Free Your Mind Free Your Mind
16933
BLOG

Białe plamy smoleńskie (2)

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 364

 

Już kiedyś ten wątek podejmowałem (http://freeyourmind.salon24.pl/319951,biale-plamy-smolenskie), teraz jednak wracam do niego w kontekście aktywności prezydenckich akustyków, aktywności owianej mgłą (nie tylko smoleńskiej czy katyńskiej) tajemnicy. Według relacji M. Wierzchowskiego, telefonował on 10 Kwietnia rano z lotniska Siewiernyj do min. J. Sasina jeszcze zanim, podkreślam, zanim cokolwiek niepokojącego się wydarzyło (http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/rosjanie-odsuneli-nas-od-wraku/):
 
Kiedy czekałem na lotnisku, wykonałem ostatnią rozmowę telefoniczną z ministrem Jackiem Sasinem. Później oczekiwaliśmy na przylot samolotu, luźno rozmawiając. W pewnym momencie usłyszałem świst silników samolotu i później zapadła cisza. Tak to zapamiętałem: żadnego huku, nic, tylko świst i cisza. Następnie zobaczyłem, że w stronę, z której doszedł ten dźwięk, szybko ruszają samochody rosyjskiej ochrony. Wsiadłem do samochodu ambasadora Bahra i razem z nim pojechaliśmy za samochodami rosyjskimi. Do głowy mi nie przyszło, że mogło się zdarzyć coś złego. Myślałem, że Rosjanie się zagapili, samolot wylądował, a oni zapomnieli na czas ruszyć kolumną. Byłem zdezorientowany, zastanawiałem się, jak teraz zorganizować podjazd samochodów pod samolot. Przejechaliśmy pasem startowym do końca, a następnie – gdy samochody się zatrzymały – wysiadłem, rozejrzałem się i pobiegłem do muru oddzielającego lotnisko od miejsca katastrofy na skraj polany, gdzie upadł samolot.  [Tu nawiasem mówiąc, ciekawe rozumowanie: urzędnik KP zastanawia się „jak zorganizować podjazd samochodów”, a następnie biegnie na miejsce, „gdzie upadł samolot” – przyp. F.Y.M.].
 
Treści owej rozmowy w ogóle nie znamy, mimo upływu czasu – nie podaje jej przy żadnej okazji ani Wierzchowski, ani Sasin, niestety, a okazji do tego typu zwierzeń mieli obaj wiele. Z kolei inny słynny uczestnik „białoruskiego safari” A. Kwiatkowski w książce Mgła twierdzi, że Wierzchowski dzwonił do nich (w domyśle, do Katynia) z informacją o tym, że doszło do jakiejś awarii:
 
W pewnym momencie  odebraliśmy telefon od Marcina Wierzchowskiego, który był na lotnisku. Mówił, że coś jest nie tak, że była jakaś awaria. Pamiętam swoją pierwszą myśl, że samolot nie zmieścił się w pasie, nie wyhamował, zjechał z niego – tak sobie tę „awarię” wyobraziłem (s. 88). [Kwiatkowski wyobraża sobie awarię akurat w taki sposób (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/382860,samolot-zjechal-z-pasa), a nie np. że samolot wylądował w innym miejscu – to też interesujące, ale mniejsza teraz z tym. Szczegółów tej rozmowy o awarii przecież nie znamy, bo Kwiatkowski nam ich nie podaje – przyp. F.Y.M.].
 
Z relacji jeszcze innego prezydenckiego akustyka J. Opary kompletnie nic nie wiemy o telefonach od Wierzchowskiego rankiem 10 Kwietnia, ten pierwszy zresztą „gdy wszystko było gotowe”, przycupnął gdzieś w Lesie Katyńskim i wyłączył telefon wraz z kimś jeszcze, więc Wierzchowski do niego i tak by się nie dodzwonił:
 
Generalnie wszystko było gotowe, powoli zbliżał się, powoli zbliżała się godzina przyjazdu p. Prezydenta, my  wyłączyliśmy telefony komórkowe, żeby nie zadzwoniły w nieodpowiedniej chwili (http://freeyourmind.salon24.pl/317635,o-ile-dobrze-pamietam-czyli-zeznania-opary; por. też http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/fsb-z-karabinami-w-smolenskim-hotelu/) [Określenie „nieodpowiednia chwila” brzmi tu wyjątkowo dwuznacznie – przyp. F.Y.M.].
 
Natomiast z, cytowanej już przeze mnie w notce (http://freeyourmind.salon24.pl/510465,bilingi-i-nie-tylko), relacji M. Grodzkiego – który po „odprowadzeniu” odlatujących z Okęcia i zrobieniu słynnego zdjęcia „komórką blekbery” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/anomalie.html), jak to opowiadał potem przed surowym obliczem ZP niezapomniany, acz nieco podenerwowany T. Szczegielniak (http://freeyourmind.salon24.pl/398929,tajemnice-okecia-2), wrócił do domu – wiemy, że Wierzchowski jeszcze przed 9-tą dzwonił do niego (z XUBS, jak można podejrzewać, choć w historii smoleńskiej niewiele rzeczy jest stuprocentowo pewnych), twierdząc, że: samolot się rozbił, że wszyscy zginęli.  Pan Prezydent, Kasia Doraczyńska, wszyscy.
 
Jeśli zaś weźmiemy do ręki jakąkolwiek relację Sasina (przynajmniej z tych upublicznionych, a było ich naprawdę mnóstwo) – nie znajdziemy w niej zbyt wielu, a ściślej,  żadnych wzmianek o telefonach Wierzchowskiego  sprzed  jego przybycia na „miejsce katastrofy”. Nie ma ani wspomnianej przeze mnie na początku 1) „ostatniej” rozmowy Wierzchowski-Sasin, ani też 2) rozmowy Wierzchowski-(Sasin?)-Kwiatkowski o „jakiejś awarii”. We wszystkich opowieściach Sasina przewija się tylko i wyłącznie wątek telefonowania Wierzchowskiego już z pobojowiska. Wspomina tę rozmowę także Kwiatkowski (Mgła, s. 88-89):
 
Znów zadzwonił nasz kolega czekający na lotnisku i, płacząc, mówił jakieś nie do końca zrozumiałe dla nas zrozumiałe zdania. On w tym czasie już był na miejscu katastrofy, pojechał tam z ambasadorem Bahrem i widział to wszystko. Nie byliśmy w stanie go zrozumieć ani wyobrazić sobie tego, o czym mówił, staraliśmy się więc go uspokajać. Minister Sasin podjął decyzję, że powinniśmy pojechać na lotnisko.
 
Z tego więc, co mówi Kwiatkowski (nieprzesłuchiwany przez ZP, pamiętajmy), wynika, że dopiero po tym kolejnym telefonie Wierzchowskiego „zapadła decyzja”, w gronie prezydenckich akustyków stacjonujących twardo w Katyniu przy krzesełkach i nagłośnieniu, o wyjeździe na XUBS – nie wiemy zbyt wiele o tym, co dokładnie się działo wcześniej. Mimo upływu trzech lat ta właśnie biała plama historii smoleńskiej wciąż wygląda wyjątkowo okazale. Można by nawet rzec, iż powiększyła się ona wraz z publikacją książki świetnego tandemu śledczego ze szkoły Macierewicza, a więc L. Misiaka i G. Wierzchołowskiego, tj. Musieli zginąć (nakład 40 tys. egz., a chyba jeszcze były dodruki). W tejże publikacji autorzy dziwili się, że Sasin nie był osobiście na XUBS witać delegację, dziwili się, że trudno jest ustalić „ostatecznego autora” tzw. listy pasażerów (J. Strużyna ze swym biurem odsyłał ich akurat do Sasina), dziwili się także, że istnieją zdjęcia Wierzchowskiego etc. z XUBS, które nie zostały nigdzie opublikowane (nawet w Musieli zginąć). Dziwili się zatem Misiak z Wierzchołowskim i dziwili, ale o te wszystkie dziwności min. Sasina już jakoś nie dopytali, choć przecież zamieścili z nim parostronicowy wywiad w swej knidze z olbrzymim zdjęciem „ocalałego”.
 
Wątek Wierzchowskiego w tej rozmowie tandemu śledczych z Sasinem jednak powrócił, choć li tylko w kontekście „prezydenckiej kolumny” oraz „nieobecności BOR-u”. Rzućmy okiem na ten fragment ich dialogu (s. 77):
 
M&W: Jak wiadomo, na lotnisku Siewiernyj nie było pirotechnika Biura Ochrony Rządu ani żadnego z funkcjonariuszy BOR-u. Byli jednak urzędnicy Kancelarii Prezydenta, Maciej Jakubik i Marcin Wierzchowski, którzy mogli zwrócić na to uwagę. Czy nie powinni się zainteresować, gdzie jest BOR i dlaczego nie ma podstawionej, uformowanej w szyk przewidziany w protokole dyplomatycznym, kolumny samochodowej? Gdy oglądaliśmy relacje z innych wizyt polskich władz, zawsze kolumna była podstawiona w pełnym szyku.
 
JS: Wierzchowski niewiele mógł zrobić w tej sytuacji. On przyjechał tam po to, żeby być przy schodach, jak wyląduje samolot i rozlokować ludzi w samochodach.
 
M&W: Nie zdziwiło go, że nie ma funkcjonariuszy BOR-u?
 
JS: Urzędnicy naszej kancelarii na pewno zauważyli, że nie ma funkcjonariuszy BOR-u. Tego nie da się nie zauważyć. Nie wiem, dlaczego Wierzchowski nie zadzwonił do mnie i nie powiedział, że nie ma ochrony BOR-u.  O tym fakcie dowiedziałem się po katastrofie.
 
M&W: Marcin Wierzchowski powiedział nam, że już w Warszawie, przed 10 kwietnia 2010 r., było wiadomo, że Rosjanie nie przewidzieli samochodu dla ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. A przecież zgodnie z przepisami przysługiwał mu status VIP-a i ochrona BOR-u.
 
JS: Nie miałem na ten temat informacji. Dla mnie było jasne, że mają być dwa samochody, a pozostali mają jechać dwoma autobusami. Rosjanie chcieli ograniczonej kolumny.
 
M&W: Według protokołu dyplomatycznego miały być oprócz trzech autokarów dwa M-busy 12 -osobowe, jeden dla członków delegacji oficjalnej, drugi dla członków Rodzin Katyńskich, no i samochód VIP dla dyrektora Mariusza Kazany oraz auto dla ambasadora Bahra i ministra Stasiaka. Tych samochodów nie sprawdzono pirotechnicznie, bo pirotechnik BOR-u zamiast na płycie lotniska był na cmentarzu.
 
JS: Jeśli chodzi o sprawdzenie pirotechniczne samochodów, to nie odbywa się ono na pół godziny przed lądowaniem samolotu. Często byłem na lotnisku, gdy prezydent miał lądować.  Najczęściej nikt nic już nie robił pół godziny przed przylotem prezydenta. Wszystko było zrobione wcześniej. W Smoleńsku też tak powinno być.
 
xubs
 
I co tu znowu pojawia się ciekawego, pomijając to, na co zwracałem uwagę, a więc, że (po raz kolejny) całkowitym milczeniem okryta jest kwestia telefonów od Wierzchowskiego? To, że o fakcie braku ochrony BOR-u na lotnisku Sasin miał się dowiedzieć po katastrofie. Jest to rzecz niby znana (już od czasu światowej premiery katastroficznego filmu Mgła z udziałem licznych superbohaterów w garniturach), lecz niezwykle dziwna, przedziwna, bo czyż nie przybył ów Sasin w piątek wieczorem 9 kwietnia 2010 do Smoleńska (z Mińska) na organizacyjne rozmowy i to z udziałem także funkcjonariuszy BOR?:
 
M&W: Ambasador Jerzy Bahr w jednym z wywiadów powiedział, że poznał Pana dopiero po katastrofie, na zgliszczach.
 
[Nie wiem, swoją drogą, o jaki wywiad autorom chodzi, bo chyba nie ten dla T. Torańskiej; z niego pamiętam, że Bahr wskazywał na  spotkanie dopiero w Katyniu po swoim przyjeździe z lotniska  – najpierw z A. Macierewiczem i zaraz potem z Sasinem: Dojechaliśmy do Katynia. Wysiadłem z samochodu i pierwszą osobą, która do mnie podeszła, był Antoni Macierewicz. (...)  Poprosił o numer telefonu. Nie pamiętam, czyj. Chyba kogoś z ambasady, bo był w mojej komórce, a w komórce miałem głównie ludzi z ambasady. Dałem. Podszedł minister Sasin z Kancelarii Prezydenta. Wcześniej go nie znałem.  Starałem się okazać mu serdeczność. Nagle stracić szefa, z którym się było blisko, wydawało mi się strasznym ciężarem  (http://freeyourmind.salon24.pl/404659,2-przesluchanie-sasina-cz-1) – przyp. F.Y.M.].
 
xubs
 
JS: To nie jest prawda. Ten wywiad mnie zdziwił, bo ja się z Bahrem spotkałem poprzedniego dnia przed katastrofą w hotelu w centrum miasta. Ja przyjechałem do hotelu, on był tam z Tadeuszem Stachelskim z Protokołu Dyplomatycznego [też nieobecny na wysłuchaniach ZP – przyp. F.Y.M.]  MSZ-etu. Usiedliśmy przy kawie, rozmawialiśmy o tym, jak wszystko jest zorganizowane. Potem było spotkanie z wojskowymi i szefem grupy BOR-u, która była na miejscu.  Spotkanie było długie, mieliśmy do omówienia wiele spraw związanych z programem uroczystości następnego dnia, dlatego trudno mi uwierzyć, że ambasador Bahr tego spotkania nie pamięta  (s. 78).
 
Jeśli więc Sasin osobiście omawiał 9-04-2010,  jak wszystko jest zorganizowane, nie tylko z Bahrem, lecz i z samym szefem grupy BOR, to chyba musiał się też dowiedzieć, iż żadnej ochrony BOR na XUBS się nie planuje wysyłać – ciężko bowiem przypuszczać, że o tak podstawowej sprawie, jak ta, jak będzie wyglądać sytuacja na docelowym lotnisku, nikt by nie napomknął. Czy nie w związku z tym Sasin zrezygnował nazajutrz z porannego pobytu na XUBS w dniu 10-04 i czekania na wojskowym smoleńskim lotnisku na prezydencką delegację?:
 
w trakcie tej rozmowy [z urzędnikami KP przy śniadaniu – przyp. F.Y.M.] zmieniłem ustalenia poprzedniego dnia. Mianowicie stwierdziłem, że jednak... lotnisko jest takim miejscem, które yyy... nie niesie żadnych niebezpieczeństw. Paradoksalnie nie niesie żadnych niebezpieczeństw, yyy... problemów z yyy...ląd... czy, czy... z... yyy... jakby z początkiem tej wizyty, no, że samolot, stwierdziłem, samolot po prostu wyląduje, wszyscy z tego samolotu wysiądą, będą podstawione yyy... będą podstawione samochody... Zresztą pracownicy kancelarii byli na pokładzie samolotu, więc stwierdziłem, że jakby oni wzmocnią również yyy... tą obsługę techniczną yyy... delegacji.
 
xubs
 
Sasin zrezygnował z udziału w powitaniu, jak wiemy, mimo że był tam, tj. na XUBS, przez KP formalnie zgłoszony (wraz z Kwiatkowskim) „stronie rosyjskiej” jako członek delegacji oczekującej. Jak opowiadał bowiem Szczegielniak:
 
p. Katarzyna Doraczyńska w tym okresie była na urlopie, ja ją częściowo zastępowałem, więc na yyy... była potrzeba formalnego zgłoszenia mnie, jak również dwóch osób na lotnisku na Okęcie yyy... celem pomocy przy yyy... doprowadzeniu osób do samolotu, jak również tutaj  była prośba o zgłoszenie yyy... p. ministra Jacka Sasina i dwóch osób mu towarzyszących – p. Adama Kwiatkowskiego i p. Marcina Wierzchowskiego, jak również samochodu i kierowcy na lotnisko... na lotnisko w... Smoleńsku.
 
Może zatem z tego powodu, że nieoficjalnie skądś wiedziano, iż prezydencka delegacja (w tej swej najważniejszej części) właśnie nie wyląduje na XUBS, lecz w jakimś innym miejscu – nie wysyłano tam nie tylko ochrony BOR-u, lecz i wysłano zupełnie pro forma niskiego w KP rangą Wierzchowskiego?
 
xubs
 
W tej natomiast materii, tj. co 10 Kwietnia w przeróżnych instytucjach, także w KP,  wiedziano nieoficjalnie, rozpościera się jednak największa smoleńska biała plama.

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka