Free Your Mind Free Your Mind
14037
BLOG

Wokół Konferencji Smoleńskiej (1)

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 244

 

Wykład prof. P. Witakowskiego zawiera kilka interesujących punktów, do których pozwolę się w niniejszym tekście odnieść (mniej lub bardziej szczegółowo), dorzucając mój komentarz. Po pierwsze, Witakowski konsekwentnie używa w cudzysłowie określenia „katastrofa smoleńska” i o oficjalnej wersji wydarzeń mówi jako o hipotezie MAK. Po drugie, o hipotezie z eksplozją tupolewa w powietrzu nad lotniskiem XUBS przypomina, że jest hipotezą. Po trzecie, zwraca uwagę na zaskakujący bałagan prawny i instytucjonalny, jaki stworzono już 10 Kwietnia (to rzecz na osobny wykład, nawiasem mówiąc), jak też na rolę mediów w utrwalaniu fałszywego obrazu tego, co się miało stać tamtego tragicznego dnia z „prezydenckim tupolewem” - obrazu przekazywanego zarówno polskiej, jak i międzynarodowej opinii publicznej. Po czwarte, dokonuje ogólnej systematyzacji lotniczych katastrof, wskazując na ich charakterystyczne cechy (związane z przebiegiem procesów niszczenia konstrukcji danego statku powietrznego, jak i schematem rozkładu szczątków) i zestawia to rozróżnienie z obrazem tego, co przedstawiano a propos „smoleńskiej katastrofy”. Co do tej ostatniej zaś, Witakowski przypomina (po piąte), że daje się ona podzielić na kilka etapów, przy czym tylko dwa z nich zostały poddane jakimś badaniom (i to w oparciu o dane mające pochodzić tylko z niektórych rejestratorów), pozostałe etapy zaś nie.
 
Zacznę od końca tego wyliczenia. Zdaniem Witakowskiego „katastrofa smoleńska” dzieli się na następujące etapy: 1. lot (wg określonej trajektorii) ku brzozie, 2. uderzenie w brzozę, 3. lot między brzozą a uderzeniem w ziemię, 4. uderzenie w ziemię/dezintegracja samolotu, 5. przemieszczanie się fragmentów statku powietrznego do miejsca ich położenia. Etapy 2, 4 i 5 nie zostały poddane oficjalnym badaniom i dokładnie odtworzone, zaś 1 i 3 rekonstruowano odwołując się tylko do nielicznych rejestratorów – część bowiem urządzeń pokładowych „prezydenckiego tupolewa” zniknęła, część zaś uległa zniszczeniu niepozwalającemu na odtworzenie zapisanych danych. Nie uwzględniono też, zaznacza Witakowski, zapisów z rejestratorów naziemnych. Do tych ostatnich bowiem (co dodam od siebie), jak pamiętamy, nie dopuszczono polskich badaczy; zresztą nawet, gdyby ich dopuszczono, to (jak informowała „strona rosyjska”) obraz pracy urządzeń w „wieży XUBS” się po prostu nie utrwalił. Nawet taśma z zapisem rozmów w tejże wieży okazała się nieco wybrakowana, o czym wspominał raport MAK (http://freeyourmind.salon24.pl/345616,uwagi-do-uwag).
 
„Katastrofa smoleńska” jest więc nie tylko otwarta na dalsze badania i rekonstrukcje, ale, co więcej, wykazuje się wieloma osobliwymi cechami, które w konfrontacji z innymi zdarzeniami lotniczymi budzą znaki zapytania. Witakowski zwraca uwagę, że wypadki samolotów polegające na dachowaniu nie kończą się zwykle tragicznie dla pasażerów, a przede wszystkim – podczas takich katastrof statek powietrzny nie ulega fragmentacji. Do tej ostatniej zaś dochodzi albo w wyniku potężnego uderzenia samolotu o podłoże (spadającego z dużej wysokości), albo w powietrzu (po wybuchu lub innej poważnej awarii). Na XUBS natomiast miało dojść do upadku z relatywnie małej wysokości parunastu metrów i do dachowania, nie miało dojść ani do wybuchu, ani do wielkiego pożaru, a tymczasem wrak (widoczny na zdjęciach) jest pokawałkowany do tego stopnia, iż tylko kilka co większych części jest zachowanych i rozpoznawalnych.
 
Jeśli chodzi o kwestie prawne (pociągające za sobą określone konsekwencje proceduralne, badawcze i śledcze), to Witakowski przypomina powszechnie znaną już sprawę bezzasadnego przyjęcia chicagowskiej Konwencji jako prawnej podstawy „badań katastrofy smoleńskiej”, jak też przywołuje treść Artykułu 11 dwustronnego porozumienia między Warszawą a Moskwą (zawartego w grudniu 1993):
 
W przypadku zaistnienia incydentu w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej lub Federacji Rosyjskiej będącego następstwem działalności lotnictwa wojskowego, Strony podejmują niezbędne kroki wykorzystując bezpośrednią łączność w celu niedopuszczenia do eskalacji incydentu i szybkiego usunięcia jego skutków oraz wymiany w trybie pilnym informacji o zaistniałych wydarzeniach. Strona polska takie informacje będzie przekazywać za pośrednictwem Attache Wojskowego Ambasady Federacji Rosyjskiej w Rzeczypospolitej Polskiej,  Strona rosyjska za pośrednictwem Attache Wojskowego Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Federacji Rosyjskiej. Wyjaśnienie incydentów lotniczych, awarii i katastrof, spowodowanych przez polskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej Federacji Rosyjskiej lub rosyjskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie. Jednocześnie Strony zapewniają dostęp do niezbędnych dokumentów z zachowaniem obowiązujących je zasad ochrony tajemnicy państwowej. W sytuacjach awaryjnych Strony zobowiązują się do udzielenia niezbędnej pomocy załogom wojskowych statków powietrznych (podkr. F.Y.M.).
 
Zwraca tu (przynajmniej moją) uwagę zapis dotyczący informowania się (obu stron sygnatariuszy porozumienia) w trybie pilnym na poziomie attachatów wojskowych, czyli uruchamiania jakiejś „wojskowej gorącej linii” w przypadku tego rodzaju lotniczych zdarzeń z udziałem państwowych samolotów. 10 Kwietnia zaś mamy nie tylko tego rodzaju statki powietrzne, lecz i delegację prezydencką z głową państwa i sztabem generalnym – w rolach głównych – sprawa jawi się więc jako ewidentnie „wojskowa”. Czy taka „gorąca linia”, w związku z tym, nie funkcjonuje? Na XUBS, wśród wyczekujących na przylot prezydenckiej delegacji, znajduje się polski attache, czyli gen. G. Wiśniewski, który nawet nie wysiada z busa, przekonany po rozmowie z innym pracownikiem ambasady, G. Cyganowskim, że PLF 101 poleci na zapasowe lotnisko ((http://freeyourmind.salon24.pl/320751,wyczekiwanie); por. też relację M. Wierzchowskiego http://freeyourmind.salon24.pl/401203,tajemnice-smolenska)). Tym niemniej ów attache nie zostaje potem przesłuchany jako świadek przez żadną z komisji sejmowych z „Zespołem Parlamentarnym” włącznie – choćby pod kątem tego, jakie i komu przekazywał informacje 10-04 (lub jakie otrzymywał). W Katyniu 10 Kwietnia „po katastrofie” zapadają decyzje (rozkazy?) dotyczące sprawnej i przyspieszonej „ewakuacji” przybyłych na uroczystości pielgrzymów i parlamentarzystów – do dziś jednak nie wiadomo, w jaki sposób koordynowane (ta z kolei sprawność nieco kontrastuje z potraktowaniem przez polską stronę „miejsca katastrofy”).
 
W oficjalnej narracji się utarło, iż jako pierwszy (gdzieś koło 10-tej) zostaje zawiadomiony przez „stronę rosyjską” płk dr E. Klich (telefon od „menażera” A. Morozowa) (http://zbigniewkozak.pl/2010/05/18/co-edmund-klich-powiedzial-na-podkomisji-do-spraw-transportu-lotniczego/), zwany później „akredytowanym” (jego relacjom poświęcam sporo miejsca w Zagadnieniach „smoleńskich”), tymczasem na finałowej prezentacji „komisji Millera” (latem 2011) mówi się o tym (co sygnalizowałem już w ZS), że Inspektorat ds. Bezpieczeństwa Lotów MON (http://www.inspektoratmonbl.wp.mil.pl/pl/8.html) już o godz. 9.12 otrzymać ma wiadomość o zdarzeniu. Owo „już” ma sens, rzecz jasna, tylko w odniesieniu do chwili informowania E. Klicha, bo nie do „momentu katastrofy”, skoro przecież byłoby to raptem jakieś 30 minut po zdarzeniu. Tak czy tak, kwestia tego: jak 10 Kwietnia wyglądał wojskowy obieg informacji – jest wciąż niewyjaśniona (a ściślej: utajniona). Mimo upływu lat od tragedii.
 
Wprawdzie krąży czasem opowieść (w oficjalnym obiegu), iż dowódca jaka-40 miał już o godz. 8.42 zawiadomić telefonicznie Okęcie o „katastrofie prezydenckiego tupolewa” na XUBS, ale informację tę znamy, jak dotąd, wyłącznie z przekazu ustnego (ten zaś, jeśli chodzi o relacje z 10-04 już niejednokrotnie okazał się dość nieprecyzyjny, zwłaszcza pod względem parametrów czasowych; wystarczy wspomnieć historię z ruchomą „godziną katastrofy” (http://freeyourmind.salon24.pl/380030,medytacje-smolenskie-6-godzina-batera) oraz z przesuwającymi się w czasie połączeniami „rządowymi” (http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/rozmowy-sikorski) (http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-jerzy-bahr-kiedy-dotarlismy-na-miejsce-szczatki-samolotu-jes,nId,272617)). Pomijam kwestię błyskawiczności tego zawiadomienia, gdyż byłoby to dosłownie minutę „po” - tak jakby Wosztyl trzymał już przytomnie komórkę w ręku, mając zaraz skontaktować się z 36 splt (coś jak S. Wiśniewski czuwający z kamerą na hotelowym parapecie we mgle). Oczywiście takie rzeczy są możliwe i taka zapobiegliwość również, choć, jak wiemy z fragmentów rozmów w Centrum Operacji Powietrznych – ten właśnie Wosztylowy komunikat z XUBS (ani tym bardziej z 36 splt) nie dotarł do tej instytucji zbyt szybko, bo nawet w pierwszych minutach po 9-tej nic o smoleńskiej katastrofie w COP nie wiedziano (http://www.wprost.pl/ar/215934/Oficerowie-monitorujacy-lot-Tu-154-Witebsk-jest-na-Bialorusi/). Wiedziano już natomiast, a nawet mówiono na antenie Polsat News (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2012/07/tuz-po-9-tej-10-04.html), no ale to z kolei zasługa red. W. Batera, który miał się dowiedzieć o katastrofie jeszcze zanim do niej doszło. I też nikt go dotychczas nie zdążył dokładnie przesłuchać w tej sprawie.
 
Wracając na koniec do treści wystąpienia prof. Witakowskiego. Jako ciekawostkę dodam, że na jednym ze slajdów (obrazującym rozmiary katastrofy lotniczej w Lesie Kabackim) pokazywanym podczas jego konferencyjnego referatu widnieje podpis: zdjęcie dedykowane członkom „stowarzyszenia pancernej brzozy”. Dołączam się do konkluzji Witakowskiego, że badania „katastrofy smoleńskiej” dopiero przed nami.

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka