Łukasz Maślanka działacz demokratów.pl przesłał nam właśnie incognito, bo pod obiecującym nickiem Revolto swoją zachęcającą recenzję "czerwonej książeczki" wydanej przez "Krytykę Polityczną" (http://revolto.salon24.pl/22284,index.html). Swój tekst opublikował wcześniej bez nicka na portalu studenckim we Wrocławiu (http://www.dlastudenta.pl/nz/?act=show_ar&id=14877).
Znalazłem jednak jego ciekawszy tekst, który przytaczam poniżej do dyskusji. Zawiera on niezwykle cenne uwagi o Leninie i komunizmie, które być może pozwolą nam w szerszym kontekście (również jednego z artykułów polskiej Konstytucji) spojrzeć na to salonowe propagowanie bractwa z "KP". Tekst pochodzi z:
http://dolnoslaskie.demokraci.pl/index.php?do=artykuly&navi=0004,0010&id=63
Włodzimierz Lenin jest niewątpliwie postacią, która nawet w wiele lat po swojej śmierci potrafi rozpalać umysły i wywoływać gorące spory. Ostatnimi czasy Lenin znów „zaatakował”- tym razem pobudził do działania władze Wrocławia. O co właściwie chodzi?
Otóż, pewien sympatyczny mężczyzna obdarzony przez naturę fizjonomią niezwykle podobną do leninowskiej postanowił w zeszłe wakacje zkapitalizować swoje podobieństwo do Włodzimierza Ilicza i w czapce-leninówce, garniturze i czerwonym sztandarem (co ciekawe, sztandar ten nie był ozdobiony sierpem i młotem, lecz logiem Unii Europejskiej) usadowił się na Rynku . W takim przebraniu stał się kolejnym elementem pewnego folkloru, jaki cechuje Rynek we Wrocławiu i stał się obiektem pożądania wielu, zwłaszcza zagranicznych, turystów-każdy chciał mieć fotografię z Leninem. Wszystko więc wyglądało całkiem normalnie. Ot, człowiek podobny do Lenina stylizuje się całkowicie na jego podobieństwo i w formie żartu ubarwia krajobraz Rynku. Nadeszła zima i udawanie wodza rewolucji stało się mało przyjemne i na czas zimowej zawieruchy musieliśmy zapomnieć o Leninie we Wrocławiu. Wiosną Lenin pojawił się ponownie, jednak tym razem pojawiły się pewne trudności. Do akcji wkroczyły bowiem wrocławskie władze, z szefem Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego, Jarosławem Brodą. Jan Polakowski, który odgrywał Lenina, dostał od miejskich władz zakaz stania w takowym przebraniu. Powód? Obrażanie uczuć przechodniów, psucie wizerunku Wrocławia, gloryfikowanie komunizmu i niejako rehabilitacja tak okrutnej postaci, jaką Lenin niewątpliwie był.
Warto pochylić się na chwil parę nad uzasadnieniem tej urzędowej decyzji, gdyż prowadzi ona do ciekawych wniosków. Zarzut gloryfikowania komunizmu.... Pozwolę sobie tu posłużyć sobą samym jako przykładem. Otóż, od jakiegoś czasu jestem szczęśliwym posiadaczem bluzy sportowej z napisem CCCP i logiem Rosji Radzieckiej-sierpem i młotem- na plecach. Można mi więc postawić zarzut gloryfikacji komunizmu, bo przecież spacerując po mieście eksponuję ten napis i nie da się go raczej nie zauważyć(wiele razy byłem zaczepiany przez przechodniów i tylko raz sytuacja zmierzała do poważnej awantury, bowiem
podchmielony młodzieniec zaczął mi mocno tłumaczyć zło, jakiego przez dzieje dopuścił się ZSRR i usilnie, mówiąc eufemistycznie, próbował przekonać mnie do pozbycia się owej bluzy). Nurtuje mnie tylko pewna kwestia, a mianowicie, dlaczego władze miejskie zakładają, że ktoś trzymający flagę ZSRR (do tego sparodiowaną) jest gloryfikatorem totalitarnego i zbrodniczego systemu, jakim niewątpliwe był komunizm? Idąc drogą implikacji, świadczy to o tym, że władza ma obywateli za głupków, którzy bezrefleksyjnie przyjmują to, co widzą.
Druga rzecz, która zastanawia mnie w argumentacji zakazu, to stwierdzenie o negatywnym świetle, jakie postać Lenina jakoby rzucała na wizerunek Wrocławia. Jarosław Broda pytany przez „Gazetę Wyborczą” mówił, że to źle rzutuje na wizerunek Wrocławia, jeśli turyści mogą sobie zrobić jako pamiątkę fotografię z Leninem(w domyśle odczuwam u pana Brody obawę, że Wrocław zostanie potraktowany jako co najmniej ukryty bastion komunizmu). Moim zdaniem ten argument jest co najmniej lichy. Wystarczy bowiem przejść raz po Rynku, żeby natknąć się na młodych ludzi nagabujących przechodniów o drobne pieniądze na papierosy czy alkohol. Co jest więc gorszą wizytówką Wrocławia w oczach zagranicznego turysty? Przebrany za Lenina mim, którego obecność może świadczyć o tolerancji i otwartości wrocławian czy grupy pijanych i często agresywnych młodych ludzi, którzy nachalnie usiłują wydostać od każdego przechodnia pieniądze? No ale łatwiej jest zakazać stać w przebraniu niż bezskutecznie próbować przepędzić nagabywaczy z Rynku....
W decyzji o zakazaniu parodiowania Lenina można dostrzec symptom nadchodzącej rewolucji moralnej, o której tak chętnie mówią politycy prawicy. Lenin był komunistą, więc nie należy o nim wspominać. Pub PRL, w którym znaleźć możemy portrety różnych „herosów komunizmu”, takich jak Mao czy Che Guevarra, należy zmusić do zmiany wystroju, a jak to się nie uda, to trzeba będzie go zamknąć. Rewolucja moralna będzie rewolucyjnym narzuceniem poglądów prawicowych. Tylko co z obywatelami, którzy są świadomi, że Lenin był zbrodniarzem, ZSRR państwem morderczego totalitaryzmu, a sam komunizm ideologią, która wiele zburzyła, a nic nie zbudowała, a sprawy typu mim przebrany za Lenina czy lokal stylizowany na komunistyczny traktują jako żart? Jest rzeczą oczywistą, że komunizm był złem, ale chyba po to z nim walczono, żeby potem można było śmiać się z czego się tylko zapragnie. Tymczasem prawica szykuje nam sytuację, w której będziemy niczym widownia w reżyserowanym talk-show: będziemy śmiać się, kiedy będą od nas tego oczekiwać, złościć się, kiedy to będzie oczekiwane. Tylko gdzie tu miejsce dla praw jakie gwarantuje nam system demokratyczny?
P.S.
Lenin powrócił, znów można spotkać go na wrocławskim Rynku. Tyle, ze teraz władze zakazały mu trzymać czerwonego sztandaru, żeby tej postaci „zbytnio nie upolityczniać”. Jakby sam Lenin nie był postacią na wskroś polityczną......
Tyle tylko, niestety, "niecierpiący dogmatów" Łukasz Maślanka, "młody dziennikarz studenckiego portalu". Fajnie pisze, jak sądzę, dlatego warto go powitać w salonie. Ten nick Revolto jest już zupełnie niepotrzebny, choć być może jest to wyraz akceptacji dla Rewolucji Październikowej (a wtedy, to co innego). Był zresztą taki wiersz "Przed mauzoleum Lenina" (może Revolto zna go na pamięć tak po prostu, np. dla artyzmu, nie dla gloryfikacji "zbrodniczego systemu", którego Revolta nie gloryfikuje przecież). Wprawdzie Revolto nie figuruje w składzie "KP", ale najwyraźniej - nawet jeśli nie jest jeszcze stałym współpracownikiem "na odcinku Wrocław" lub "Dolnośląśkie" - zgłasza do niej otwarty akces. To chyba dobrze.
Rewolta w salonie, jak za dawnych dobrych czasów. Bez żadnych dogmatów, oczywiście, tak jak to zawsze u marksistów bywa. Tylko armii czerwonej u bram nie ma, niestety.
PS. Jako uzupełnienie lektury link do tekstu Łukasza Maślanki w obronie swobody wypowiadania się satanistów: http://revolto.salon24.pl/19069,index.html
Komentarze