Free Your Mind Free Your Mind
11643
BLOG

Trudne początki

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 238

 

„Katastrofa smoleńska” miała tak zagadkowy przebieg, że przez długi czas nie sposób było ustalić ani kiedy dokładnie do niej doszło, ani kiedy dokładnie wyleciał z Okęcia samolot, na którego pokładzie mieli być „wszyscy” z późniejszej „listy pasażerów” (http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/116286,tu-154-startowal-pol-godziny-po-czasie.html). Jak np. głosił jeden z pracowników obsługi lotniska – prezydencka kolumna miała przybyć ca. 7.25 na Okęcie:
 
 
W kilku niezależnych źródłach potwierdziliśmy, że przyczyną wstrzymania startu było spóźnienie się prezydenta Kaczyńskiego i jego małżonki. Kolumna podjechała jak zwykle już na płytę lotniska, pod samolot. – Było  około 25 minut po godzinie siódmej– powiedział nam pracownik obsługi lotniska. Sama kancelaria nie odpowiedziała wczoraj na nasze pytania.
 
7.25
 
Artykuł śledczy R. Zielińskiego z DGP, który te rewelacje zawierał, pochodził z 20-04-2010, nic więc dziwnego, że „pracownik obsługi lotniska”, przywoływany w nim, nie wiedział tego, iż gdyby koło godz. 7.25 podjechała prezydencka kolumna, to już nie załapałaby się na tego tupolewa, co wedle relacji świadków odlatywał o godz. 7.23 – tę ostatnią godzinę ustalono bowiem dopiero jakiś czas później, po dłuższych namysłach i badaniach najlepszych nadwiślańskich ekspertów. To ciekawe zresztą, że tej dokładnej godziny nie znała też albo nie chciała podać (20 kwietnia 2010) prezydencka kancelaria. Pamiętamy zresztą, że nawet posłanka J. Szczypińska w specjalnej interpelacji usiłowała się dowiedzieć na forum sejmowym (jakiś czas po tragedii), o której wyleciał „prezydencki tupolew”; jakby nie wystarczyło wtedy spytać kogoś z odprowadzających delegację, np. A. Klarkowskiego czy M. Martynowskiego (jego osobliwej relacji poświęciłem parę akapitów w Aneksie-3: http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2012/06/FYM-Aneks-3.pdf), co to mieli widzieć „wszystkich” i to do samego momentu odlotu.
 
Problem z ustaleniem godziny „katastrofy” tego samolotu, który z takim opóźnieniami z EPWA wyleciał, miało wiele instytucji, nie tylko (zwykle najlepiej poinformowani) dziennikarze. Wprawdzie jeszcze 20-04-2010 cytowany wyżej Zieliński sytuował „katastrofę” o 8:56, a więc klasycznie jak na wczesną smoleńską narrację (Następnym samolotem, który pojawił się nad smoleńskim lotniskiem, był właśnie prezydencki Tu-154. Według ustaleń wspólnej polsko-rosyjskiej komisji już na 50 km przed lotniskiem (czyli ok. 10 minut przed próbą lądowania) kpt. Arkadiusz Protasiuk usłyszał rekomendację z wieży kontrolnej, aby odlecieć na zapasowe lotnisko. Powód: mgła ograniczyła widoczność na mniej niż 400 m. A to oznaczało przekroczenie progu minimalnych warunków, przy których na tym prymitywnie wyposażonym lotnisku można lądować. Protasiuk zdecydował się jednak lądować. Samolot zahaczył o drzewa i o godzinie 8.56 uderzył w ziemię), to już trzy dni później, zaledwie, pojawiły się problemy związane właśnie z precyzyjną godziną „lotniczego wypadku” (http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/116569,kiedy-naprawde-rozbil-sie-tupolew.html). Rzućmy okiem poniżej:
 
Prokuratura do dzisiaj nie wie, o której godzinie tak naprawdę rozbił się pod Smoleńskiem Tu-154 M. Jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", godzina 8.56 nie jest prawdziwa. O tej porze jedynie włączono syreny alarmowe. Katastrofa zatem musiała wydarzyć się wcześniej.
 
Godzinę 8.56 polskiego czasu, jako moment zderzenia samolotu z ziemią kwestionują członkowie polsko-rosyjskiej komisji, do których dotarliśmy. Ten fakt potwierdza także symulacja, którą dla „DGP” przeprowadziła firma FDS OPS. Według niej Tu-154M powinien lecieć z Warszawy do Smoleńska 62 minuty, a zatem wylądować około 8.25 polskiego czasu. Są też inne poszlaki wskazujące na wcześniejszą godzinę katastrofy, jak zerwana linia energetyczna, co odnotowała smoleńska elektrownia.
 
nikt nic nie wie
 
62 minuty na przelot - też dobrze wiedzieć - przyp. F.Y.M. I lądowanie ok. 8.25. Odejmując więc od tej godz. 8.25 te 62 minuty, to start byłby o 7.23, co z kolei nie za bardzo by pasowało do przywoływanej wyżej w moim poście, tajemniczej relacji „pracownika obsługi lotniska”, który dopiero ok. 7.25 zobaczył na Okęciu mocno spóźnioną, prezydencką kolumnę. W dalszej części artykułu z DGP jeszcze ciekawiej:
 
 
DGP” ustalił, że ani wojskowi prokuratorzy, ani Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWL LP), ani specjaliści z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych w Warszawie nie wiedzą, o której godzinie 10 kwietnia doszło do katastrofy samolotu m.in. z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Jak ustaliliśmy w źródłach zbliżonych do polsko-rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy, godzina 8.56 (10.56 czasu rosyjskiego) nie jest prawdziwa. – To moment, w którym zawyły syreny alarmowe na lotnisku Siewiernyj, ale moim zdaniem samolot rozbił się nawet dziesięć minut wcześniej – tłumaczy ekspert pracujący przy badaniu zapisu trzeciej czarnej skrzynki. I dodaje, że Rosjanie nie przekazali oficjalnej godziny katastrofy.
 
Odczyt danych ze skrzynki, nierejestrującej głosu, a jedynie podwyższone parametry techniczne lotu, odbywa się w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie z udziałem strony rosyjskiej. Ich analiza pozwoli stwierdzić, w którym momencie doszło do niecodziennych zachowań w funkcjonowaniu podzespołów Tu-154M. Chodzi głównie o podejście do lądowania lub nagłe opuszczenie klap. To może dać odpowiedź na pytanie, kiedy dokładnie doszło do katastrofy.
 
 
Jest więc 23 kwietnia 2010 nie ma jeszcze określenia dokładnej godziny "katastrofy" - przypominam. Samolot spadł i nikomu nie przyszło do głowy, by spojrzeć na zegarek. Nie ma też w tekście ani słowa o telefonie A. Wosztyla z XUBS z godz. 8.42 z informacją o rozbiciu się „prezydenckiego tupolewa” (wspominałem o tej kwestii w Aneksie-4: http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2013/01/FYM-Aneks-4-do-CzsK.pdf, s. 41). I za chwilę pojawia się w artykuleDGP red. W. Bater z nieco rozregulowanym zegarkiem oraz... niezawodny w historii smoleńskiej doc. S. Amielin (piszący na smoleńskim forum jako Aml) z precyzyjnym jak brzytwa ruskim zegarem elektrowni:
 
 
Informacje eksperta to niejedyny trop wskazujący na to, że Tu-154M rozbił się znacznie wcześniej, niż myśleliśmy. Innym dowodem jest relacja korespondenta Polsatu News Wiktora Batera, który pierwszy poinformował o katastrofie. – Dostałem telefon o wypadku o godzinie 8.49 – mówi „DGP” dziennikarz, który był wówczas w Katyniu. – 8.56? Ja wiem, że o tej godzinie wszyscy z samolotu już co najmniej od 10 minut nie żyli – mówi Bater. Jest jeszcze jedna poszlaka wskazująca na wcześniejszą godzinę tragedii. – Według informacji, jakie dotarły do komisji badającej przyczyny katastrofy, ok. godziny 8.39 samolot zerwał linię energetyczną przed lotniskiem. Najważniejsze jest teraz sprawdzenie, czy i o której godzinie to zdarzenie zostało zarejestrowane przez elektrownię – twierdzi nasz rozmówca. Zadzwoniliśmy do zakładu elektrycznego SmoleńskEnergo. – Nie możemy udzielić takiej informacji – usłyszeliśmy. Skontaktowaliśmy się z Międzypaństwową Komisją Lotniczą (ros. MAK). – Odpowiedź na to pytanie jest przedmiotem prac śledczych, które jeszcze trwają – oznajmił nam Oleg Jarmołow, zastępca przewodniczącego MAK. Informacje o zerwaniu linii energetycznej przez samolot znaleźliśmy na smoleńskim forum internetowym w wątku poświęconym katastrofie. Użytkownik „Aml” napisał: „Przy upadku samolot zaczepił i zerwał kable elektryczne. Moment uszkodzenia został dokładnie ujęty przez energetyków, z dokładnością co do sekundy. Od nich dostałem te informację: czas tego oberwania nastąpił w okolicach 10:40 (a dokładniej o 10:39:50)”.
 
I teraz finał ówczesnej opowieści - przyp. F.Y.M.:
 
Czy istnieje inne wytłumaczenie różnic w godzinie katastrofy? – Według moich informacji prezydencki robił nad lotniskiem trzy okręgi. By sprawdzić czy są warunki do lądowania. To mogło trwać do 10 minut – mówi DGP Michał Makowiecki z firmy FDS OPS zajmującej się planowaniem lotów. Zaprzecza temu były szef 36 pułku – Wiem, że Tu 154 nie „wisiał” nad lotniskiem, a od razu lądował – mówi DGP pułkownik Tomasz Pietrzak. Prokurator Generalny Andrzej Seremet odsyła do prokuratorów wojskowych.
 
Co na to Naczelna Prokuratura Wojskowa (NPW), której przedstawiciele wrócili wczoraj z Rosji? Nie chcieli z nami rozmawiać. – Jestem zmęczony – powiedział „DGP” płk Zbigniew Rzepa. Chwilę wcześniej Rzepa i Seremet wzięli udział w konferencji prasowej. Przyznali na niej, że nie wiadomo, czy Rosjanie przekażą nam stenogram, elektroniczną kopię lub oryginalne taśmy z nagrań z czarnej skrzynki.
 
 
Taka garść cytatów dla odświeżenia pamięci. Nic dziwnego zatem, że smoleńscy leśni dziadkowie, widziani w tylu śledczych materiałach z obrosłą już legendami Anatomią upadku włącznie (a która ma być tłumaczona na wiele języków świata), nie potrafili precyzyjnie ustalić, co, kiedy i gdzie widzieli. Nie oni jedni mieli z tym spore problemy. Na szczęście dzisiaj, po latach, „wiemy wszystko”, że posłużę się cytatem z wypowiedzi mistrza katastrofologii. Wszystko to można było ustalić jednak już w kilka dni po 10-tym Kwietnia, wystarczyło tylko znaleźć operatora radzieckiej telewizji NTV, któremu udało się uchwycić na tle wschodzącego nad Smoleńskiem słońca „krzyż na niebie” pozostawiony przez polskiego tupolewa (http://wiadomosci.dziennik.pl/artykuly/115890,samolot-prezydenta-zostawil-na-niebie-krzyz.html):
 
 
Relacja telewizji NTV została przygotowana kilka godzin po katastrofie. Jest w niej mowa m.in. o tym, że na miejscu tragedii spotkali się premierzy: Donald Tusk i Władimir Putin. Jednak pokazane są także zdjęcia nieba nad lotniskiem w Smoleńsku. Widać na nim biały krzyż, który ułożył się z chmur i śladu, który zostawił samolot z polską delegacją na pokładzie.
 
biały krzyż
 
Jak się domyślamy, „biały krzyż” musiał się ułożyć niedługo po „smoleńskiej katastrofie”, no bo przecież nie przed nią, gdy była taka złowieszcza mgła. Szkoda więc, że do operatora NTV nie dotarli nasi prokuratorzy, badacze i eksperci. No a przede wszystkim polska dziennikarska brać.

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka