Free Your Mind Free Your Mind
10800
BLOG

Rok później

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 190
Piękną laurkę wyrychtował TVN i sobie, i – co zrozumiałe, skoro to rządowa telewizja – ciemniakom, w rocznicę zamachu dokonanego na polskiej delegacji. Obejrzałem film pt. „Sobota” z uwagą, czyniąc sobie oczywiście, dokładne notatki, tak by nic wartościowego (tudzież bezwartościowego) nie umknęło, a rzeczywiście wiele rzeczy z tego filmu należy udokumentować.

 
Po pierwsze to, że w ciągu 12 minut, jeśli wierzyć słowom R. Sikorskiego (o tym, że o 8.48 dostał pierwszego newsa od D. Górczyńskiego), ciemniacy już wszystko wiedzą (o 9-tej m.in. telefon do J. Kaczyńskiego) i są po tym wglądzie w przebieg zdarzeń gotowi do dalszych odpowiedzialnych działań takich jak rozsyłanie sms-a, którego treść ujawnił gen. S. Petelicki.

 
Jak to dochodzenie do wiedzy o tym, co się stało, wygląda w szczegółach? Sikorski dostaje sms-a od D. Górczyńskiego o tym, że samolot się rozbił, ale nie było wybuchu. Jaki samolot i gdzie się rozbił, tego nie wiemy. Czy np. chodzi o rozbicie się „prezydenckiego jaka-40” czy „prezydenckiego tupolewa”, skoro P. Paszkowski oficjalnie do mediów będzie o 9.15 przekazywał informację (uzyskaną chyba od Sikorskiego, prawda?) właśnie o „prezydenckim jaku-40” (nim ją skoryguje po kilkunastu minutach na „prezydenckiego tupolewa”)? Jeśliby chodziło o „prezydenckiego jaka-40” to nie ma jego szczątków na Siewiernym, co chyba potwierdzi nawet największy ekspert ds. katastrof lotniczych J. Osiecki, nie mówiąc o T. Hypkim czy E. Klichu. Sikorski powiada: „To dawało nadzieję, że po prostu mieli awaryjne lądowanie, że może stracili koło, podwozie może...” Pytanie tylko: kto miałby mieć awaryjne lądowanie? Jak-40, tu 154m, czy oba statki powietrzne?

 
J. Sasin w tym filmie mówi o tym, że pierwszego newsa dostał z drugiej ręki, ale pochodzić miał on ostatecznie od T. Stachelskiego, a wiadomość dotyczyła... problemów z lądowaniem i skierowania samolotu na zapasowe lotnisko. Niestety, nie zauważyłem ani Górczyńskiego, ani Stachelskiego w filmie TVN-u, choć zdawać by się mogło, że to wyjątkowo ważni informatorzy, jeśli chodzi o „wypadek na Siewiernym” i powinni mieć wiele interesujących wspomnień. Tak samo jak T. Turowski czy G. Cyganowski, których ze świecą szukać w rocznicowych przekazach.

 
Kogo zaś widzimy z protagonistów? Paszkowskiego np., który opowiada, jak idąc z ręcznikiem do kuchni widzi na wyświetlaczu, że dzwoni Sikorski. Sikorskiego opowiadającego, co widział Bahr. Michałowskiego, który mówi o wielkim napięciu gajowego. Mnóstwo relacji o emocjach, co kto czuł i kiedy. Faktów tyle co na lekarstwo. Ale są i perełki, bo w każdej propagandzie musi być ziarno jakiejś informacji. Widzimy np. studio rządowej telewizji TVN24 tuż po 9.15, kiedy J. Kuźniar robi przerwę i wchodzą reklamy. TVN ma już newsa, ale nie wie jeszcze, jaki to news. I słyszymy głos z offu (kto to mówi, niestety, nie jest pokazane i, rzecz jasna, nie ma wywiadu z tym gostkiem): „Musimy spokojnie powiedzieć o tym, że z tego, co mówią nasi reporterzy są jakieś problemy z lądowaniem samolotu prezydenckiego...” Kuźniar tu opowiada o jaku-40, a tamten gość: „Trzeba jakoś ogólnie to powiedzieć...” Kuźniar coś bąka o sprzedawaniu (wiadomości pewnie), a tamten najciekawiej teraz: „...bez żadnego tam, po prostu, NAWET NIE MÓW, ŻE NIE MA KONTAKTU, nie mamy informacji.”

 
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że o 9.19 Kuźniar ogłosi „newsa” z „prezydenckim jakiem-40” i potem zaczną się pojawiać coraz to nowe informacje, a przecież jest to już prawie 40 minut „od godziny wypadku” (zakładając obecnie obowiązującą do czasu kolejnych dementi godzinę 8.41). Niby arcyboleśnie prosta sprawa: wsie pogibli, nie ma co zbierać, nie ma kogo ratować, a tu 40 minut od „zdarzenia” rządowa telewizja „tak jakoś ogólnie” i „z taką pewną nieśmiałością” chce informować o tym, co się dzieje, gdy tymczasem gabinet ciemniaków już przed 9-tą ustalił co i jak (bez jakiegoś specjalistycznego rekonesansu; a pamiętamy, że COP jest jeszcze wtedy na etapie prognozowania przylotu polskiej delegacji do Briańska), a o 9.15 Sikorski powie bratu zamordowanego Prezydenta, że katastrofa spowodowana została z winy pilotów. Dziwne te rozjazdy, prawda? Jedni wiedzą już wszystko, a inni, jak choćby radiosłuchacze i telewidzowie, dopiero będą uczeni „smoleńskiego elementarza”: od problemów z lądowaniem, poprzez awarię, rozbicie, katastrofę, niewielki pożar, pożar ugaszono, „troje osób ocalało”, na „wsie pogibli” kończąc. A nawet to „wsie pogibli” będzie różnie przedstawiane, bo rozpiętość liczebna będzie od 87 to 132 ofiar, zaś jeszcze przed 11-tą podawane będą w TVP Info nazwiska osób żyjących wśród „ofiar wypadku”.

 
Ale to wszystko wiemy. Film „Sobota” jednak na tych rzeczach się w ogóle nie koncentruje, lecz wyłącznie na wielkich emocjach, jakie przeżywali przeróżni wielcy ludzie. Tusk opowiada jak się poryczał (ale już dlaczego nie zawiadomił NATO i jak wyglądały jego rozmowy z Kremlem, to nie opowiada). Paszkowski opowiada: „Postanowiłem się usadowić w takiej roli czysto profesjonalnej, która jakby psychicznie człowiekowi umożliwia funkcjonowanie (…) Czysty profesjonalizm: od tego momentu jesteś po prostu kanałem przekazu informacji” (co wprawia w niemy zachwyt przesłuchującego go dziennikarza), ale już nie opowiada, skąd się wzięła w tym kanale przekazu informacja o „prezydenckim jaku-40” i dlaczego zamienił się on w „prezydenckiego tupolewa” w ciągu kilkunastu minut, a przecież jeśli Paszkowski wzuł na siebie szatę profesjonalisty, to jakieś wyjaśnienie w tej materii by się przydało – rok po „wypadku”.

 
Tuska wypowiedź o tym, co czuł, stąpając nocą po księżycowej scenerii Siewiernego, także jest warta przytoczenia, gdyż mimowolnie chyba i nieświadomie, odkrywa on przed nami prawdę o pobojowisku: „sceneria, jak z jakiegoś upiornego przedstawienia teatralnego. Ta scenografia... Przez to, że był las, błoto, szczątki samolotu, te smugi światła... (no i jeszcze chyba parę trumien – przyp. F.Y.M.). I jakby zapach tragedii w powietrzu. Nie umiem tego zdefiniować, ale takie poczucie fizyczne, że jesteśmy w miejscu, gdzie stało się naprawdę coś... coś strasznego.A i owszem, stało się, gdyż Ruscy przywieźli zwłoki ofiar osób zabitych właśnie w to miejsce, dodajmy. W tym więc względzie faktycznie lotnisko/pobojowisko Siewiernyj jest jakoś związane ze śmiercią członków delegacji prezydenckiej. I Tusk opowiada dalej, wchodząc już w obszar zgoła metafizyczny, a zarazem bardzo osobliwie; tak jakby premier polskiego rządu nie do końca był wtedy obecny w realnym świecie: „Świat wokół staje się absolutnie zimny i przezroczysty. Nie wiem. Nie... Jakby zastyga wszystko wokół i w samym człowieku i wszystko staje się tak bardzo jak... ostrze noża: zimne i jasne, a równocześnie tak, jakbyśmy nie mieli do tego dostępu.

 
Ostrze noża? Zimne i jasne? Zaskakujące, jak na skojarzenia na miejscu lotniczej katastrofy. O jaki brak dostępu Tuskowi chodzi? O brak dostępu do realnego świata czy może do myśli o tym, jak rzeczywiście wyglądała tragedią? Można bowiem w ramach mechanizmu wyparcia wytworzyć sobie zasłonę niepozwalającą widzieć tego, co zaszło. Na szczęście i dla Tuska, i dla Putina, wszystko od tamtej nocy na pobojowisku, utonie nie tylko we mgle, ale i w mrokach nieprawdopodobnego wprost kłamstwa. Kłamstwa smoleńskiego.

 
Min. sprawiedliwości w gabinecie ciemniaków K. Kwiatkowski (wywiad dla „Rz” z 9-10/04/2011), też obecny tamtej nocy na Księżycu, powie tak rok później: „Zawsze będę pamiętał to dziwne wrażenie. I oświetlony przez lampy fragment szczątków tupolewa, który leżał kołami do góry”. Wystarczyło bowiem powywracać trochę szczątków samolotu, by świadkowie, ministrowie, eksperci zyskali pewność, że na Siewiernym po prostu musiało dojść do katastrofy polskiego tupolewa.

 
Pytanie więc: musiało? Czy – miało? Bo to jakby nie to samo. „Oni musieli się tam rozbić”, powtarzali nam zgodnie przez ten rok i ruscy, i polscy znawcy katastrof lotniczych. Nikt jednak nie powiedział otwarcie: oni mieli się tam rozbić. Mieli się rozbić nawet, gdyby ani „prezydencki jak-40”, ani „prezydencki tupolew” tam 10 Kwietnia 2010 r. nie doleciał.

 

 

 

 
P.S.

 
Pokój duszom zamordowanych 10 Kwietnia.

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka