Free Your Mind Free Your Mind
8515
BLOG

Jak bije, to kocha

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 164
Czytając świetny tekst B. Fedyszak-Radziejowskiej dotyczący przedmiotu polemiki między P. Skwiecińskim a R. Ziemkiewiczem, przypominający o kwestiach rosyjsko-polskich, które zdawałoby się dla każdego myślącego Polaka, a już na pewno dla myślących polskich publicystów, powinny być oczywiste, chcąc nie chcąc musiałem zajrzeć do tekstu Skwiecińskiego, którego obiecywałem sobie już nie czytać (i jak się za chwilę okaże, miałem rację). Polemika dwóch wymienionych autorów, którą tu pominę, sprowadza się z grubsza do kwestii, czy Rosja nas upokarza czy nie, a jeśli tak, to jak bardzo i czy ma to poważniejsze znaczenie. Przypomina mi ta polemika nieodłącznie rysunek jeszcze z poprzedniego peerelu (nie pamiętam nazwiska autora), na którym zakapior zamierza się z piąchą do uderzenia inteligenta, ten zaś mówi: „Polemizowałbym”. Ale mniejsza z tym.

 
Skwieciński jako człek już oświecony, a więc należący do tych wybrańców, co to po upływie 10 m-cy od tragedii smoleńskiej nie znajdują żadnych podstaw do mówienia, iż Ruscy dokonali zamachu, uzasadnia nam swoje stanowisko w prostych słowach, jak chłop tłumaczący koniowi, jak ma iść pod górkę:

 
okoliczności smoleńskiej tragedii wskazują moim zdaniem na to, że zamachu tam nie było. Wymieńmy choćby niemal urzeczywistnioną, a bliźniaczą wobec nieco tylko późniejszego upadku Tupolewa katastrofę Iła - gdyby doszła do skutku, polski Tupolew już na pewno nie lądowałby przecież w Smoleńsku. Wymieńmy ostrzeżenie polskich pilotów przed lądowaniem. Wymieńmy... wiele można by jeszcze wymieniać.

 
Cytuję to, bo jeszcze takiego wyjaśnienia nie spotkałem, a ponieważ staram się kolekcjonować przeróżne wygibasy intelektualne związane z 10 Kwietniem, to z czystego kronikarskiego obowiązku te brednie wypadało mi przytoczyć. Oczywiście nie powiem chyba nic nadzwyczajnego, że kogoś, kto po tym całym czasie, po tych wszystkich zebranych fałszerstwach ruskich, po tylu artykułach blogerów i niezależnych dziennikarzy oraz tylu programach telewizyjnych (typu „Misja specjalna”), albo choćby po lekturze polskich uwag do „raportu komisji Burdenki 2” - nadal uważa, że polski tupolew miał głupi wypadek, uważam po prostu za głupca. W Starym Testamencie głupota traktowana jest jak grzech wyjątkowo ciężki, ale też, co warto przypomnieć, jak przypadłość nieuleczalna. I coś w tym naprawdę jest.

 
W „Mądrości Syracha” jest kilka sentencji, które znakomicie nadają się do opisu postaw niektórych ludzi wobec tragedii smoleńskiej: „Uczyć głupiego – to kleić skorupy lub budzić śpiącego z głębokiego snu. Nauczać głupiego – to jakby nauczać drzemiącego, który jeszcze w końcu zapyta: „A o co chodzi?”” (22, 9-10) Albo jeszcze takie spostrzeżenia: „Jak naczynie stłuczone jest wnętrze głupiego: nie zatrzyma żadnej wiedzy. Jeśli rozumny człowiek usłyszy słowo mądre, pochwali je i dorzuci doń swoje, gdy głupi posłyszy, nie spodoba mu się i odrzuci je za plecy” (21, 14-15) oraz „Jak dom zniszczony, tak mądrość głupiego, a wiedza nierozumnego to słowa nieskładne” (21, 18). Te kilka wybornych uwag o różnicy między człowiekiem szukającym mądrości a głupcem napisano przed wieloma wiekami, jakimś jednak sposobem zachowują aktualność nawet w drugiej dekadzie XXI w.

 
Jeśli tak aktualna potrafi być pradawna, mądra sentencja, to znaczy, że pewne zjawiska w ludzkiej zbiorowości, takie choćby jak nieuleczalna głupota, są nie tylko „stare jak świat”, lecz nieprzemijające. Parafrazując znowu biblijne powiedzenie, tym razem z Nowego Testamentu (to Pana Jezusa dotyczące ubogich), możemy rzec: głupców zawsze będziecie mieć między sobą. Także w wyjaśnianiu okoliczności tragedii smoleńskiej. Choćby więc każdy z niezależnie badających tę tragedię napisał długą i pełną dokładnych wyjaśnień książkę, tak jak do tej pory mnóstwo ludzi napisało pełno śledczych, niezwykle ciekawych tekstów dotyczących fałszowania dowodów, błędnych danych, zmontowanych zdjęć, sprzeczności w zeznaniach, dezinformacji etc., choćbyście więc ludzie pękli analizując przyczyny tragedii - to i tak znajdzie się jakiś głupiec, który powie, że to wszystko jest nieważne, nieistotne; że on po prostu „wie lepiej”, jak było. Naturalnie postać Skwiecińskiego traktuję tu jako pewną figurę, jako wzorzec pewnego człowieka, który w sprawie Smoleńska jest ślepy i głuchy na jakiekolwiek racjonalne argumenty. Ba, im mniej taki człowiek wie, im mniej bada całą sprawę – tym głębszego nabiera przekonania, że to, co on myśli o tej sprawie, jest znakomicie uzasadnione i pewne.

 
Pismo mówi: „Nie może zdobyć wykształcenia ten, komu brak zdolności” (Syr, 21, 12). Daremne więc jest oczekiwanie, że ludzi takich jak Skwieciński można zmienić. W takich przypadkach potrzebna jest „Boża interwencja” i cud nawrócenia, ale jak doskonale wiemy, nie każdy dostępuje tej szczególnej łaski, nie tylko ze względu na to, że Pan Bóg musi takiego grzesznika chcieć nawrócić, ale też ów grzesznik musi wykazywać się jakąś odrobiną pokory i pragnieniem dotarcia do prawdy. Jeśli zaś ktoś wcale nie szuka prawdy, to po cholerę go nawracać? Tak więc dla Skwiecińskiego i jemu podobnych nie mam dobrych wiadomości.

 
Skąd jednak ten dziwny tytuł mojego tekstu? Wspomniana pseudopolemika Ziemkiewicza i Skwiecińskiego została w brawurowy sposób wypunktowana przez Fedyszak-Radziejowską, która w ten sposób pokazała, jaka jest różnica między naukowcem a zwykłym publicystą biorącym się za sprawy, których zdaje się nie do końca rozumieć. Znana socjolog odwołała się do dwóch historycznych przykładów związanych z II wojną światową: ludobójstwa katyńskiego i „procesu szesnastu”, które dla sowieckich władz były „komunikatem” skierowanym do tych pokoleń Polaków, które miały się znaleźć pod ruską okupacją: „wasz opór nie ma najmniejszego sensu; należycie do nas”. I jak wiemy, cały peerel na tej konstrukcji intelektualnej był ufundowany – wielu zresztą ludziom, jak sowieciarzom rządzącym tymże peerelem, taki ład społeczno-polityczny wydawał się najlepszym z możliwych, wielu zaś „publicystów” tłumaczyło całymi latami sowietyzowanym obywatelom, że taka jest właśnie „konieczność dziejowa wynikająca z położenia Polski”.  

 
Fedyszak-Radziejowska nie dopowiada ostatniego słowa, ale możemy się domyśleć, że w podobnych kategoriach „komunikatu do pokoleń” traktuje ona – sądzę, że całkiem zasadnie – przesłanie smoleńskiego zamachu. Jak się jednak już przekonaliśmy po postawie gabinetu ciemniaków (a właściwie już dwóch (!) gabinetów, bo przecież ludzie skupieni wokół gajowego to osobna i nie mniej osobliwa od Tuskowej flora i fauna neopeerelu), w relacjach rosyjsko-polskich uznał on za swoją, tę „ludową mądrość” przekazywaną w niektórych patologicznych środowiskach, rozumiejącą miłość jako przemoc („jak bije to kocha”, tłumaczą sobie czasem żony alkoholików). Im bardziej więc Ruscy terroryzują Polskę, tym większy hołd ciemniacy Moskwie składają. Im bardziej są Ruscy agresywni, tym większą atencją darzą „braci Moskali” – bracia z Warszawy. Tu już właściwie nie ma wobec bandziora postawy (jak z tego humorystycznego rysunku) typu „polemizowałbym”. Wprost przeciwnie – to jest postawa: „a co byś jeszcze chciał?”

 
W takim jednak razie nie powinniśmy ciemniaków traktować w kategoriach indolencji, tępoty, „pomroczności jasnej” i innych plag, które od 21 lat pustoszą „klasę polityczną” czy establishment III RP. Nawet bowiem, jeśli na pomysł całkowitego podporządkowania Polski Kremlowi nie wpadli oni sami, tylko koncept ten skonstruowany był u zarania „dziejów polskiej transformacji” („jaruzelskiej odwilży”), to realizują oni ten plan z taką determinacją, jakby już nic innego politycznie nie mieli do zrobienia. I jakby już nic im nie stało w naszym kraju na przeszkodzie.

 
Zadaję sobie jednak pytanie – a może wielu Polaków chce być po prostu obywatelami nowego ZSSR, odbudowywanego przez cara Putina? Dwa razy we współczesnej historii próbowano utworzyć „polską republikę radziecką” (za czasów pierwszej ofensywy armii czerwonej, no i po wojnie), ale dwa razy się to nie do końca udało. Może więc do trzech razy sztuka?

 

 

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka