Free Your Mind Free Your Mind
16581
BLOG

Jeszcze w Polsce, czy już w Polskiej SSR?

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 382

 

Nie ma jak porządna polityczna analiza i to napisana przez jakiegoś porządnego politycznego urzędnika. Któż zaś nie zmajstruje takiej analizy lepiej i mądrzej, jak nie „dyrektor polityczny MSZ”, którym jest (znany z historii smoleńskiej http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/woko-zeznan-bahra.html) Jarosław Bratkiewicz, absolwent Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych; „od 1992 r. w MSZ”? Na tę analizę natknąłem się zupełnie przypadkiem, ponieważ przeczytawszy post Andera (http://ander.salon24.pl/359774,msz-smolensk-moskwa-rosja-cz-1) zawędrowałem na Czerską, gdzie opowiadano o wiekopomnym czerwcowym spotkaniu w Kaliningradzie (http://wyborcza.pl/1,75477,9640852,W_Kaliningradzie_Sikorski__Westerwelle_i_Lawrow_krytykuja.html), na Czerskiej zaś zarekomendowano mi właśnie lekturę analizy „dyrektora politycznego MSZ” Bratkiewicza pod wszystko mówiącym, jak za najlepszych czasów „Trybuny Ludu”, tytułem „Historia dogania codzienność” (http://wyborcza.pl/1,75515,9629939,Historia_dogania_codziennosc.html). I rzeczywiście, mile mnie ta analiza zaskoczyła, gdyż od długiego już czasu twierdzę, że dochodzi do rekonstrukcji Układu Warszawskiego i bloku sowieckiego, zaś zbrodnia z 10 Kwietnia stanowi jeden z kamieni węgielnych nowego porządku w (zajmowanej między innymi przez nas) części Europy. Bratkiewicz zaś pisze już w takiej tonacji, jakby ten nowy porządek już na dobre (bo przecież nie na złe) nastał, a ludziom światłym, patrzącym w przyszłość, a nie zawracającym Wisłę kijem, pozostaje jedynie wspomnieć z przekąsem, że kiedyś, dawno dawno temu, byli jacyś reakcjoniści porywający się z motyką na moskiewskie słońce:

 
Skądinąd Polskę i Rosję łączą, przy wszystkich różnicach, sprzeczności modernizacji w wymiarze autoidentyfikacyjnym, polityczno-kulturowym. U rosyjskich sąsiadów składają się na to dylematy, gdy idzie o kurs "europejski" i pozostałości myślenia "eurazjatyckiego". A już szczególnie gdy chodzi o zmagania destalinizacyjne. W Polsce zaś sprzeczności owe wyraziły się w ahistorycznych próbach (sprzed czterech, pięciu lat) krygowania się w "mocarstwowym", jagiellońskim kostiumie, co przyjmowano w Europie niczym groteskę krzywego zwierciadła.

 
Groteska krzywego zwierciadła” - czy to jeszcze polski frazeologizm, czy już neosowiecki? Ale są i lepsze sformułowania, świadczące o tym, że z wybitnym intelektem mamy do czynienia – dorzucę garść cytatów:

 
Tak jak RFN nie stanowi kontynuacji byłych Rzesz oraz Republiki Weimarskiej, tak i Federacja Rosyjska - gdy uwzględni się wszystkie czynniki: ustrój, zasięg terytorialny, podziały społeczne i mentalność polityczną, nie jest prostym przedłużeniem Rosji carskiej i Rosji sowieckiej ani wskrzeszeniem Republiki Rosyjskiej z 1917 r. Również obecnej Polski nie sposób uznać za piastowskiego spadkobiercę; repatriacyjny zastrzyk substancji ludzkiej z Kresów uczynił ze współczesnej Polski - acz w granicach bez mała jak za Piastów - twór pod względem historyczno-kulturowym zupełnie nowy. Zarazem jednorodność etniczna dzisiejszej RP, pomijając już kwestie ustrojowe, międzynarodowe itd., tym bardziej odróżnia ją od I i II RP, dystansuje od spuścizny jagiellońskiej.

 
Powrotu więc do reakcyjnej jagiellońszczyzny nie ma, bo być nie może, zaś „Federacja Rosyjska”, mimo że rządzą nią na wszystkich politycznych, cywilnych, militarnych i biznesowych szczeblach ludzie sowieckich służb cywilno-mundurowych, nie jest przedłużeniem ZSSR, bo i być nie może. Takich pewnie geniuszy wydaje na świat właśnie Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych. Miejmy nadzieję, że wnet otworzy filię w Polsce. Co jeszcze ciekawego powiada dyr. Bratkiewicz?

 
Fatalizm i ahistoryzm - dwie strony tego samego zjawiska - modelują postawę tradycjonalistyczną: wiarę w niezmienność "ról historycznych" i stereotypowe postrzeganie dziejów, próby przywrócenia "złotego wieku" z przeszłości i nieufność wobec przyszłości, pesymistyczny czy wręcz darwinistyczny "realizm" i natrętną podejrzliwość (która, jak mawiał George B. Shaw, jest mądrością głupców).W oczach więc polskiego tradycjonalisty zacieśnianie kontaktów z Rosjanami i Niemcami to zaprzaństwo i jurgielt  [historycznie: pensja wypłacana przez obcych] w odniesieniu do "odwiecznych" rozbiorców i zaborców.

Tyle że 
trzeba ekstrawaganckiej wyobraźni, aby dopatrzyć się w dzisiejszych Niemczech i Rosji takiej symetrii, która łączyła rozbiorców Polski: absolutystyczne monarchie Katarzyny II i Fryderyki II, totalitarne imperia Stalina i Hitlera.

Powyższa postawa obca jest obecnej polskiej polityce zagranicznej. Zakłada ona  niefatalistyczne pojmowanie dziejów, choć oczywiście uwzględnia różnego rodzaju determinanty, w tym czynniki historyczno-kulturowe. Nie absolutyzuje ich jednak. Przede wszystkim zaś przyjmuje, że politycznie zorientowani ludzie, zdolni do ambitnego i przy tym racjonalnego podejścia, do otwartości na nowoczesność - nie trzymają się zaciekle opłotków myślenia stereotypowego, "swojskiego".

 
Tonacja ta jako żywo przypomina mi teksty peerelowskie (i jak dobrze, że przy tej okazji nam Bratkiewicz wyjaśnił, co znaczy „jurgielt”), w których z jednej strony wyszydzano „przedwojenną pańską Polskę”, „polską martyrologię”, z drugiej zaś przestrzegano grożącym palcem rozmaitym „grupkom”, iż „odwrotu od postępowej, nowoczesnej, socjalistycznej drogi obranej przez ludową ojczyznę nie ma”, a kto rękę na ludową władzę podniesie, to... wiadomo. Problem tylko w tym, że gabinet ciemniaków, a mówiąc dokładniej, jego polityczno-bezpieczniacko-wojskówkowe zaplecze, nie wykształciło jeszcze dostatecznie nośnej ideologii, którą od świtu do nocy i od północy do świtania lansować mogłyby przeróżne autorytety moralne, ludzie „szołbiznesu”, artyści i kabareciarze, dziennikarze i komentatorzy, aktorzy serialowi i teatralni – słowem cała flora i fauna żyjąca z układania się z ciemniacką władzą. Szczególnie, że jeszcze kilka lat temu nie gdzie indziej, a w Ministerstwie Prawdy straszono nie tylko Putinem, ale i putinizacją, małe dzieci.

 
W czym więc rzecz? W czasach „Polski Ludowej” była ideologia, którą na wszystkich piętrach zindoktrynowanej edukacji, we wszystkich obszarach sowietyzowanej (czyli generalnie rusyfikowanej) kultury przekazywano dzieciom, młodzieży i dorosłym. W czasach neopeerelu takiej „porywającej tłumy” ideologii jeszcze nie wykształcono. Wprawdzie jak powiadają życzliwi esbecy „czas leczy rany”, mając na myśli to, że ofiary z czasem zapominają o pręgach na plecach po milicyjnych pałkach, no ale jednak tragedia z 10 Kwietnia wydarzyła się na ruskiej ziemi, a więc dość ciężko (mimo że jeszcze parę miesięcy, a dwa lata od niej miną) urządzić spektakularne bratanie się z Moskalami, tak by śmierć blisko stu osób z natowskimi dowódcami wojskowymi i ośrodkiem prezydenckim na czele zamieniła się w „pozytywną jakość” w „bilateralnych stosunkach”. Oczywiście, żeby nie było niejasności, w przypadku gabinetu ciemniaków nie mamy do czynienia z samodzielną polityką, tylko z wygibasami w rytm przygrywany przez kremlowską orkiestrę, tak więc jest to radosne wykonywanie dyrektyw politbiura nie zaś jakaś „własna wizja” - tym niemniej aż się prosi, by jakąś „intelektualną oprawę” zbliżeniu neopeerelu z neo-ZSSR wyrychtować. Bratkiewicz, jak widać, robi co może, może nawet za dwóch, jak kiedyś W. Pstrowski, ale co z tego, jak prawda „nie wzrusza”, „nie chwyta za serce”.
 
y
 
Szkopuł rzecz jasna nie w tym, że nie miałby kto takiej ideologii „zachwycającej masy” przygotować, wszak czerwonych i różowych intelektualistów mamy na pęczki, a od ich książek oraz luksusowo wydawanych czasopism uginają się księgarskie półki (proszę iść do najbliższego salonu i sprawdzić) – problem w tym jak tego wyczynu dokonać. Jak sprostać takiemu odpowiedzialnemu zadaniu? Głosić: „Lenin is not dead”? (na zasadzie parafrazy hasła „Punk's not dead?”). No ale przecież nie ma dnia, by nam na łamach reżimowej prasy i z anten wszystkich nowoczesnych kołchoźników nie przypominano, że komunizm już przed ponad 20 laty został definitywnie obalony i śladu po nim nigdzie nie ma – zwłaszcza w neo-ZSSR, pardon, „Federacji Rosyjskiej”, w której 70 procent (jeśli nie więcej) stanowisk państwowych (i biznesowych) zajmują ludzie służb (ale to właśnie bardzo dobrze dla „młodej demokracji”, bo niewykluczone, że nad Wisłą jest dokładnie tak samo; tu zresztą leży pewnie klucz do całej zagadki warszawsko-moskiewskiego „zbliżenia posmoleńskiego”). No i nawet sam Bratkiewicz reakcjonistom przypomina, że już żadnego komunizmu nie ma.
 
e
 
Widzimy zatem, że nie tak łatwo zarysować wizję, która twierdziłaby, iż sowietyzacja to zamierzchła przeszłość, rusyfikacja też, a dzisiejsza Ruś to nowy zupełnie twór, nawet jeśli jej dyplomatyczni przedstawiciele posługują się takimi zgrabnymi skrótami myślowymi jak „wydarzenia katyńskie” (http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20111107&typ=po&id=po21.txt) na określenie ludobójstwa dokonanego na polskich oficerach. W peerelu porządnym intelektualistom było o tyle łatwiej, że za ich plecami rozciągała się czerwona armia jako argument nie do przebicia w żadnej dyskusji – dzisiejszy zaś, czyli neopeerelowski, intelektualista, musi poniekąd nadrabiać miną, bo jeszcze ruskie wojska nad Wisłę nie wróciły, a on już czuje się, jakby stał w cieniu bratniej armii (co jest w stanie zdziałać ożywczy czerwcowy powiew z okręgu kaliningradzkiego :)).

 
Deklaracje przywódców rosyjskich o potrzebie przyspieszenia modernizacyjnego w Rosji świadczą o tym, że świadomi są oni bezperspektywiczności obecnego systemu ekonomicznego i jego socjopolitycznych ram. Głównie od determinacji Kremla zależeć będzie postęp modernizacyjny w Rosji. Będzie to zapewne kolejna w dziejach rosyjskichpróba modernizacji odgórnej, jednak zaangażowanie społeczne, zwłaszcza warstw średnich, walnie przyczynić się może do jej sukcesu” - pisze Bratkiewicz, nawiązując, być może nieświadomie do klasycznej myśli M. Gorbaczowa, który (jak to przypominałem w książce„Społeczeństwo zamknięte...”), tłumacząc światu meandry pieriestrojki, mówił nie o czym innym, jak oodgórnej  rewolucji, czyli właśnie  odgórnej  modernizacji,  też, co zrozumiałe, wymagającej zaangażowania społecznego.

Kalashnikov
 
Bratkiewicz jednak nie tylko patrzy w przyszłość (odgórna modernizacja), ale już też właściwym okiem lustruje przeszłość. Zauważmy bowiem, jak ją precyzyjnie przedstawia w tym fragmencie:

 
Kiedy 1 września 2009 r. na Westerplatte zebrali się szefowie rządów wielu państw europejskich, które 70 lat wcześniej ogarnęła pożoga wojenna, obecność kanclerz Angeli Merkel i premiera Władimira Putina nabrała rangi symbolu. Zwiastowała  zbliżanie się trójki państw, które przecież w 1939 r. i w czasie wojny były krajami nieprzyjacielskimi - teraz zaś państwami gotowymi do gruntownego przełamania historycznej wrogości, do porozumienia i współpracy.

Potwierdzała to narracja niemieckiej kanclerz na Westerplatte, stanowiąca rozwinięcie historycznych wystąpień prezydenta RFN Romana Herzoga i kanclerza Gerharda Schrödera z okazji 50. i 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. W tym kierunku szły także enuncjacje rosyjskiego premiera - jego artykuł w "Gazecie Wyborczej" poprzedzający wystąpienie na Westerplatte, zwłaszcza zaś przemówienie w Katyniu 7 kwietnia 2010 r., a także późniejsze wypowiedzi prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.

 
Wydawać by się mogło, że 1 września 2009 miał też bardzo ważne wystąpienie śp. Prezydent Lech Kaczyński jako przedstawiciel jednego z „państw europejskich”, a zwłaszcza „trójki państw, które przecież w 1939 r. i w czasie wojny były krajami nieprzyjacielskimi” (no, tu się nieco w intelektualnym zapale Bratkiewiczowi karty historii posklejały i zapomniał o pewnym pakcie właśnie z 1939 r. między III Rzeszą a ZSSR, ale kto by miał głowę do wszystkiego); tenże sam Prezydent Kaczyński, który trzy dni po Putinowym historycznym „przemówieniu w Katyniu 7 kwietnia 2010” zginął w niewyjaśnionych jak dotąd okolicznościach wraz z wieloma innymi przedstawicielami polskiej elity wojskowej, politycznej, naukowej i kulturalnej – lecąc na katyńskie uroczystości.

 
Najwyraźniej jednak w tej  narracji, którą preferuje przedstawiciel neopeerelowskiego MSZ miejsce polskiego Prezydenta zostało zastąpione białą plamą. To też signum temporis. No bo to, że Bratkiewicz w tym historycznym rozrachunku nie zauważył ruskiej inwazji na Gruzję, to oczywiste.
 
z
 
Było, minęło. Tak jak z 10-tym Kwietnia. Było, minęło.
 
x

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Inne tematy w dziale Polityka