Nie mogę się pozbyć wrażenia, że list otwarty red. Sakiewicza wpisuje się w długą, peerelowską tradycję epistolarnych protestów "przeciwko..." lub apeli "w obronie...", pod którymi podpisywali się rozmaici ochotnicy z różnych środowisk. To wrażenie wzmacnia jeszcze obserwacja, że głośny "list do papieża" zaraz skwapliwie, a nawet gorliwie zaczęły publikować rozmaite media, nazwijmy je eufemistycznie, niekatolickie.
W salonie24 po raz kolejny Sakiewicz zastosował metodę "wrzucania tematu i znikania". Przypomnę, że dokładnie tak samo było z pierwszym newsem dot. abpa S. Wielgusa, kiedy to Sakiewicz wrzucił bodajże jedno zdanie oskarżenia i wszyscy rozjechali się na Święta, jak też z postem "Prywatny Kościół", kiedy posypały się oskarżenia, a potem nie było żadnych odpowiedzi na pytania blogerów. Sakiewicz nie podejmuje żadnej dyskusji pod swoimi wpisami dot. Wielgusa, co stawia pewien znak zapytania, jeśli chodzi o czystość intencji red. naczelnego "GP". Na domiar złego red. I. Janke na łamach "Rzeczpospolitej" staje jeszcze w obronie "szkalowanych" kolegów-dziennikarzy, którzy doznają uszczerbku w wyniku publikacji artykułów w "Naszym Dzienniku" (tak jakby dziennikarze "Rzeczpospolitej" nikogo do tej pory nie obsmarowali). Nie należę do środowiska skupionego wokół "NDz" (choć czytuję "GP", niestety) i dość rzadko zaglądam na jego stronę internetową, bo publicystyki jest tam bardzo niewiele, ale dziwię się, że dziennikarze było nie było mainstreamowi tak się zżymają na jakąś niezbyt wpływową gazetę. Mniejsza z tym.
Przez dłuższy czas zastanawiało mnie, o co może chodzić z tym przedziwnym listem-donosem do papieża (czyli co: papież miałby odpowiedzieć na piśmie, w czasie audiencji generalnej czy może udzielić Sakiewiczowi wywiadu na wyłączność?), ponieważ mamy w tym liście masę sygnalizowanych "katastrofalnych" czy "poruszających" zdarzeń. Oczywiście, domniemana agenturalność Wielgusa (choć, jakby dotychczasowych oskarżeń było mało, Sakiewicz dodaje konfidencjonalnym niemal tonem:
"Dochodzą do nas informacje, że odnaleziono kolejne dokumenty mogące być dowodem niezwykłej szkodliwości współpracy z SB podjętej przez młodego kapłana, a kontynuowanej przez dwadzieścia dwa lata."), ale i pedofilia w diecezji płockiej (rzecz jasna, "tolerowana przez Wielgusa"), pobicie dziennikarzy "GP", szkalowanie tych dziennikarzy na łamach "NDz", wspomnienie o ks. T. Isakowiczu-Zaleskim, a nawet "ubliżanie żonie prezydenta" przez o. T. Rydzyka. Nie za dużo problemów naraz, jak na jeden list do Ojca Świętego? I do których z tych kwestii miałby się On ustosunkować? Może miałby w punktach odpowiedzieć, jak dane zagadnienie rozwiązać?
Gdy tylko się pojawiły zastrzeżenia dot. przeszłości Wielgusa, należałem do tych, którzy byli przeciwko jego kandydaturze na arcybiskupa Warszawy, a cały niesławny ingres uważałem za niepotrzebny skandal. Wielokrotnie też brałem w dyskusjach stronę dr. P. Milcarka czy nawet T. Sakiewicza, choć ten ostatni (wraz z T. Terlikowskim) niejednokrotnie dopowiadali do zawartości teczek Wielgusa to, czego nie można było z nich wprost wyczytać. Obecny jednak list red. naczelnego "GP" stawia pod dużym znakiem zapytania sensowność działań tego dziennikarza i publicysty. Pytanie: skąd taki przedziwny pomysł? O co tu chodzi?
Odpowiedzi należy szukać raczej w poprzednim wpisie Sakiewicza (pod eleganckim tytułem "Prywatny Kościół"):
"Seria publikacji ["NDz" - przyp. F.Y.M.] ukazuje się przed pielgrzymką Radia Maryja na Jasną Górę. Na pielgrzymkę udaje się arcybiskup Wielgus. Z dostepnych mi informacji wynika, że w czasie pielgrzymki Wielgus ma być przywitany jako ktoś w rodzaju męczennika. Stanie się to w obecności władz państwowych i posłów. Wszyscy mieli zostać zaskoczeni reakcją tłumu i biskupów, które owacyjnie przyjmą Wielgusa."
To o to ten krzyk rozpaczy? Wyglądałoby na to, że Sakiewicz zajmuje się teologią moralną lub stał się jakimś doradcą Episkopau d/s wiary. Z sugestii Sakiewicza wynika bowiem to, jakby Wielgus nie miał prawa uczestniczyć w jakichkolwiek nabożeństwach, a nawet pełnić posługi kapłańskiej. Nie wiem, doprawdy, co Sakiewiczowi do tego, czy Wielgus pojawi się na pelgrzymce Radia Maryja, czy nie - i co mu do tego, czy Wielgus "miałby być kimś w rodzaju męczennika"? Czyż nawet osoba posądzona o agenturalność (kwestia dowodów tej agenturalności nie jest tak definitywnie przesądzona, podkreślam) nie ma prawa do jakiejś ekspiacji? Wg Sakiewicza, chyba nie.
S. Michalkiewicz, gdy wybuchła wrzawa wokół sprawy Wielgusa namawiał, by obie strony sporu nie szły ze sobą na wojnę, tylko starały się jakoś z dystansem podejść do sprawy, gdyż prawdziwi wrogowie są gdzie indziej. Chyba nie do końca się to udało środowisku "NDz", ale mam wrażenie, że nerwy zawiodły zupełnie także Sakiewicza, który chce niebiosa niemal poruszyć z powodu kolejnego "zgorszenia, jakie się szykuje". W ten sposób jednak nie zauważa, że może poczynić więcej szkody niż pożytku, gdyż w sytuacji, kiedy głos Sakiewicza podchwytują i nagłaśniają środowiska, które wcześniej utopiłyby naczelnego "GP" w łyżce wody, powinien mieć on świadomość, że z jego rozpoznaniem współczesnych zagrożeń w Polsce jest coś nie tak, niestety. Aczkolwiek na nawrócenie nigdy nie jest za późno.