Free Your Mind Free Your Mind
9005
BLOG

SMS-y smoleńskie lub "komórki milczą" (2)

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 222

 

Jak wszyscy pamiętamy, 10 Kwietnia, spora część wiedzy o tym, co się działo, stało, miało stać lub też mogło stać z Delegatami udającymi się z Prezydentem na katyńskie uroczystości, przekazywana była w różnych kręgach instytucjonalno-osobowych za pomocą dość nietypowego kanału komunikacyjnego, bo zwykłych SMS-ów. Można by zapewne sporządzić całą rozpiskę (na ile chronologicznie by się ją udało skonstruować, to osobna sprawa) dotyczącą tego, kto kiedy jakiego SMS-a o jakiej treści otrzymał. SMS-y miały krążyć zarówno na poziomie przedstawicieli instytucji państwowych (typu MSZ, prezydencka kancelaria itd.), jak i instytucji medialnych (typu TVP Info, TVP). Część SMS-ów się na przestrzeni lat całkiem nieźle zachowała (przynajmniej w pamięci tych, co je otrzymali i o tychże wiadomościach jako świadkowie opowiadali), a część się skutecznie „skasowała” nie tylko z pamięci w komórkach, ale i z szarych komórek.
 
Treści części SMS-ów się jakoś domyślamy (T. Szczegielniak z KP wysyła SMS-a z Okęcia do M. Jakubika lub M. Wierzchowskiego z KP, gdy tupolew startuje o 7.17 (O 7.17 samolot wystartował. Dokładnie to pamiętam, bo o tej godzinie wysłałem sms-a pracownikowi KP, który był na miejscu na lotnisku w... yyy... w Smoleńsku http://freeyourmind.salon24.pl/398929,tajemnice-okecia-2)), o części SMS-ów zaś (np. w instytucjach wojskowych, okołowojskowych i specsłużbach) nie wiemy od trzech lat zupełnie nic (a byłoby o co pytać, skoro Inspektorat ds. Bezpieczeństwa Lotów (MON), jak zapewniała nas (latem 2011) „komisja Millera” ustami ppłk. R. Benedicta, otrzymuje 10-04 info o „zdarzeniu w Smoleńsku” dopiero o godz. 9.12; por. http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2013/01/FYM-Aneks-4-do-CzsK.pdf, s. 22-23. Czyżby więc wcześniej żaden SMS nie napłynął ani telefon się w tymże Inspektoracie (czy szerzej w MON) nie odezwał?)
 
Niektóre z SMS-ów miały charakter informacyjny  (Startujemy),  inne, by tak rzec, meta-informacyjny –  moonwalker S. Wiśniewski dostaje w pewnym momencie (o której godzinie, nie wiemy) SMS-a o treści (wg ustaleń M. Krzymowskiego i M. Dzierżanowskiego): TVP Info podaje, że w Smoleńsku rozbił się samolot z prezydentem. Jesteś na miejscu? Z kolei w kręgach elitarno-rządowych krążyć ma SMS dezinformacyjno-kreatywny: Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił. (Jeszcze inne SMS-y miały 10 Kwietnia charakter wybitnie mroczny (Pozdrowienia z Katynia) lub wprost mrożący krew w żyłach (Giniemy, ratujcie nas!  (por. http://freeyourmind.salon24.pl/403331,1-przesluchanie-sasina)), ale potem w oficjalnej narracji kwestionowano wiarygodność tych wysyłanych wiadomości – ten wątek więc tu pomijam z tego prostego powodu, że telefony ofiar spoczęły generalnie w, znowu się wyrażę nieco eufemistycznie,  depozytach specjalnego znaczenia; por. też http://freeyourmind.salon24.pl/461314,depozyty-i-depozytariusze).
 
Czemu w tak poważnych sprawach i w tak niezwykłym dniu, w tak wyjątkowych okolicznościach wysyłano (w tylu instytucjach) SMS-y, a nie po prostu telefonowano  (zwykle wklepanie SMS-a zajmuje więcej czasu aniżeli wyszukanie numeru telefonu i kliknięcie połącz)? A może jednak telefonowano, tylko z biegiem czasu... „komórki zamilkły” (że tak powiem, nawiązując do wypowiedzi W. Waszczykowskiego z 10 Kwietnia sprzed godziny 10 rano na antenie radiowej Trójki (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/komorki-milcza.html), a dotyczącej telefonów borowców mających towarzyszyć prezydenckiej delegacji) – „komórki zamilkły”, tj. część rozmów skasowała się w pamięci osób rozmawiających, a tym bardziej zniknęła z billingów i innych papierów?
 
Tak czy tak proponuję prześledzić krótką a barwną historię „nabywania wiedzy o zdarzeniu smoleńskim” przez jednego z dziennikarzy, który 10-04  był na miejscu w Smoleńsku i – jako się rzekło – dochodziły do niego bezpośrednio lub pośrednio różne istotne tekstowe wiadomości. Książka P. Kraśki, bo o tym żurnaliście mowa, mimo że była  pierwszą „smoleńską” (ukazała się w 2010 w ciągu paru miesięcy po tragedii), została, w okrojonej (pod względem zdjęciowym) wersji, wznowiona rok później (w 2011) – udało mi się ją zupełnie przypadkiem znaleźć na jakiejś wyprzedaży i zagłębiłem się w jej lekturę ponownie. I się nie zawiodłem, bo tekst sprowokował mnie do kolejnych pytań – właśnie co do kwestii  krótkich informacji tekstowych.
 
Początek publikacji Kraśki już był przeze mnie cytowany (http://freeyourmind.salon24.pl/285796,oko-zaby-4), lecz teraz poddam go (może nazbyt drobiazgowej, ale mam nadzieję, że istotnej dla śledztwa) analizie. Kraśko, jak wiemy, to nie tylko autor pierwszej książki o „Smoleńsku”. To również pierwszy  reporter/dziennikarz pokazany  ze Smoleńska  z okolic XUBS już „po katastrofie”. Jest on pokazany 10 Kwietnia na ekranach wcześniej nawet aniżeli moonwalker Wiśniewski. Książkowa relacja Kraśki rozpoczyna się od jego powrotu ze śródmieścia smoleńskiego – dziennikarz jedzie (z kimś, nie podaje, niestety, z kim) do hotelu Nowyj, lecz – jak zaznacza – nie wie (jeszcze), co się stało. Dlaczego w takim razie Kraśko wraca do ruskiego hotelu, skoro nic się nie stało? Dlaczego nie udaje się prosto do Katynia, do innych ludzi mediów? Nie wiemy. Czy hotel Nowyj leżał na trasie Kraśki z centrum do Katynia właśnie?  Whatever. Czytamy:
 
Wozy strażackie. Stare, wielkie, zakurzone ubłocone wozy strażackie. To dla mnie początek wszystkiego, co stało się 10 kwietnia. Przy tej drodze nie było krawężnika ani chodnika, tylko pas ubitej ziemi. I to po nim jechali strażacy, żeby przebić się przez korek, a ich wozy wzbijały tumany kurzu [można by sądzić, że to cały konwój przeciwpożarowy gna – przyp. F.Y.M.].  Nie miałem wtedy pojęcia, dokąd jadą [wiadomość się nie rozeszła błyskawicznie, skoro część osób z TVP pozostawała w hotelu przy XUBS? - przyp. F.Y.M.]. Pomyślałem, że był jakiś wielki karambol [nie przyszedł jeszcze żaden SMS wyjaśniający sytuację? - przyp. F.Y.M.]. Ta droga nie prowadziła na lotnisko, tylko do naszego hotelu. Wracaliśmy z centrum miasta [z jakiego powodu? - przyp. F.Y.M.]. Gdy zobaczyłem sznur samochodów, przyśpieszyłem. „Jeśli są takie korki i coś się stało, lepiej wcześniej wyjechać do Katynia. A najlepiej od razu”.
 
W hotelu wszedłem do pokoju Alicji Daniluk-Jankowskiej, która tego dnia była wydawcą programu, właśnie do niej ktoś dzwonił: - Coś się stało z samolotem, awaria (s. 8).
 
Kraśko wraca do hotelu, w którym dowiaduje się, że coś się stało z samolotem. Dowiaduje się tego jednak nie po drodze - np. na parkingu po wyjściu z auta (po przyjeździe), w recepcji hotelowej, na korytarzu od ludzi z obsługi etc. - lecz dopiero, gdy spotka się z koleżanką z TVP. Nie ma nawet, w tej wieści zasłyszanej przez Kraśkę, mowy o tym,  z jakim samolotem coś się stało (i  jak poważna awaria) i gdzie się to coś stało; tak jakby sprawa była zupełnie oczywista, tj. że chodzi o „prezydenckiego tupolewa” a nie np. o... „prezydenckiego jaka” (i chodzi o polankę przy murze XUBS, a nie jakieś inne miejsce). Skoro zatem rzecz jest oczywista, to czemu Kraśko nie wydzwania naraz gorączkowo do 36 splt, na Okęcie, do MSZ i Bóg wie jeszcze do jakich ludzi/instytucji, by wywiedzieć się, co się dokładnie stało i co z pasażerami tego awaryjnego samolotu? Czemu nie dzwoni on do ludzi z prezydenckiej kancelarii? Czemu dziennikarz TVP nie korzysta po prostu ze swojej komórki? Czy zatem wtedy jest (w jego postrzeganiu) sytuacja poważna (a więc wymagająca natychmiastowego działania i dowiadywania się szczegółów), czy nie?
 
Z dalszego opisu Kraśki wynika, jak może pamiętamy, że z hotelowego pokoju (on i ktoś jeszcze) dziennikarz dość spokojnie przygląda się temu, co się dzieje na zewnątrz, a więc dopiero po jakimś czasie decyduje się on pobiec w okolice smoleńskiego północnego lotniska. Czy nie ujawnia się tu taki (analogiczny) spóźniony zapłon lub też refleks szachisty, jak u moonwalkera?
 
Z góry przez okno zobaczyliśmy więcej. Wozy strażackie skręcały pod stację benzynową i płot z tyłu lotniska. Do pasa startowego był stąd kilometr, do głównej bramy następne dwa. Dlaczego przyjechała tu straż? (s. 8-9)
 
Czy to ostatnie pytanie nie jest dość zaskakujące, skoro sam Kraśko już został poinformowany w hotelowym pokoju o awarii samolotu? Czyżby dziennikarz nie wiedział jeszcze,  gdzie ta awaria zaszła? Nie przyszedł jakiś SMS na ten temat, tzn. z  lokalizacją zdarzenia (Smoleńsk-Siewiernyj)? I co najważniejsze: czy nie widać żadnego dymu nad drzewami? Nie widać żadnych oznak ognia, do gaszenia którego (no bo po co innego?) przybyła w te pędy ruska pożarna straż? Nic szczególnego nie widać z hotelowych okien? Taka jest mgła dla dziennikarskich oczu?
 
Zobaczyliśmy limuzyny, które miały przewieźć delegację spod samolotu do Katynia. Też skręciły pod płot, po czym zawróciły w stronę centrum miasta (s. 9).
 
Jeśli była to m.in. limuzyna Bahra (por. relację jego kierowcy G. Kwaśniewskiego: http://polska.newsweek.pl/smolensk--nieznana-relacja-oficera-bor,68588,2,1.html), to akcja opisywana przez Kraśkę rozgrywałaby się w okolicach godz. 9 rano pol. czasu (jeśli za punkt orientacyjny przyjmiemy też rozmowę Bahra z gostkiem z „centrum operacyjnego” o godz. 9.07). O tej więc godzinie, czyli koło 9-tej, Kraśko nie widzi żadnego dymu nad drzewami – żadnych oznak pożaru (por. też http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2012/07/tuz-po-9-tej-10-04.html)? Nie przesłania wszystkiego złowieszcza mgła?
 
Pobiegliśmy do wyjścia [kto oprócz Kraśki? - przyp. F.Y.M.].  W ostatniej chwili ktoś jeszcze krzyknął, że przyszła depesza o ofiarach, mogą być ranni.
 
Gdy Kraśko przybywa do hotelu, jak cytowałem na początku, dowiaduje się o „awarii samolotu” – gdy zaś wybiega on z hotelu, wie już z jakiejś depeszy (od kogo i do kogo?) o ofiarach i tym, że mogą być ranni. Jak dokładnie brzmi depesza, my z kolei nie wiemy – nie jest też podane w książce: kto przysyła depeszę i do jakiego adresata. Czy to faktycznie depesza informująca o wypadku i rannych, czy może jakiś nowy („sieciowy”, „zbiorowy”) SMS do pracowników TVP? Nie znamy nawet dokładnej godziny tej (depeszowanej ponoć) wiadomości, która jakimiś bokami dociera do Kraśki i jego kolegów/koleżanek z telewizji. Jeśli jednak (jak mówi owa „depesza”) mogą być ranni, to czemu Kraśko trzyma się wtedy zakurzonych wozów strażackich, a nie szuka przede wszystkim smoleńskich karetek pogotowia?
 
Przy płocie i przy wozach strażackich było już pełno ludzi: strażacy, milicjanci, ci, którzy pracowali albo mieszkali obok. Nie było jednak żadnej z naszych ekip, żadnej z naszych kamer. Wszyscy już byli albo w Katyniu, albo przy filharmonii w Smoleńsku, gdzie miał być później prezydent [dlaczego zatem Kraśko nie pozostał  przy filharmonii, tylko wracał, by pojechać do Katynia, a ostatecznie wylądował w hotelu Nowyj, by robić potem pierwszą relację z XUBS? - przyp. F.Y.M.]. Zobaczyliśmy reporterów z innych stacji, ale wszyscy wiedzieli to samo: - Samolot skrzydłem zawadził o drzewo.
 
Kraśko słysząc to, że samolot skrzydłem zawadził o drzewo, a więc na nowo wiedząc to co (właśnie wiedzą) wszyscy reporterzy będący na miejscu (którzy dokładnie, my z kolei nie wiemy; czy np. Kraśko już widział się z W. Baterem, czy nie; czy widział się może z J. Mrozem, czy nie), już najwyraźniej nie pamięta ani o „awarii”, ani o „rannych”, o których się dowiedział chwilę temu z tych czy innych zaufanych źródeł z Polski. Dziennikarz jest z kimś przy smoleńskim Siewiernym, lecz nie wiemy z relacji świadka, z kim, bo operator TVP R. Sęp dopiero za chwilę nadjedzie z wozem transmisyjnym i sprzętem.
 
Pewnie po wylądowaniu zjechał z pasa i w nie [drzewo] uderzył. Każdy z nas leciał kiedyś tym samolotem i zdarzały się różne lądowania, lecz coś takiego?
 
I znowu zagadka. Kraśko tyle już wie o elektryzującym dziennikarzy, smoleńskim zdarzeniu i nie szuka w żaden sposób  tego samolotu, co zjechał z pasa (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/382860,samolot-zjechal-z-pasa)? Przed chwilą czytaliśmy, jak Kraśko opowiadał o tym, gdzie kończy się pas startowy na pobliskim ruskim wojskowym lotnisku, gdzie jest taka a taka brama na Siewiernym. Czemu naraz (tak spostrzegawczy i zorientowany w otoczeniu smoleńskiego hotelu Nowyj) dziennikarz polskiej telewizji sterczy przy jakimś płocie  za tym  lotniskiem, skoro do tej pory (jak przynajmniej wynika z opisu w książce Kraśki) niczego związanego z wypadkiem lotniczym nie zauważył; nawet dymu, pożaru?
 
I następna wiadomość przychodząca z Polski do Kraśki:
 
Z Warszawy dostałem SMS-a już nie o rannych, ale zabitych. Jeszcze bez żadnych liczb. Niemożliwe, komuś puściły nerwy i podaje niesprawdzone informacje [ale jak ktośpodaje,skoro to SMS wysłany do Kraśki? - przyp. F.Y.M.]. Po paru minutach przyjechał pierwszy z samochodów Telewizji Polskiej. To Radek Sęp, doświadczony operator, z którym byliśmy razem w Gazie, Kijowie i dziesiątkach innych miejsc. Nic nie mówiąc do siebie, zaczynamy biec.(...) Obok jest nasz producent Marek Czunkiewicz. Przed nami stoi zwarty kordon milicjantów, skutecznie powstrzymujący wszystkich, którzy chcą zobaczyć, co się stało [czyli wszyscy już wiedzą,  gdzie się to coś stało - skąd to wiedzą - stąd, że kordon milicji zagradza? - przyp. F.Y.M.] (s. 9-10).
 
Przypomnijmy sobie zatem: dziennikarz Kraśko 10 Kwietnia zbiega na dół ze smoleńskiego hotelu Nowyj (po wieściach o awarii samolotu i o rannych – oraz po obserwacji paru wozów strażackich i limuzyn dyplomatycznych), a po paru chwilach oczekiwania nadjeżdża wóz TVP (z Katynia zapewne) i pojawia się przy murze XUBS operator R. Sęp. W międzyczasie zaś dziennikarz dostaje jeszcze jednego SMS-a z Polski – o zabitych (ludziach będących na pokładzie samolotu). I teraz uwaga – Kraśko i Sęp, przebijają się przez kordon ruskich mundurowych, biegną w stronę pobojowiska, kiedy to (tj. w tymże biegu) powstaną te rozedrgane migawki Sępa z okolic „miejsca katastrofy” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/tvp-info-10iv-od-940.html), a wtedy dochodzi do Kraśki jeszcze jeden ważny SMS:
 
Gdy zobaczyli nas milicjanci, którzy byli przy samym wraku, rzucili się w naszą stronę. Zostaliśmy zatrzymani 100 metrów wcześniej. Dostałem SMS-a od kogoś z redakcji Wiadomości: „Według naszego MSZ ekipy ratownicze próbują wydobywać pasażerów”.
 
Odkładam w tym momencie książkę dziennikarza TVP. Nasuwa się bowiem kolejne fundamentalne pytanie: skąd pochodziły wieści przekazywane ewidentnie z Warszawy do Smoleńska, o treści kolejno: awaria, ranni/ofiary, zabici? Wiadomość podawana w mediach przez P. Paszkowskiego z MSZ-u, a sparafrazowana w SMS-ie, którego Kraśko ma dostać już w okolicy pobojowiska, pojawia się w rządowej telewizji o godz. 9.35  pol. czasu:
 
9.35
 
Nietrudno więc się domyślić, że te poprzednie SMS-y/depesze/wiadomości musiały do Kraśki i pozostałych osób z TVP, będących w Smoleńsku, docierać jakoś  wcześniej.
 
Ktoś powie: w czym problem, do licha? Może te wcześniejsze wieści również napływały z polskiego MSZ-u, wszak amb. J. Bahr już o godz. 9.07, stojąc na „dymiącym kartoflisku”, miał opowiadać dansingbubkowi dzwoniącemu z warszawskiego „centrum operacyjnego”, iż nie ma żadnego śladu życia  (na ruskim księżycu) (http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-msz-ujawnia-smolenskie-rozmowy-sikorskiego,nId,595431)? Ale jeśliby przyjąć nawet taką (zgoła absurdalną) przesłankę (tj. że MSZ  informuje z wyprzedzeniem ludzi TVP w Smoleńsku  o tym, co się w tymże Smoleńsku, kilkaset metrów od hotelu, w którym ci ludzie mieszkają, stało), to nasuwa się inne poważne pytanie: dlaczego Paszkowski podaje do mediów zupełnie fałszywą (w takim kontekście) informację o próbach wyciągania pasażerów z wraku, skoro o godz. 9.35 na XUBS nic takiego wcale nie zachodzi? Skąd też Kraśko wie przed godziną 9.35 o zabitych (z samolotu), skoro dopiero o 9.41  podawana jest oficjalnie informacja o 87 ofiarach śmiertelnych? Ktoś może powiedzieć, że może Kraśko (a z nim TVP) o zabitych wiedział już wcześniej od kogoś z MSZ-u, tylko dziennikarz tego nie zdążył podać, odnotować itp. W takim razie, czemu MSZ o 9.35 nie podaje po prostu i otwarcie informacji o  zabitych  - na antenie TVN24 tylko informuje o wydobywaniu pasażerów przez ratowników?
 
Czy więc 10 Kwietnia nie funkcjonuje czasem w naszym kraju w rozmaitych kręgach podwójny obieg informacji? Jeden  nieoficjalny, a ściślej  poufny (lub po prostu tajny), działający wedle poufnych reguł, drugi zaś  oficjalny, rządzący się własnymi (generalnie: spowolnionymi) prawami? Kiedyś, przed dwoma laty (marzec 2011), w poście http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/proste-pytania.html  starałem się pokazać, jak ewoluował przekaz medialny dot. zdarzenia. Awaria, problemy z lądowaniem, prawdopodobna awaria, samolot z prezydentem się rozbił,  KATASTROFA SAMOLOTU  (9.24), prezydencki samolot rozbił się... etc. (por. teżhttp://freeyourmind.salon24.pl/470694,obrazowanie-katastrofy-smolenskiej-i-jej-okolicznosci). Istota tej tajemniczej „ewolucji” (czy też obróbki skrawaniem „smoleńskiego” newsa) polega z jednej strony na tym, że o godz. 8.41  miało dojść do lotniczego wypadku ze śmiercią na miejscu 96 osób, ale dopiero o 9.41 podaje się, że zginęło 87 osób – a z drugiej strony na tym, że część wieści, które docierały do niektórych ludzi (niewykluczone właśnie, że w formie poufnych SMS-ów) jakoś się z czasem...  rozeszła i uległa... zapomnieniu.
 
Wspomniałem już w tej notce o Waszczykowskim. Nie kto inny a on wszak (pracujący wtedy w BBN przecież), podczas porannego programu na żywo w Trójce, powiada na antenie (gdy pojawiają się pierwsze katastroficzne newsy koło 9.30), że Prezydent mógł się przesiąść (Możemy tylko powiedzieć jeszcze to, że są inne, sprzeczne wiadomości, które mówią, że to nie ten samolot, że jednak jest nadzieja, że Prezydent mógł się przesiąść jednak. W tej chwili sprawdzamy. Docierają wiadomości sprzeczne. Są różne wiadomości, nie można potwierdzić jeszcze żadnej;  http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/komorki-milcza.html). Skąd taką niesamowitą informację o możliwej prezydenckiej przesiadce  10 Kwietnia (i gdzie? - jeszcze rankiem w Warszawie na lotnisku, czy już później, w jakimś innym miejscu?) Waszczykowski uzyskał? Na pewno nie z TVP, bo takiego SMS-a Kraśko już z Warszawy najwyraźniej nie dostał.
 
Chociaż, czy aby na pewno nie? Może po prostu nie zapamiętał? Red. S. Siezieniewski z TVP Info, rozmawiając (na antenie) ze stojącym nieopodal wozu strażackiego przy XUBS Kraśką 10-04 o godz. 10.23 (na chwilę, nim zostanie pokazany na tym kanale moonfilm Wiśniewskiego), dorzuca od siebie takie intrygujące spostrzeżenie:
 
Mówiłeś o warunkach pogodowych – czy tam jest rzeczywiście taka mgła? Bo mówiło się, oczywiście, wspominając o tym, że rządowe tupolewy, rządowy tupolew miał odwieczne kłopoty techniczne i niejednokrotnie kłopoty z... techniką właśnie powodowały, że... nasi przywódcy przesia-, przesiadali się do innych samolotów  (http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2013/01/FYM-Aneks-4-do-CzsK.pdf, s. przyp. 11).
 
Nie miał chyba na myśli - ani wcześniej w radiu (tj. koło 9.30) Waszczykowski, ani tym bardziej później Siezieniewski w TVP Info (koło 10.30) - przesiadki (Prezydenta) z jednego rządowego tupolewa do drugiego rządowego tupolewa 10 Kwietnia? Czyje oko bowiem widziałoby dwa tupolewy na Okęciu tamtego dnia? Oko kamery nieczynnego monitoringu?

start

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka