Free Your Mind Free Your Mind
22062
BLOG

Rolexowi w odpowiedzi

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 397

 

Przezacny i piekielnie inteligentny Rolex ma jak zawsze rację (http://hekatonchejres.salon24.pl/369471,o-skrzydlach-brzozach-maskirowce-i-o-polsce), ale nie do końca :)

 
Pisze on bowiem tak: „Po co badać ruskie dane, skoro one są z samej definicji „ruskiej danej” fałszywe?” - co by sugerowało, iż hipoteza 2M (skrótowo h2M) danych ruskich nie bada. Nic bardziej błędnego – bada się w tym podejściu mnóstwo ruskich danych – ruskich, millerowskich, białoruskich i innych. H2M bada mnóstwo danych, powtarzam, ale sporą ich część traktuje jako dane sfałszowane, a więc mające na celu stworzenie fałszywego obrazu Zdarzenia. Powiedziałbym nawet więcej, to właśnie w tym podejściu odkryto, jak wiele danych związanych z oficjalną ruską narracją jest fałszywych, sprzecznych, naciąganych itd. Powiem jeszcze więcej:  h2M wzięła się z... teorii zamachu na Siewiernym, o czym wielokrotnie przypominałem. Sam osobiście przez pierwsze pół roku śledztwa blogerskiego trzymałem się tej właśnie rekonstrukcji wydarzeń (jak każdy rozsądny Polak nie wierząc w żaden „lotniczy wypadek”) i dopiero w grudniu ub. roku zacząłem dokonywać stopniowej „rewizji” tej wersji wydarzeń.

 
Wystarczy bowiem – znając już doskonale rozmiary „kłamstwa smoleńskiego”, przeprowadzić następujące rozumowanie, uwzględniające następujące przesłanki:
  1. Ruscy łżą,
  2. Ruscy fałszują dane,
  3. Ruscy tworzą zakłamaną wersję wydarzeń 10 Kwietnia.
Skoro więc 1), 2) i 3), i  skoro(dodatkowo) 4) Ruscy upierają się na wszelkie możliwe sposoby, że doszło do tragedii właśnie na smoleńskim Siewiernym, to dlaczego mamy akurat to ich twierdzenie traktować jako prawdę?Może tam się to NIE wydarzyło? Może tam się wydarzyło coś zupełnie innego? Dlaczego nie wierząc Ruskom w tylu innych kwestiach, nagle mielibyśmy uwierzyć w tej PODSTAWOWEJ?

 
Przywołane wyżej określenie „kłamstwo smoleńskie” już się powoli przyjmuje w polszczyźnie, a naprawdę zjawisko i skala tego kłamstwa to temat na porządne, zespołowe opracowanie – w mojej książce zresztą stawiam postulat, by w niedługim czasie  przystąpić do prac nad „Encyklopedią drugiego Katynia, a więc dziełem zbierającym w całość nie tylko to, co w ramach śledztwa uda się ustalić, lecz także nieprawdopodobną i nieporównywalną (jeśli chodzi o ilość zaangażowanych mediów, pieniędzy, środowisk i sił itd.) nawet z kłamstwem katyńskim, machinę dezinformacji wokół zbrodni zamachu dokonanego na polskiej delegacji 10-go Kwietnia.

 
Masa zdjęć, zakłamanych relacji, fałszywych ekspertyz, trefnych dowodów, propagandowych wrzutek – to wszystko bombardowało nas przez wiele miesięcy przecież i  nie powinno zostać zapomniane. W żadnym wypadku. Należy zebrać punkt po punkcie, nazwisko po nazwisku, wszystkich – nie bójmy się tego określenia, „kłamców smoleńskich” – ludzi, którzy postawili swój zawodowy prestiż, swoje zdolności po stronie Kłamstwa. Po stronie zbrodni. To zjawisko oddanej, świadomej i całkowicie przemyślanej służby kłamstwu można porównać tylko z czasami stalinowskimi. Zdumiewające może być to, że tylu młodych ludzi się w to włączyło – ale przecież wiedzieli, co czynią.

 
Nawet, jeśli ci wszyscy ludzie potem będą płakać i zarzekać się, że nie wiedzieli, nie chcieli, „wykonywali tylko polecenia” lub też „takie mieli źródła informacji” - to te wszystkie haniebne teksty, te wszystkie spekulacje o „debeściakach”, „jak nie wyląduję, to mnie zabije”, „wkurzy się, jeśli”, o naciskach, „pijanym Błasiku” itd. -  wszystko to powinno zostać uwiecznione, by przyszłym pokoleniom pokazać – jak gigantyczną formę przyjęło osłanianie zbrodni zamachu na polskiej delegacji. O ile bowiem ruska dezinformacja to jedna strona medalu, o tyle spontaniczny i masowy udział mówiących i piszących po polsku, to ta druga strona medalu, co do której może łudziliśmy się (gdy doszło do tragedii), że jej w takim właśnie kontekście (zaatakowanej polskiej elity) nie ujrzymy.

 
Wracam jednak do meritum. Rolex powiada, że: „badać trzeba. Dlaczego? Otóż jeśli ktoś – jak mówi teoria 2M, rozsypał trochę lotniczego złomu w podsmoleńskich krzakach, to to wyjdzie w badaniach. Po prostu nie da się tego wszystkiego złożyć do kupy, to znaczy wykonać drogą żmudnych obliczeń rekonstrukcji przemieszczania się bryły samolotu w jakikolwiek fizycznie wytłumaczalny sposób. I będzie to dowód.

 
Jako że napisałem wyżej, iż nie ma tu niezgodności między h2M a kwestią analizowania ruskich danych, to już nie będę się powtarzał, ale powiem teraz tak: a co to jest badanie? Jeśli potraktujemy pracę badawczą jako taką, która (mówiąc z grubsza) zmierza od prawdziwych przesłanek do prawdziwych wniosków – to  czy możemy dojść do jakichś rzetelnych rezultatów, biorąc za punkt wyjścia sfałszowane dane?  Biorąc takie dane za wyjściowe, możemy jedynie stwierdzić: coś się nie zgadza. Albo:  coś jest nie tak. Czy jednak dojdziemy do prawdziwego wniosku? Czy odsłonimy prawdę o tym, co badane? Możemy stwierdzić, że  coś jest nie tak w wynikach bądź też coś jest nie tak w danych. I tyle. Jeśli zaś wiemy, że dane są sfałszowane, to branie ich serio mija się z celem – one nas nie zaprowadzą do właściwego rozwiązania, one nam jedynie mogą podpowiedzieć, że: 1) istnieją inne dane, rzetelne oraz 2) komuś zależało na sfałszowaniu danych, a więc na ukryciu prawdy i na wprowadzeniu nas w ten sposób w błąd. Czy jednak w ten sposób odkrywamy Amerykę? I czy takie rezultaty skomplikowanych badań, to jednak nie za   mało jak na (niedługo będzie) dwa lata od tragedii? Czy nie są potrzebne przesłuchania świadków i szukanie innych źródeł informacji aniżeli ruskie bumagi?

 
Jeśli widzimy sfałszowany banknot, to czy potrzebujemy po wielokroć sprawdzać, „czy na pewno jest fałszywy”? Jeśli ktoś nas wielokrotnie oszukał i okłamał, to czy przy kolejnej okazji uwierzymy mu na słowo?  Jeśli znamy historię KGB (a chyba aż za dobrze), to wiedząc, kim jest Putin (nadzorujący „smoleńskie śledztwo” przecież) i jego wasale – musimy jeszcze raz testować, czy przypadkiem może nie jest tak, jak nam on i jego ludzie mówią?
 
r
 
Jeśli zatem ktoś fałszuje dane, to musimy radykalnie  zmienić podejście do badań i zadać sobie pytania:  dlaczego dane są fałszowane oraz co, za pomocą tychże fałszerstw  jest ukrywane. Dlaczego Ruscy fałszują, to mniej więcej się domyślamy, no bo nikt z nas w żaden wypadek nie wierzy. Natomiast,  co jest w ten sposób (za pomocą wyrafinowanych fałszerstw) ukrywane, to już nieco trudniej zrekonstruować, biorąc pod uwagę skalę systemu kłamstwa. Jeśli bowiem oglądałeś ruski „dokument” filmowy pt. „Syndrom  katyński”   to wiesz, o co mi chodzi.
 
Kwaśniewski
 
 
Zatrzymajmy się zresztą na moment przy tym właśnie, iście neosowieckim, dokumencie. Polecam jego obejrzenie wszystkim, którzy tego jeszcze nie uczynili (na chomikuj.pl niektóre osoby cały ten załgany film mają do ściągnięcia; można więc poszukać). Zauważmy jedno: w tymże „dokumencie” całkiem sporo uwagi poświęca się... hipotezie zamachu na Siewiernym.
 
Died
 
Są fragmenty filmiku Koli, są nawet... fragmenty analiz internautów z powiększeniami, śmiałymi komentarzami itd.
 
Wołodia
 
Czy więc Ruscy obawiają się hipotezy zamachowej? Nie. Oni niemalże „wychodzą jej naprzeciw”, pokazując, że świetnie wiedzą o jej istnieniu. Pokazana jest redakcja „Gazety  Polskiej”,  zamieszczony jest wywiad z T. Sakiewiczem, są fragmenty nawet filmu „Solidarni 2010”, choć oczywiście z zastrzeżeniem, że jeden z występujących to był aktor.

 
Można by niemalże pomyśleć, że Ruscy „nie mają nic do ukrycia”. He, he, jednak wiedzą już od dziesięcioleci,  jak  preparować przekaz propagandowy i o ile „nie boją się hipotezy zamachowej” ani nawet, ho, ho, strasznego filmiku Koli, to  ani słowem nie wspominają o możliwej inscenizacji katastrofy i o scenariuszu z uprowadzeniem delegacji. A przecież to także jedna ze „spiskowych teorii”. I spisek tu owszem jest jak diabli, ponieważ ktoś zadbał o to, by przygotować atak na prezydencką delegację, a przedstawić go światu jako „lotniczy wypadek”. Co więcej, to właśnie gruntowne, żmudne blogerskie analizy filmiku Koli (frame by frame) wykazały, że widać na nim  zawiesia do transportowania części samolotu. O tym także „Syndrom  katyński” jakoś nie wspomina; ciekawe czemu, skoro to taka stara, głośna i znana w Sieci sprawa (jeśli ktoś do tej pory nie wie, o co chodzi, to odsyłam do ściągnięcia sobie filmiku stąd: http://fymreport.polis2008.pl/?p=3553 i do obejrzenia; fragment z zawiesiami jest wycięty, wykadrowany i nawet komputerowo wymodelowany przez jednego z blogerów). O braku zdjęć ofiar, o skandalicznej akcji strażacko-medycznej też nie ma ani słowa.

 
Rolex podsumowuje twierdząc, że „nie mamy twardych dowodów”: „Jakbym się z Tobą, FYM-ie, nie zgadzał w tym przeczuciu, w tym drobiazgowym zbieraniu poszlak, w narzucającej się pełną oczywistością obrazie sowieckiego kłamstwa, bliźniaczego z tymi wysadzonymi rosyjskimi blokami i ze złapanymi kagiebowcami targającymi worki z hexogenem, jakbym nie rozmawiał z tymi Rosjanami, Ukraińcami, Łotyszami, i każdym, kto to wschodnie plugastwo zna, bo go doświadczył, więc wie.. Nie mamy twardych dowodów.Mamy twarde poszlaki. I tu jest druga trudność... Proces poszlakowy zawsze pozostawia przestrzeń na wątpliwości. Bo może raz na biliard przypadków się wydarzyło? Wyparowało, znikło, może z tymi czarami to tak nie do końca przesada... Może bilokacja i dematerializacja są fizycznie możliwe, może...” - co jest powiedziane chyba trochę na wyrost, skoro autor sam na początku swego tekstu przyznaje, że dokładnie nie śledzi blogerskich dyskusji wokół śledztwa.

 
Tu znowu oczywiście pojawia się problem tego,  co może uchodzić za dowód, dla kogo, no i na czym polega twardość  takiego a nie innego dowodu. Czy Rolexowi chodzi o DOWODY ZBRODNI, czy może o DOWODY MASKIROWKI, bo to dokładnie 2 różne kwestie, 2 różne sfery? Jeśli chodzi o dowód zbrodni czy dowód zamachu – to śmiem twierdzić, że właśnie w przypadku hipotezy z zamachem na Siewiernym – brak go w ogóle. W tym więc względzie h2M jest na pozycji mniej więcej  ex equo  (choć, jak starałem się wykazać przy innej okazji, ruskie oddziały wojskowe i specsłużby ćwiczyły uprowadzenie i atak na pasażerski samolot – i to niestety nawet tupolew 154m – nie raz). Tym niemniej, jeśli chodzi o dowody makabrycznej inscenizacji,  to jest ich w pracach blogerów mnóstwo, doprawdy multum. Co więcej, jak wynika z prac badawczych  Albatrosa... z lotu ptaka, związanych z analizą zdjęć satelitarnych, nie ma potwierdzenia, by w okolicach Siewiernego doszło do pożaru 10-go Kwietnia w godzinach przedpołudniowych ruskiego czasu. Więc jak, bezśladowa katastrofa? Oczywiście brak pożaru zgadzałby się z wyglądem fragmentów wraku, na których nie ma ani ognia, ani smolistych smug. No ale jakby się dokonała eksplozja bez jakiegoś wybuchu i ognia?

 
Argument o „braku twardych dowodów” nie jest chyba na miejscu, w sytuacji, w której  tyle instytucji (ze śledczo-badawczymi włącznie przecież) włączyło się w legitymizowanie i utrwalanie kłamstwa smoleńskiego. Niedawno nasunęło mi się w rozmowie z żoną porównanie „oficjalnego dochodzenia” z klasycznym scenariuszem takiego kryminału, w którym zabójstwa dokonuje policjant, śledztwo zaś prowadzi policja wyłącznie po to, by doprowadzić do udowodnienia, iż zaszedł wypadek, a więc by oddalić jakiekolwiek podejrzenia od tego policjanta.

 
Wydaje mi się, że ta metafora oddaje istotę rzeczy. Nie możemy więc w takiej sytuacji domagać się twardego dowodu zbrodni, skoro nawet na poziomie dowodów rzeczowych kontrolę sprawują ludzie, którym na wyjaśnieniu zbrodni wcale nie zależy – skoro mamy do czynienia z fałszowaniem dokumentów i ekspertyz, skoro rodzinom ofiar nie oddaje się rzeczy należących do bliskich, skoro specsłużby kładą łapy na nośnikach elektronicznych, a następnie popełniają kilkadziesiąt („pięćdziesiąt parę”, jak stwierdził p. A. Melak) „omyłek pisarskich” w dokumentach. Utarło się – całkiem zasadnie – mówienie o drugim Katyniu. Ja sam też tego określenia używam i sądzę, że należy je upowszechniać, bo trafia poniekąd w sedno tragedii, ale przecież o ile w przypadku pierwszego Katynia groby pomordowanych odkryli Niemcy i ściągnęli do ich oglądania przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz polskich świadków, takich jak F. Goetel czy J. Mackiewicz, a dopiero potem pojawiła się sowiecka komisja Burdenki – o tyle w przypadku drugiego Katynia, od razu zaczęto od prac „komisji Burdenki 2”.

 
Jak to wyglądało w praktyce, widzieliśmy (nie mogąc uwierzyć, oczywiście) na własne oczy. Do sekcji zwłok nie dopuszczono, materiały dowodowe przejęto i nie udostępniono Polsce, ciała w trumnach zalutowano, a resztę spowiła mgła smoleńskiego kłamstwa. Polskie instytucje zaś w podskokach klepnęły cały ten skandal, udając, że „wsio w pariadkie”. Wiedząc o tym doskonale, nie powinieneś, drogi Rolexie, stawiać tak sprawy (jak ja to odczytuję z Twojego tekstu), że bez twardych dowodów pozostajemy właściwie wciąż na ruchomych piaskach spekulacji.

 
Moim zdaniem, a wyrażam je w mojej książce, zwykli Polacy, blogerzy i komentatorzy (z różnych sfer zawodowych i z różnych kręgów środowiskowych), którzy zajęli się  konsekwentnym przełamywaniem ruskiej dezinformacji, dokonali rzeczy niebywałej: doprowadzili do buksowania w błocie kłamstwa całej tej wielkiej machiny propagandowej.
 
prop
 
Koromczik
 
Nie można oczywiście powiedzieć, że kłamstwo smoleńskie zostało już obalone – ale można stwierdzić na pewno, że ani zbrodniarze, ani ci, co ich osłaniają – nie mogą spać spokojnie, ponieważ ta właśnie mrówcza praca blogerów doprowadziła do wypracowania zupełnie nowego spojrzenia na tragedię, spojrzenia docenionego nawet przez znakomitego prof. J. Trznadla w jego tekście z jesieni 2011 (http://dakowski.salon24.pl/344309,zamach-smolenski-wokol-hipotez), które to spojrzenie, piszę to dziś z rosnącym przekonaniem, nakazuje porzucić ruską dezinformację definitywnie i poszukiwać prawdy o tragedii polskiej delegacji nie na Siewiernym.

TT

 

 
Niniejszy post jest niejako rozwinięciem tego, co było tu (oba teksty, no i tekst Rolexa, trzeba by czytać po kolei):

dwaj koledzy

 

K

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Inne tematy w dziale Polityka