Free Your Mind Free Your Mind
8006
BLOG

Odłamek Księżyca

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 193
Dzielny moonwalker SW, którego losy śledziliśmy niedawno z zapartym tchem, gdy ze szczegółami przybliżał je podczas sejmowego przesłuchania, miał, jak wiemy, kilkakrotnie nabić w butelkę ruskich czekistów. Przede wszystkim miał zajść na pobojowisko od bezpiecznej strony. Poza tym miał przezornie nie wziąć żadnych dokumentów. Miał też po zatrzymaniu dać czekistom trefną kasetę zamiast tej z materiałem z lądowania na Księżycu (stary, sprawdzony chwyt polskich operatorów w sytuacjach zatrzymania przez czekistów), miał potem pułkownikowi FSB sprytnie przewinąwszy taśmę, pokazać, że nic nie nagrał na innej kasecie - słowem miał wyjść cało z opresji, niemalże jak bajkowy baron Münchhausen, co się za własną czuprynę z błota umiał wyciągnąć. I to doceniamy, choć może tego legendarnego „makarowa przy łbie”, o którym na gorąco przy bramie lotniska wspominał SW 10 Kwietnia jednak wcale nie było, tak jak i szczególnego ganiania się z czekistami „oni mnie, a ja ich” po pobojowisku. No ale takie też prawo czy taka uroda legend, że mają miejsca mniej lub bardziej ubarwione. Nie podejrzewamy, rzecz jasna, że jakieś narracyjne czy fabularne przebarwienia były w kwestii rozwiewki we mgle, widzianej przez SW z okna legendarnego, hotelowego pokoju.


 
Zatrzymajmy się więc przy taśmie, bo przecież ona jest najważniejszą bohaterką tamtego dnia. Ważniejszą nawet niż sam moonwalker. Ona jest niemalże jak odłamek Księżyca na Ziemię przywieziony. Co o tej taśmie opowiada nasz bohater? (ca. 1.16.52 materiału na youtube (http://www.youtube.com/watch?v=ctNcvVAqLUk&feature=related)):


 
„...zabrali mi, znaczy, wyrwali mi tą torbę ze sprzętem, tam jeszcze miałem aparat fotograficzny, tam jakieś akcesoria, które mi są potrzebne do pracy. Zostałem zabrany przez funkcjonariuszy OMON-u (…) i zostałem odwieziony do tej bramy wejściowej czy wjazdowej na lotnisko i tam mnie przetrzymywano w samochodzie. I później ten samochód się okazało, że był potrzebny i wysiadłem z tego samochodu, i stałem na dworzu i obok mnie stał taki oficer właśnie, taki..., widać kawał chłopa, który miał tą moją torbę ze sprzętem. I on mnie pilnował. Ja pilnowałem jego, on pilnował mnie(uśmiech).


 
  Wychodziłoby więc na to, że SW wcale nie tracił kontaktu ze swoją kasetą, czyli, jako się rzekło, zrobił czekistów w konia. Jeśli bowiem była w torbie, to nikt jej nigdzie nie wyciągał, prawda? Co jednak dzieje się wedle nieco późniejszej relacji moonwalkera, tj. już po niesympatycznej rozmowie z Baterem (przez bramę, jak można sądzić) i po nadejściu pułkownika FSB? SW zostaje poproszony do „nyski”, gdzie znowu jest zatrzymany. Na jak długo, nie wiemy, ale też chwila jest to historyczna, ponieważ w tejże „nysce” moonwalker dostaje sms-a z Polski informującego o tym, co się na Siewiernym stało (jak bowiem pamiętamy, SW nie wiedział jeszcze, co widział, a zwłaszcza, co miał widzieć, nawet jeśliby nie widział) . I co się dzieje wtedy?:  


 
„...w międzyczasie wrócił ten pułkownik z tą ekipą, która miała moją torbę(ekipą? - przecież jeszcze chwilę temu był to jeden postawny oficer FSB – przyp. F.Y.M.): - Ale pokaż, człowieku, co żeś tam nagrał.”


 
To jeden z ciekawszych momentów tej historii, gdyż można by tu wywnioskować, że nie tylko czekiści zwinąwszy filmującego pobojowisko i oddaliwszy się, nie tknęli kasety moonwalkera, ale nawet gdyby tknęli, to nie sprawdzili w żaden sposób, co na niej było. Może nie umieli uruchomić kamery SW? Może też nie zdążyli sprawdzić, co było na lewej kasecie, bo tak byli zajęci sprawdzaniem, do którego pokoju i do jakiego hotelu potem trzeba będzie odwieźć montażystę? Jeśliby jednak nie sprawdzili choćby lewej kasety, to, skąd by wiedzieli, że jest jakaś inna – NIE lewa? Hm, może nie mieli w okolicy sprzętu odtwarzającego? Może nie wiedzieli, że kasetę da się odtworzyć w kamerze? Tak czy tak wracają do naszego bohatera i chcą uczciwie, by przy nich sprawdził nagranie.


 
Nasz SW jednak nie w takie ciemię jest bity (ca. 1.18.50):


 
Nie wiem, czy to był przypadek – włączyłem kamerę, przewinąłem kasetę do przodu, do pustego miejsca i pokazałem, że nic nie ma. On(tj. pułkownik FSB – przyp. F.Y.M.)mówi: - No to jak nic nie nagrał, to człowieka trzeba, trzeba go puścić. Jak nie ma nic, nie ma nic nagranego, nic na niego nie mamy, no to idź, człowieku, do hotelu.”


 
  No i wszystko jasne. FSB zatrzymało gościa w trakcie filmowania w ruskiej zonie, do której żadnego dziennikarza nie wpuszczano - i mimo że widziało, jak gość swobodnie łazi i rejestruje; łyka spokojnie historię, że on nic nie nagrał. A może jest odwrotnie? Może to przedstawienie na zasadzie: pokażesz, kolego, że nic się nie nagrało i zapominamy o sprawie, ale kopia filmu „w międzyczasie” przechodzi do nas? Albo: udajmy, że nic się nie stało, koleżko? - i nie tylko strugają wariatów czekiści, lecz i sam SW, wiedząc, że w ten sposób nie napyta sobie żadnej biedy?  


 
Zaskakująca nieco wydaje się inna jeszcze rzecz. Zamiast do łagru moonwalker dostaje wszak propozycję odwiezienia do hotelu przez FSB. Powód jest oczywisty i w pełni uzasadniony – polski montażysta ma zabłocone spodnie. Nikt w brudnych spodniach nie powinien przed ludźmi paradować, zwłaszcza że ekipy telewizyjne niemal z całego świata kłębią się za bramą („co taki brudny pójdziesz?”). No ale przecież chwila jest historyczna, facet był jeszcze niedawno na Księżycu, widział, dotykał, badał, słuchał, wąchał niemal wszystko! Bohaterowie mogą być umorusani i wytarzani w błocie, jeśli mają skarb w ręku! Jeśli zdobyli jakiś szczyt czy ląd. Mało tego, w pobliżu stoją zbici w kupę dziennikarze, którzy ciężkie pieniądze daliby za marne zdjęcie z tego lądowania moonwalkera na Księżycu. Ruscy proponują 30 tys. dolarów, TVN też jakąś kwotę... aukcja niemalże wokół dokumentalnego, bezcennego materiału SW - ale co tam pieniądze! Wiemy, że naszemu bohaterowi nie o nie chodzi! Pal diabli ruskie dolary, przecież, czy polskie bony PKO. Zdajemy sobie sprawę, że SW chce się bezpłatnie podzielić materiałem ze swoją firmą-matką, czyli ukochaną TVP.


 
Tylko dlaczego, skoro tak jest oddany i obowiązkowy, nie czyni tego wielkodusznego gestu natychmiast, już, bezzwłocznie, teraz, tj. stojąc jeszcze przy bramie? Przecież czas jest dla telewizji najważniejszą rzeczą. Przecież katastrofa zaszła już 1,5 godziny temu, a żadnych migawek z niej nie ma w żadnej stacji – pokazywany jest Katyń i archiwalne zdjęcia, nic więcej. No, ewentualnie, dyskusje z zaproszonymi gośćmi, bo czymś trzeba antenę na żywca zapełnić.


 
Może SW nie ma możliwości przeskoczenia bramy (tak jak kiedyś Wałek mur stoczni), bo trzymają go jeszcze mili panowie z FSB, ale czyż, skoro czekiści już mu odpuścili i SW nie zostanie zesłany do łagru, to nie mógłby podejść i dać komuś z kolegów, by rzucił materiał w świat? Wie przecież, że to rozejdzie się „jak świeże bułeczki, mówiąc nieładnie” (1.21.32). Jeśli nawet nie chciał się pokazywać w zabłoconych spodniach, to mógł przekazać przez kraty, tzn. między prętami bramy, wolnym mediom to, co należało jak najszybciej na całym globie pokazać.


 
Co jednak czyni nasz bohater? Spokojnie wsiada do samochodu FSB i jedzie do hotelu, tam zaś musi się nieco ogarnąć i „doprowadzić do użytku” - „i chwilę później materiał poszedł z wozu satelitarnego w świat” (1.19.48). To trochę trudne do zrozumienia, skoro za murami cały świat mediów, łącznie z polskim wozem transmisyjnym, niecierpliwie od długiego już czasu czeka na jakiś gorący, absolutnie nowy materiał z „miejsca zdarzenia”, a ten materiał leży gdzieś w pokoju hotelowym dzielnego montażysty, w jakiejś torbie, w jakichś ciemnościach. Znowu jakaś chwila refleksji, taka sama, jak wtedy, gdy blacharze weszli na plan zdjęciowy filmu „Mgła 0”, trzeba było wyłączyć kamerę i wtedy nastąpił cały ciąg nadzwyczajnych wydarzeń z orką skrzydlatą włącznie? Ale nad czym tu deliberować, skoro tym razem kamera była włączona, nagrała co miała nagrać i materiał aż się prosi o emisję na cały świat?  


 
No, chyba że trzeba by było coś jeszcze przykroić lub wypolerować przed emisją. Co? Jakiś nieistotny drobiazg „prawdopodobnież”. Na przykład parametry czasowe nagrania. Wszak katastrofa wydarzyła się oficjalnie o 8.56, a wtedy przecież już dobrotliwi OMON-owcy zwijali naszego moonwalkera z Księżyca. Może dlatego ten materiał nie wzbudził niczyjej kontrowersji, gdy w świat zaraz pognał?


 

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka