możemy przeczytać na stronach polskich wielbicieli terroryzmu?(http://www.iwkip.org/rewolucja/3/) Na przykład fragment "pasjonującej książki" (słowa samych redaktorów) Paola Persichettiego (ur. 1962)  i Oresta Scalzonego pt. "Symbioza wywrotowego ruchu społecznego i walki zbrojnej". O jednym z autorów możemy przeczytać: "aresztowany w 1987 r. i skazany na 5 lat więzienia za przynależność do Czerwonych Brygad – Unii Walczących Komunistów (BR-UdCC), w 1991 r. skazany przez sąd apelacyjny na 22 lata i 6 miesięcy więzienia pod zarzutem udziału w zabójstwie gen. Licio Giorgieriego, choć sąd pierwszej instancji uwolnił go od tego zarzutu. Od 1991 r. uchodźca we Francji. W 1993 r. władze włoskie wydały międzynarodowy nakaz jego aresztowania i zażądały ekstradycji. Aresztowany we Francji, uwolniony w wyniku kampanii solidarności, wykładowca socjologii i nauk politycznych na VIII Uniwersytecie Paryskim, w sierpniu 2002 r. został wydany władzom włoskim, czym władze francuskie złamały zasadę odmowy ekstradycji byłych włoskich działaczy „wywrotowych”, ustanowioną w 1981 r. przez prezydenta François Mitterranda. Odtąd siedzi we Włoszech w więzieniu."

A tow. Oreste?
"Oreste Scalzone (ur. 1947) – jeden z przywódców ruchu społecznego 1968 r. we Włoszech, czołowy działacz kolejno Władzy Robotniczej (PotOp), Komitetów Komunistycznych na rzecz Władzy Robotniczej (CC-PotOp) i Rewolucyjnych Komitetów Komunistycznych (CoCoRi), aresztowany w 1979 r., następnie uchodźca we Francji. Władze francuskie odmówiły wydania dekretu o jego ekstradycji. Skazany zaocznie we Włoszech na 9 lat więzienia za przynależność do bandy zbrojnej i związku wywrotowego. Założyciel i redaktor licznych, czasopism, m.in. L’Astrolabio, Potere Operaio, Potere Operaio del Lunedì, La Classe, autor lub współautor następujacych książek: La difesa impossibile (1987), Biennio rosso (1988), La révolution et l’État (2000)."

Jeszcze bardziej pasjonujący jest wywiad z członkiem Czerwonych Brygad, tow. Renatem Curcio, pt. "Od partyzantki fabrycznej do „uderzenia w serce państwa” ", którego całości, ze względów objętościowych, nie mogę zamieścić.
Ale jakimiś fragmentami możemy się uraczyć:

"Jak finansowaliście te periodyki? Czy robiliście już napady z bronią w ręku?

O napadach z bronią w ręku nie było mowy. Pieniądze napływały, bo wpłacali je niektórzy artyści i intelektualiści, ale przede wszystkim dzięki samofinansowaniu. W naszych szeregach było wielu techników z IBM, z SIT-Siemensa, którzy dobrze zarabiali i zgadzali się przekazywać do wspólnej kasy część swoich pensji.

Jak doszło do podjęcia decyzji o przejściu do walki zbrojnej?

Nie było takiej konkretnej chwili, w której przy stole ktoś zadekretował, że trzeba zacząć strzelać i robić zamachy. To było stopniowe i bardzo pracowite dojrzewanie. Proces posuwał się naprzód pod presją wymogów chwili i w kontekście ogólnej, rozproszonej przemocy. W każdym razie, upraszczając, można powiedzieć, że drogę, która zaprowadziła nas do partyzantki, obraliśmy na zebraniu w Pecorile we wrześniu 1970 r. "

I jeszcze jeden, nieco dłuższy, pikantniejszy fragment:

"Jaka decyzja zapadła w Pecorile?

Formalnie żadna. Jednak w praktyce, w toku tych debat, zdaliśmy sobie sprawę, że doświadczenie Lewicy Proletariackiej dobiegło końca. Na tym osiemdziesięcioosobowym zgromadzeniu żadne z nas nie zabrało głosu i nie zaproponowało przejścia do walki zbrojnej, ale sprawa krążyła w obrębie pewnych wąskich grupek towarzyszy. To były jeszcze niejasne i abstrakcyjne dyskursy, bez konkretnych aspektów, a tym bardziej propozycji organizacyjnych. Natomiast mówiliśmy otwarcie o przeobrażeniu służby porządkowej w dobrze zorganizowany trzon, zdolny do interwencji w różnych miastach - tam, gdzie konfrontacja wymagała twardej obecności.

Czy służba porządkowa miała być uzbrojona?

Nie w broń palną. Wtedy używało się jeszcze koktajli Mołotowa, śrub, drągów... W tym jednak czasie w ruchu zaczął torować sobie drogę pewien czynnik zbrojny i pojawiały się pierwsze grupy zbrojne, takie jak Grupa 22 Października w Genui czy Partyzanckie Grupy Działania (GAP) Feltrinelliego. Od 1968 r. spotykałem się od czasu do czasu z Giangiacomo Feltrinellim i długo dyskutowaliśmy o swoich projektach. W Pecorile wyraźnie wyczułem, że po powrocie do Mediolanu nasza robota jako działaczy przybierze inny obrót. Jeszcze nie wiedziałem jaki, ale czułem, że wybór jest bliski i nieuchronny. Mój wybór szybko dojrzał w napiętej atmosferze starć w fabryce Pirelliego.

Czy były to wybór walki zbrojnej i decyzja o utworzeniu tej wąskiej grupy, z której powstały Czerwone Brygady?

Tak, ale jest coś, co trzeba sobie wyjaśnić. W owej chwili konkretna treść tzw. walki zbrojnej była niebywale skromna. Palenie samochodów kierowników z fabryki w praktyce niemal nic nie znaczyło, bo podczas demonstracji podpalano coś więcej niż starą sześćsetkę. Problemem nie była istota szkody wyrządzonej wrogowi, lecz nowa pozycja, w której takie akcje sytuowały nas w łonie ruchu robotniczego i walk robotniczych. Nasze stanowisko w sprawie walki zbrojnej i pierwsze interwencje polegające na zbrojnej propagandzie zrodziła niemożność kontynuacji dotychczasowych, kolektywnych i zgromadzeniowych metod, oraz konieczność wyposażenia się w nowe narzędzia, które pozwoliłyby odczuć, że jesteśmy obecni w panującej wówczas sytuacji zaciekłej konfrontacji.

Czy w praktyce to znaczy, że postanowiliście dokonać zamachów, by było wiadomo, że istniejecie?

Dokładnie to nie tak. Mikrozamachy służyły do podkreślania naszej obecności, ale również do tego, aby nasze dyskursy polityczne, które rozpowszechnialiśmy przy pomocy broszur i w toku pracy w fabryce, stały się skuteczniejsze i wiarygodniejsze. Ponadto czuliśmy, że trzeba wymyślić coś nowego. Wbrew temu, co ktoś twierdzi, nie chcieliśmy szukać inspiracji w akcjach partyzanckich z drugiej wojny światowej ani nawet w akcjach tradycyjnego ruchu robotniczego, nawet jeśli był on rewolucyjny. Chcieliśmy nauczyć się czegoś z nowych doświadczeń, o których było głośno na świecie, interesowaliśmy się Czarnymi Panterami, tupamaros, Kubą, Boliwią Che Guevary czy Brazylią Marighelli. Dlatego opowieści Feltrinelliego, który jeździł po całym świecie i miał bezpośrednie stosunki z przywódcami różnych ruchów partyzanckich, były dla nas dość fascynujące i niewątpliwie inspirujące."


Zarówno Ostrowska, jak i Kowalewski (apologeta Gueary: http://www.iwkip.org/rewolucja/2/index.php?id=5) (jak też tow. tow. Balcerek czy Bratkowski) współpracują z portalem komunistycznym LBC, czyli Lewica Bez
Cenzury
, na którym, obok zdjęć z podobiznami Lenina etc. można znaleźć rozmaite ciekawe teksty, które powinny, moim zdaniem, zainteresować ABW. LBC funkcjonuje obecnie pod adresem: www.1917.pl, lecz może to się zmienić, bo z tego, co wyczytałem, były też inne internetowe skupiska komunistów (www.lbc.z.pl, www.czerwonysalon.republika.pl, www.komunizm.pl czy www.lewica.pl). Na LBC pojawiają się teksty starych komunistów, klasyków takich jak np. Gomułka, Gramsci, Trocki, Warski, Lenin, Kon, Borejsza, Moczar, Guevara, Mijal czy Ho Chi Minh, ale i takich młodych komunistów, jak Michał Nowicki. Jest on autorem interesującej rozprawy: "Rewolucja kubańska na tle innych ruchów rewolucyjnych XX wieku (wersja nie dokończona -8 X 2005)", która dostępna jest jeszcze pod adresem: www.geocities.com/che_lbc/043lbc.htm. Na LBC są też teksty tow. Tadeusza Samitowskiego, starego, peerelowskiego propagandysty i i prezentera DTV (obecnie współracującego z "Trybuną", jakżeby inaczej) oraz takie formacyjne publikacje, jak odezwy Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (Warszawa, 1 sierpnia 1920 r.), czyli
komunistów którzy pragnęli z armią czerwoną wprowadzić u nas Polską Republikę Sowiecką, statut PZPR czy C. Marighelliego "Mini-podręcznik partyzanta miejskiego". Jest poezja gloryfkująca komunizm, filmy, publicystyka. Pełny wybór atrakcji.
 

Na Nowickiego chciałbym jeszcze zwrócć uwagę, gdyż jego teksty nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, że komuniści gloryfikują przemoc w walce o "lepszy świat" (choć, jak twierdzi Trocki, terrorystami nigdy nie są):

"sobota, 26 maj 2007 
Michał Nowicki

Nie lękajcie się…

Nie będę się tu rozpisywał, bo mój dostęp do komputera jest ograniczony. Chcę tylko wyrazić moją radość z faktu, że popularność LBC
utrzymuje się cały czas na wysokim poziomie. A spadku popularności bałem się najbardziej. Warto w tym miejscu odnotować fakt, rekordowej popularności strony na początku maja (ale wtedy jeszcze prowadziłem stronę), co było za pewne efektem naszego wyjścia na warszawskie ulice. Jeśli chodzi o linię polityczną, to na ten temat nie będę się wypowiadał. Zarówno w sprawach polityki bieżącej, jak i w sprawach historycznych, nie zamierzam nikogo krytykować. Co prawda, nie wszystko mi się podoba, i nie ze wszystkim się zgadzam, ale główny kurs został utrzymany, a to jest najważniejsze. Pewnie to zabrzmi banalnie, ale studia historyczne, które na szczęście już kończę (im mniej będę się zajmował LBC, tym szybciej się to stanie), poszerzają horyzonty, co bardzo pomaga w działalności politycznej. Uwagę tą pisze, w związku z histerykami, którzy alarmują: „LBC się stalinizuje…”, i śladem religii chrystusowej, dzielą historię ludzkości na przed i po dojściu Stalina do władzy. Ja rozumiem, że popłuczyny po trockistowskiej międzynarodówce, muszą ciągle przypominać o towarzyszu Stalinie, bo właśnie dzięki Stalinowi, niektórzy marksiści określali siebie jako trockiści.
Ale pamięć historyczna, ma niestety swoje bezlitosne prawa i ciągle się w niej toczy walka, między historią całej ludzkości, a historią najnowszą. Dopóki żyją bohaterowie jakiegoś wydarzenia, albo chociażby bierni świadkowie, to wydarzenia z ostatnich kilkudziesięciu lat, mają status historii najnowszej, a ich wyjątkowość objawia się w bardziej intensywnym eksploatowaniu dziejów najnowszych. Walka klas toczy się od tysięcy lat, a jest ostatni etap – walka między proletariatem a burżuazją, trwa już ponad 200 lat. Każdy powinien mieć świadomość, że im dłuższa będzie historia ruchu robotniczego, tym mniejsza będzie waga, każdego poszczególnego epizodu. A pewne epizody, które elektryzowały ruch socjalistyczny w XIX wieku, i zmuszały każdego do zabrania stanowiska, dziś zostały skazane na zapomnienie. Tak jak w latach 30 tych XX wieku, każdy komunista, musiał mieć swój pogląd na Stalina, tak na początku XIX wieku, każdy, musiał się ustosunkować, do Rewolucji Francuskiej i dyktatury jakobinów. W drugiej połowie XIX wieku, każdy musiał się opowiedzieć wobec rozłamu w I Międzynarodówce itd. Gdy sięgniemy do tekstów Trockiego, to zauważymy, że na analizowanie zjawisk dotyczących ZSRR, używał on takich dziwnych terminów, jak: termidor czy bonapartyzm, których sens historyczny rozumie dzisiaj zaledwie garstka hobbystów. A za lat 200 – czy 500 ta wiedza tajemna będzie dostępne tylko dla historyków. Ale Trocki jako świetny mówca i agitator, nie używałby terminów, które dla jako współczesnych były by nie zrozumiałe. Walka o rewolucję, to walka dotycząca przyszłości. Każdy rewolucjonista, musi z optymizmem patrzyć na przyszłość i wierzyć, (parafrazując głupiutkie antykomunistyczne hasełko) że kiedyś nastąpi taka wiosna, że na drzewach zamiast liści, będą wisieć kapitaliści (faszyści, papiści, imperialiści…). Ale z optymizmem w przyszłość można patrzyć tylko wtedy, jeśli rozumie się przeszłość i teraźniejszość. Powstanie Czwartej Międzynarodówki, należy analizować jako fakt historyczny ( a więc tym samym nie jest to zjawisko uniwersalne i ponad czasowe). Tylko zbieg określonych wypadków, które wszyscy tutaj znamy, spowodował, że Trocki zdecydował się tworzyć nową międzynarodówkę, której płaszczyzną porozumienia była walka ze Stalinem. Każdy kto zna teksty Trockiego i trockistów z lat trzydziestych ten wie, że dość dużo czasu upłynęło między wydaleniem Trockiego z ZSRR a powołaniem nowej międzynarodówki. Nikt nie wiedział, czy nadszedł już czas ostatecznego zerwania i czy wzniesienie marksistowskiego sztandaru a charakterze antystalinowskim ma sens. Czy tworzenie Czwartej Międzynarodówki (w tej formie jaką nadał jej Trocki) miało w ogóle sens i szanse powodzenia? Brak rzeczywistych
sukcesów ruchu trockistowskiego zmusza do refleksji. Stalin miał wielu wrogów / konkurentów w ruchu komunistycznym, którzy znacznie więcej osiągnęli niż Trocki. Pod koniec lat dwudziestych i trockiści i chińscy komuniści krytykowali kierownictwo Kominternu i Stalina. Jeśli jednak trockiści swoją wyższość starali się wykazać na polu publicystycznym, produkując stosy makulatury, to chińscy komuniści udowodnili swoją rację w działaniu. Do dzisiaj niestety istnieją ludzie, którzy twierdzą, że publicystyka Trockiego w New York Timesie, więcej przyniosła sprawie światowej rewolucji, niż wypędzenie burżuazji, z najludniejszego kraju na świecie. Walka o tradycje historyczną, jest dla nas jednym z frontów codziennej walki z burżuazją. Drugorzędne jest dla nas to, czym konkretnie się zajmujemy – bo jest to tylko pretekst, by zwalczać rodzimych antykomunistów. Odrzucamy tchórzliwą logikę lewicowej rodzinki, która zastraszona oddaje bez walki kolejne pola. Zamiast przepraszać i wiecznie odcinać się od „wstydliwej” przeszłości – my wolimy atakować. Jako intelektualna elita polskiej lewicy nasza znajomość historii jest znacznie większa od przeciętnej. Nie będziemy jednak naszej wiedzy wykorzystywać ku chwale burżuazji. Niestety wielu możemy wymienić idiotów, wywodzących się z tradycji trockistowskiej,
którzy szkalując ZSRR (czy też inne kraje czy ruchy lewicowe) i myśleli, że tą drogą wywołają rewolucje, a tymczasem byli oni narzędziem światowego kapitału.Mogę żywić pogardę do polskiej radykalnej lewicy. Mogę gardzić też różnymi ruchami lewicowymi na świecie. Mogę krytycznie podchodzić, do różnych form lewicowej aktywności w przeszłości. Ale gdy trwa nagonka, na jakiegoś działacza, i robią ją antykomunistyczne skurwysyny, to nawet jeśli danego lewaka uważam za skończonego palanta, to i tak będę go bronił. Będę go bronił nawet wtedy gdy on mnie nie lubi. Ja też nie muszę go lubić, ale po prostu jest to dla mnie kolejne pole walki.Rozważania zacząłem od Stalina, to na Stalinie skończę. Tak jak burżuazja, tak i ja mogę gdzieś w zamkniętym gronie lewicowych historyków powiedzieć: „Stalin to morderca”. Ale nawet jeśli użyje tego samego zdania, co historycy prawicowi, to co innego pod tym zdaniem rozumiemy. Dla mnie to pojęcie ma charakter bardzo wąski i Stalin popełniał zbrodnie tylko wtedy, gdy przyczyniał się do śmierci komunistów, robotników i całej postępowej ludzkości. Ale twarda postawa wobec faszystów, burżujów i innych śmieci zasługuje na podziw.
[podkr. F.Y.M.] Na temat ZSRR krąży wiele różnych mitów, które należy wyjaśnić. Niestety brak dobrej woli powoduje, że kłamstwa, pół prawdy, plotki i mity odgrywają rolę faktów historycznych. Weźmy mit obozów pracy przymusowej w ZSRR. Faktem jest, że takie obozy były i więziono w nich miliony osób. Celowo jednak pomija się fakt, kiedy te obozy powstały i dla kogo były przeznaczone. Niektórzy „historycy” próbują wmówić światu, że bezpośrednio po Rewolucji Październikowej zaczęto je budować, i na nich budowano podstawy radzieckiej gospodarki. Fakty są jednak takie, że w ponad 70 letniej historii ZSRR – był tylko krótki okres, kiedy w Gułagach siedziały miliony ludzi. Działo się tak bezpośrednio po zakończeniu II Wojny Światowej, kiedy do radzieckiej niewoli dostało się miliony faszystowskich zbrodniarzy (przede wszystkim niemieckich, ale też z innych krajów Europy Wschodniej). Łatwo jest oczywiście powiedzieć bez zastanowienia: „Stalin to morderca”, ale prawda jest taka, że wsadzanie faszystowskich zbrodniarzy do obozów pracy, było w istocie aktem humanitaryzmu. Było to jedyne miejsce, gdzie te pluskwy mogły przeżyć. [podkr. F.Y.M.] W Związku Radzieckim w czasie II Wojny Światowej poległo ponad 20 milionów ludzi. Nie było rodziny, która nie straciłaby na wojnie kogoś bliskiego. Krzywda wyrządzona ludziom radzieckim była tak duża, że nawet społeczeństwo wychowane w duchu socjalistycznym pałało
rządzą zemsty wobec faszystowskich zbrodniarzy. Stalin był by prawdziwym mordercą dopiero wtedy, gdyby kierował się duchem
proletariackiego internacjonalizmu, i w hołdzie bohaterskim tradycjom niemieckiego socjalizmu, rozproszył miliony żołnierzy Wehrmachtu po całym ZSRR by ramie w ramie z ludźmi radzieckimi budowali socjalizm. Zamiast obozów pracy, w każdej wsi i w każdym mieście ZSRR przydzielono by kilku Niemców, by swoją pracą mogli odpokutować za faszystowskie zbrodnie. Idea może była by i słuszna, ale rządza odwetu spowodowałaby samosądy i spontaniczne zamordowanie milionów jeńców, przez ludzi radzieckich, odebrało by szanse faszystom odpracowania swoich win. Jeśli do samosądów dochodziło na ziemiach polskich, którymi w tym czasie interesował się cały świat, to co by dopiero się działo na olbrzymich terenach ZSRR. Zachodnie kraje
imperialistyczne nie miały większych problemów z zatrudnianiem niemieckich specjalistów, gdyż same nie uczestniczyły zbyt aktywnie w walce z faszyzmem, czego dowodem jest porównanie liczby ofiar wojny w ZSRR i w USA. Niestety nawet autorytet wielkiego humanisty Józefa Wisarionowicza Stalina, nie był w stanie wpłynąć na ludzi radzieckich, i zmuszony okolicznościami, musiał tworzyć obozy pracy. Omawiając radzieckie obozy pracy, trzeba od razu wyjaśnić też inny mit, jakoby były to obozy pracy przymusowej.
[podkr. F.Y.M.] By zrozumieć charakter radzieckich obozów pracy, trzeba zrozumieć stosunek niemieckiego społeczeństwa do hitlerowskich zbrodni. Niemcy popierali wojskową ekspansję III Rzeszy, ale nie znaczy to, że popierali czystki etniczne. Po
zakończeniu wojny podzielono aparat najbardziej zbrodniczego państwa w dziejach świata na dwie kategorie. Zadeklarowanych zbrodniarzy karano śmiercią, a pozostałym, którzy chcieli odpokutować swoje winy dano szanse pracy. Obozy pracy były nagrodą.
[podkr. F.Y.M.]  Miliony Niemców miały świadomość wielkiej winy, jaka na nich ciąży. Wiedzieli, że życie ze świadomością, że przyczynili się do śmierci milionów ludzi, będzie ciężarem, z którego nigdy się nie pozbierają. Radzieckie obozy pracy, były dla nich szansą pokuty. Ciężką pracą, mogli udowodnić, że w ogóle zasługują na miano ludzi. Tak jak w biblijnym czyścu, tak w obozach pracy można było odpokutować swoje winy. Wielu wykorzystało swoją szansę, i gdy umożliwiono im powrót, mogli zostać normalnymi obywatelami społeczeństwa i założyć rodziny.Tezy wyłożone wyżej zapewne większości czytelników wydadzą się kontrowersyjne. Żyjemy bowiem w epoce, gdzie goebelsowskie powtarzanie ciągle tych samych kłamstw, jest bardzo skuteczne. Efektem tej fanatycznej antykomunistycznej ofensywy, są absurdy, jakie cały czas mają miejsce. Spór o pomnik żołnierzy radzieckich w Estonii spowodował, że estońscy sojusznicy III Rzeszy walczący z ZSRR, awansowali nagle do rangi bojowników o wolność i demokracje, a rozbrojona ideologicznie i zastraszona lewica, boi się odezwać.

Na tym skończę, życząc redaktorom i czytelnikom LBC, odwagi w formułowaniu własnych myśli, zamiast bezkrytycznego powielania
każdej antykomunistycznej bzdury."

(http://karabin.rsc.mle.1917.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1255&Itemid=1)

Szczególnie ciekawe są na pewno te nowatorskie rozważania o gułagu. Nowicki brał udział w niedawnych obchodach 1 maja w Warszawie i widać, że jest rewolucjonistą z krwi i kości, nie tylko dlatego, że (jak sam przyznaje) śpiewa rewolucyjne pieśni na "alterglobalistycznych demonstracjach":

(http://www.lepszyswiat.home.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=81). Nowicki nie żartuje.
 

 

 

 

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka