Free Your Mind Free Your Mind
10888
BLOG

Awarie na EPWA

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 148

 

Lata mijają i z warszawskiej mgły wyłaniają się w końcu z wolna jacyś ludzie na stołecznym wojskowym lotnisku stanowiącym jedną z największych tajemnic 10 Kwietnia. Część świadków już znamy (jak np. wybitnego A. Klarkowskiego, którego do dziś nie zdążył przesłuchać zapracowany „Zespół Parlamentarny”, podobnie jak i M. Martynowskiego czy M. Grodzkiego), ale część nie. W materiale zatytułowanym Mgła posmoleńska w najnowszym Newsweeku (M. Krzymowski oraz W. Cieśla są autorami, nr z 19-25.11.2012, s. 23-26) pojawia się kilka nowych puzzli do całej tragicznej układanki.
 
Po pierwsze parę osób stwierdza, że nie było kłótni gen. Błasika z mjr. Protasiukiem. Piotr S.: Widziałem (...) sytuację, jak generał Błasik, kiwając palcem na kapitana Arkadiusza Protasiuka, mówił do niego „Pozwólcie no, kapitanie”. Jaką wartość dowodowo-śledczą ma ta relacja, czort wie, ale jest i następna: Anna W., pracująca w porcie lotniczym: „Nie odniosłam wrażenia, aby gen. Błasik był podenerwowany lub poirytowany. Był jak zwykle opanowany”. Ani słowa o tym, kiedy Błasika widziano, w czyim towarzystwie, w jakim miejscu i otoczeniu. Jest i fragment relacji Klarkowskiego: Do momentu przybycia pary prezydenckiej gen. Błasik przez ok. 10 minut rozmawiał z dowódcą załogi. Nie słyszałem rozmowy, ale przebiegała ona spokojnie. Chwilę później przybył samochód z parą prezydencką. Gen. Błasik zameldował się panu prezydentowi i przedstawił mu dowódcę załogi.
 
Na tym nie koniec. Andrzej K. z Dowództwa Sił Lotniczych zanotował w pamięci taki epizod z lotniska: „Poinformowałem gen. Błasika o aktualnych warunkach meteorologicznych. Generał Błasik wyjął papierosa, zapalił, usłyszałem niecenzuralne słowo. Nie było więcej komentarzy.” Autorzy zwracają uwagę, że najwięcej o rzekomej kłótni mówił swego czasu legendarny gen. Janicki. No ale mniejsza z tym – pominę też wątek alkoholu wnoszonego na pokład, który to wątek drążą Krzymowski z Cieślą chyba tylko po to, by zapchać artykuł, pojawia się bowiem strzępek relacji amb. T. Turowskiego – dotyczącej smoleńskiego wojskowego lotniska. Jak zwykle (to już tradycja zeznań „smoleńskich”) nie mamy podanych żadnych dokładnych parametrów czasowych:
 
Pobiegłem w kierunku zarośli, które znajdowały się na podmokłym terenie przed pasem lotniska. Emilia Jasiuk [pracownica ambasady – przyp. red.] wykonała kilka zdjęć telefonem komórkowym. Wokół tliło się paliwo lotnicze. Widziałem porozrzucane papiery i z oddali szczątki ludzkie leżące w błocie. Powstrzymałem panią Jasiuk przed wejściem na teren wypadku i dalszym filmowaniem, aby nie utrudniać pracy służbom ratowniczym. (...) Jeden z funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, wychodząc z terenu katastrofy, powiedział mi, że trzy osoby dawały żyzniennyje rieflieksy. Oznacza to odruchy bezwarunkowe, które mogą przejawiać szczątki ludzkie nawet po zakończeniu funkcji życiowych. Tę informację przekazałem Dariuszowi Górczyńskiemu [urzędnik MSZ – przyp. red.]. Po około dwóch godzinach jeden z dziennikarzy, przechodząc koło mnie, powiedział, że trzy osoby przeżyły i Turowski pojechał z nimi do szpitala. Odpowiedziałem, że Turowski to ja i że nigdzie nie jeździłem.
 
Wracamy jednak z XUBS na EPWA. Tam bowiem zagadką niewyjaśnioną pozostawała do dziś kwestia monitoringu. Pozostawała, bo Krzymowski z Cieślą znaleźli wyjaśnienie:
 
Szukając nagrań rozmowy gen. Błasika z kpt. Protasiukiem, prokuratura przesłuchała Sebastiana C., któy w wojskowej bazie lotniczej na Okęciu był pełnomocnikiem do spraw ochrony informacji niejawnych. Jak się okazuje, z filmami z lotniska był problem, bo pamięć przemysłowych kamer sięga tylko trzech miesięcy. Po tym czasie nowe nagrania nadpisują się na stare. Z Zeznań C.: „Nie otrzymałem żadnego polecenia, aby nagrania z dnia 10.04 zachować dłużej, niż to jest czynione zwykle, czyli ponad trzy miesiące.” Czy to oznacza, że tamtego ranka nie zachował się żaden film? Ostało się jedno nagranie, i to tylko dzięki przezorności pewnego sierżanta. Wyjaśnia C.: „Zachowało się nagrania obrazu z płyty lotniska. Stało się tak, ponieważ sierż. Marcin G. zarchiwizował to nagranie na innym nośniku.”
 
Domyślamy się zatem, że przezorny sierżant zarchiwizował, bo takie otrzymał polecenie, natomiast C. nie zarchiwizował, bo stosownego polecenia nie otrzymał. W tej historii nieprzezornego C. jednak pobrzmiewa jakaś fałszywa nuta, skoro na wniosek prokuratury (jak pisali o tym w swej książce K. Galimski i P. Nisztor, s. 107) żandarmeria wojskowa ze specjalistycznym sperzętem pojawiła się na EPWA na kilka godzin po „smoleńskiej katastrofie” i zabezpieczać miała materiały istotne dla śledztwa: Między 13:45, a 17:50 na terenie I Bazy Lotniczej i 36. pułku pracowała ekipa dochodzeniowo-śledcza z Żandarmerii Wojskowej wraz z ambulansem kryminalistycznym. W tym samym czasie ok. 14:00 zabezpieczono też listę pasażerów i zaczęto przesłuchiwać świadków. Zaczęto od żołnierzy 36. SPLT, którzy przygotowywali samolot do wylotu do Katynia oraz funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu zabezpieczającego lotnisko, z którego wystartował prezydent. W dniu katastrofy przesłuchano także kontrolerów lotu z Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej oraz pilotów Jaka-40, który 10 kwietnia z dziennikarzami na pokładzie wylądował na lotnisku Siewiernyj. Czy wobec tego ŻW nie zaczęłaby od zabezpieczania zapisów z monitoringu? Nie dostałby ów C. takiego polecenia i przez trzy miesiące czekałby z zapisem na jego „nadpisanie”? Wolne żarty.
 
To jeszcze nie wszystko, jeśli chodzi o osobliwości EPWA 10-04. Cały artykuł Krzymowskiego i Cieśli nawet nie próbuje odtworzyć pełnej historii tego, co się działo od wczesnych godzin porannych na tymże lotnisku do czasu odlotu „prezydenckiego tupolewa”, ale być może wyjaśnieniem tej zagadki jest poniższa informacja (stanowiąca rozwinięcie pouczającej historii o rezolutnym sierżancie, co zarchiwizował przemysłowy obraz płyty lotniska):
 
Przy okazji wyszło na jaw, że w dniu katastrofy w bazie specpułku doszło do awarii. Z zeznań C.: „Problem był z systemem kontroli dostępu. Polegał na tym, że system nie zapisywał na dyskach twardych historii zdarzeń. Nigdzie nie zostało utrwalone, kto wchodził i wychodził z terenu zarówno 1. Bazy Lotniczej, jak i z terenu podległego 36. Pułkowi. System kontroli dostępu działał w ten sposób, że na teren były wpuszczane osoby, które miały przyznane do wejścia uprawnienia, jednak nie zostało nigdzie zapisane, o której godzinie to było i co to była za osoba posługująca się daną przepustką.”
 
Czyż nie przypomina to do złudzenia awarii „monitoringu” z wieży szympansów i ze słynnego mechanicznego warsztatu (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/widok-z-warsztatu.html)?
 
monitoring
 
Awaria na Okęciu jednak jest o tyle intrygująca, że przecież „komisja Millera” miała ustalać czasy przybycia np. członków załogi tupolewa na podstawie analizy danych z monitoringu. Dane te musiały zapewne pochodzić sprzed awarii.
 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka