Free Your Mind Free Your Mind
318
BLOG

Jak dobrze, że nie jestem dziennikarzem (50 post)

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 39

Ponieważ w salonie panuje niepisana tradycja samochwalstwa z okazji okrągłych wpisów, to i ja się do niej przyłączam, tym razem nie traktując jej jako przejawu owczego pędu, który w salonie też stanowi jakąś dziwną tradycję, ale jako, no, przywilej blogera. 

Przede wszystkim cieszę się, że nie jestem dziennikarzem. Naprawdę. Mogę pisać co chcę, jak chcę, kiedy chcę. Nikt mnie nie goni, nikt nie poprawia moich tekstów, nikt nie każe nic zmieniać, nikt też nie mówi, że "to nie pójdzie" albo że "to nie jest tak, jak piszesz". Nikt nie podsuwa tematów "do opisania" i tematów, o których "nie trzeba głośno mówić" (parafrazując J. Mackiewicza). Nie mam żadnych zobowiązań w stosunku do redakcji czy wydawcy, nie muszę się kłaniać na korytarzu naczelnemu ani "pani z księgowości" (lub kadr), z nikim nie muszę "żyć w zgodzie" i przed nikim rutynowo "przyklękać", żeby sobie "nie zaszkodzić" lub "pomóc" w karierze. Żyć, nie umierać, naprawdę. 

Cieszę się także, że nie jestem przy okazji polskim dziennikarzem. Stadność zachowań wielu reprezentantów (nie tylko mainstreamowych) mediów budzić musi zrozumiałe zaniepokojenie, a nawet zdumienie czytelników czy obserwatorów. Czy faktycznie olbrzymia większość dziennikarzy myśli tak samo czy MUSI myśleć tak samo? Bóg jeden wie. Jak by nie pisać, to olbrzymia większość mówi tak samo i to samo. Jednomyślność ta oczywiście z jednej strony martwi (co z taką zdrową pasją piętnują Michael czy Maryla), ale z drugiej strony, Szanowni Państwo, powinna nas cieszyć. Serio. Proszę bowiem zwrócić uwagę, że taka jednomyślność zwalania nas, komentatorów, od zagłębiania się w analizy publicystów. Skoro X, Y oraz Z piszą to samo (wprawdzie przypomina to dekady jednomyślności mediów w czasach peerelowskich, ale to chyba moje słabe uwrażliwienie na subtelności intelektualne naszej współczesnej epoki), to my nie musimy w naszych postach ustosunkowywać się do poszczególnych argumentacji, nie musimy pisać: X stwierdził to a to, natomiast Y nie zgodził się z nim, twierdząc, że to a to; z kolei Z zauważa, że... itd., gdyż mamy wszystko wyłożone na patelni, bo, co warto podkreślić większość dziennikarzy mówi to samo i tak samo.

 

Może: takie czasy, ktoś powie. Takie czasy, że widać to samo tak samo dla większości (dziennikarzy i nie tylko), zwł. jeśli chodzi o kwestie związane z polskim społeczeństwem i polską polityką. Może. Aczkolwiek, czytając blogerów już takiej jednomyślności nie znajduję. Foxx potrafi się zupełnie nie zgadzać ze mną, ja potrafię krytykować wielu nawet bliskich mi pod względem światopoglądowym publicystów, Nicpoń potrafi mieć swój własny głos w wielu sprawach itd., bo przecież wszystkich nie jestem w stanie wymienić. Grunt że panuje pewna różnorodność opinii - nie ma tematów tabu i nie ma poglądów tabu (np. w kwestii sensowności naszego uczestnictwa w strukturach UE). Nie ma jednomyślności i nie ma obowiązku przyjmowania "jednej wykładni" jakiejś sprawy. Gdyby ktoś prześledził choćby komentarze pod wpisami Maryli, która należy do osób otwarcie popierających aktualny rząd (i nie ma w tym nic złego czy nienormalnego, przecież), choć niebezkrytycznie, to zobaczyłby jak spierają się dyskutanci nawet o zbliżonych punktach widzenia. To zaś chyba stanowi olbrzymi plus blogowania, gdyż ta różnorodność i nieczołobitność wobec jakichkolwiek autorytetów medialnych, przyciąga, jak sądzę, zwykłych czytelników, którzy odwiedzają salon, po prostu w poszukiwaniu interesującej ich publicystyki.

Tylko, na co nam przyszło, brothers and sisters? Nagle blogerzy zaczęli zastępować w obowiązkach "zawodowych publicystów" i "zawodowych dziennikarzy". To ci feler. Nagle blogerzy zaczęli wpływać na kształt debaty publicznej i na jej poziom. Albowiem wśród tychże blogerów coraz częściej pojawiają się ludzie znakomicie wykształceni, z tytułami naukowymi, oczytani, odważni i bezkompromisowi (choć, anonimowi). Dziennikarzom wydawało się pewnie, że bloger to - taki amator-ochotnik co "chce se coś popisać w Sieci" i sądzili, że bloger to łatwy przeciwnik, zaś na tle masy takich łatwych przeciwników talenty oratorske i retoryczne dziennikarzy będą błyszczeć jak uśmiech K. Wojewódzkiego na okładce kolorowego magazynu lub jak alfa romeo jakiegoś "członka zarządu" na parkingu na tle "wiejskich bryczek" zwykłych pracowników (czyt. leszczy). Dziennikarze mieli pokazywać leszczom-blogerom, jak się uprawia publicystykę, a przy tym mieli promować się wśród ciemnego ludu, ale chyba się okazało, że wymyślona konkurencja wcale nie jest taka prosta i zawody zmieniły się z wiejskiej, szkolnej spartakiady w wyścigi formuły pierwszej, o zgrozo. (Nie taka była umowa.)

Co pozostaje w takiej sytuacji? Salonu zamknąć się nie da, bo byłby chyba wielki obciach, który mógłby przyćmić cały dotychczasowy komercyjny sukces salonu (blogerzy założyliby zresztą natychmiast własną blogosferę publicystyczną), wywalić blogerów też (którzby tych zdolnych dziennikarzy komentował, na litość boską?), przesiać blogerów i zostawić tylko "prawomyślnych" i "najmądrzejszych" (tzn. tych, co są z żelazną konsekwencją forowani na SG) - zrobiłoby się zbyt nudno. Pozostaje "stawić czoła" cholernym blogerom, a to wcale nie jest takie łatwe. Blogerzy mają jakąś (dziką, tzn. świadczącą o złym wychowaniu i nieukończeniu porządnych szkół dziennikarstwa) niewytłumaczalną zdolność do zadawania niewygodnych pytań, do widzenia rzeczywistości w jakimś innym świetle, do wskazywania na to, czego dziennikarze jakoś albo nie dostrzegają, albo nie chcą dostrzec. Blogerzy poddają w wątpliwość nie tylko to, co piszą dziennikarze, ale nawet ich profesjonalizm czy rzetelność. Jakże tak? Kto to widział? Leszcze przeciw zawodowcom? Kto na to pozwala? Kto za to powinien beknąć? 

Ale oprócz tego, co rusz odnawiającego się konfliktu między blogerami a dziennikarzami w sferze wolności słowa i udziału w debacie publicznej, trzeba przyznać - chcąc nie chcąc - że dziennikarze jeszcze nie zdezerterowali i nie wycofali się z tej konfrontacji :)  Być może ta konfrontacja wyjdzie im na zdrowie i ukształtuje się nowy model dziennikarstwa, właśnie niekorporacyjny (czyt. nie-stadny). No więc, życzmy sobie wszyscy zdrowia - blogowanie trwa dalej :) 

 

Jednocześnie chcę podziękować wszystkim tym, którzy znajdują czas i ochotę do czytania moich tekstów i ich komentowania, tych także, którzy się "zlinkowali" ze mną. Dziękuję ponadto tym, którzy się ze mną dżentelmeńsko spierają - zarówno publicystom "zawodowym" (określenie "czerwonym" mogłoby zabrzmieć w moich ustach jak obelga ;P), jak "niebieskim". Niestety, zdarzają sie też głosy wybitnie ad personam i poniżej pasa (obraźliwe wobec mnie wprost (lub podważające moje merytoryczne przygotowanie - tego nie zniosę ;P)), wobec moich blogowych gości tp.) - te, nie ukrywam, kasuję. Zapraszam jednak i do lektury, i do komentowania każdego, kto chce to robić jak dżentelmen (nawet tych, co się na mnie śmiertelnie obrazili). Dopóki rozmawiamy ze sobą i dążymi do jakichś wspólnie osiągalnych wniosków (a nie tylko do autoprezentacji czy agitacji), dopóty mamy szanse na wspólny, intelektualny rozwój, a nawet na jakieś wzmocnienie wsółczensej polskiej kultury.

(Ups, nie za bardzo pompatycznie? No nic, zbędne sformułowania można sobie wykreślić :))

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka