Free Your Mind Free Your Mind
542
BLOG

Wicie, rozumicie

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 239

Cieszę się, że R. Ziemkiewicz dostrzega nareszcie możliwość, że „UE” za jakiś czas stanie się czymś fasadowym lub zupełnie zniknie z obszaru pomysłów konstruktorów nowej Europy. Wprawdzie sam RAZ należał do tej grupy publicystów, którzy przed akcesją do „struktur unijnych” nie chcieli nawet słyszeć o argumentacji „na nie”, ale z czasem, jak wiemy, zaczął przeglądać na oczy. Sam więc najpierw, parafrazując to, co napisał w „Rz”, widział, lecz nie dostrzegał, no ale w końcu zaczął i dostrzegać. Dobre i to.

 
RAZ pisze bowiem:
 
Najwyraźniej w kręgach, które robią strategiczną politykę niemiecką − prawdziwą politykę, nie paplaninę dla mediów − nie ma przekonania, że Unia za dziesięć, piętnaście lat będzie tym, czym obiecuje być. A w każdym razie dopuszcza się w tych kręgach jako możliwość bardzo realną, że jej nie będzie, albo że będzie fasadą.

 
I spostrzeżenie to pada w kontekście refleksji nad całkowitą obojętnością nie tylko polskich polityków na przymierze niemiecko-rosyjskie związane z budową słynnego bałtyckiego rurociągu. Niemcy faktycznie myślą parę dekad wprzód (polscy politycy rządzący mają zwykle perspektywę najbliższego sondażu wyborczego), toteż ich sojusz z Moskwą jest zaplanowany na długie lata. Nordstream to nie jest przymierze ekonomiczne, lecz współpraca strategiczna, zaś celem tejże współpracy jest ustanowienie i Niemiec, i Rosji jako gwarantów pokoju w całej „nowoczesnej Europie”. Pomysł nie nowy i przy stałej admiracji, jaką Rosję darzy Francja, przy wyspiarskiej „splendid isolation” wobec tego, co się dzieje na Starym Kontynencie oraz przy zbliżeniu USA do Rosji, istnieją realne szanse powodzenia tego pomysłu. Jak niebezpieczna jest to dla nas sytuacja, nie muszę chyba nikogo myślącego przekonywać, skoro do tej pory Rosjanie pokazywali, jak potrafią ekonomicznie i energetycznie szantażować rozmaite państwa europejskie. Niedawne wystąpienia Putina (nie tylko na Westerplatte, ale i na konferencji prasowej) można odczytywać także w taki sposób, iż Polska może dołączyć do niemiecko-rosyjskiego, strategicznego projektu, o ile będzie respektować rysujący się podział sił.

 
Polski establishment, który jedyne rozwiązanie problemów naszego kraju widział w „zatopieniu go w Unii” na wizję rysującego się sojuszu, o którym tu mowa, reagował albo jego aprobatą (jak zwykle komuniści, których serca biją w chwilach próby zawsze po moskiewskiej stronie), albo groźnym pomrukiwaniem przy jednoczesnym wzruszaniu ramionami spowodowanym tym, że „niewiele da się zrobić”. Liczono zresztą, że nasze ewentualne protesty przeciwko „rurze” poprą rozmaite państwa – z czasem jednak okazało się, iż chętnych do takiego wsparcia jest coraz mniej (słyszałem, że nie tylko Finlandia, ale i nawet Szwecja już nie zamierza protestować). Zresztą, czy liczono na cokolwiek, naprawdę? Może po prostu na to, że „wszystko się jakoś ułoży”, a może na to, że po „końcu historii” (w tym wypadku polskiej, ponieważ akcesję traktowano jak przekraczanie Rubikonu) nastanie taki ład europejski, że nie tylko wszyscy będą „współdecydować” o wszystkim, ale też nie będzie państw agresywnych, neoimperialnych, tylko przeciwnie, same pokojowo nastawione do siebie.

 
Tymczasem historia XX wieku pokazała, że międzynarodowe organizacje mogą być traktowane instrumentalnie przez państwa silne oraz że za codziennym teatrem, w którym politycy występują, udając dobrych wujków każdego podatnika czy wyborcy, kryje się odwieczna niemalże walka o wpływy na rozmaitych kontynentach, o zdominowanie państw słabszych itd. To oczywiście elementarz, aczkolwiek tej lekcji historii „elity polityczne” w naszym kraju nie wzięły sobie do serca, przedstawiając „UE” polskim obywatelom niemalże jak instytucję charytatywną, która bogatym krajom będzie zabierać, biednym dawać i nikomu krzywdy zrobić nie da. Chociaż może było inaczej? Może właśnie doskonale wiedzieli, że „UE” to może być świetnie pomyślana fasada zasłaniająca prawdziwe geopolityczne relacje na kontynencie i może wiedzieli, że jedynym celem polskich polityków powinno być dostanie się na unijne salony, bo tam przynajmniej można bardzo przyzwoicie zarobić, a się nie orobić?

 
To nie jest taki nieprawdopodobny scenariusz. Nie mając bowiem żadnej wizji cywilizacyjnego rozwoju kraju i licząc na to, że Polskę ze zniszczenia komunizmem podniosą inni (młodzi i aktywni zawodowo Polacy zaś niech sobie szukają roboty za granicą, w ten sposób przysłużą się ojczyźnie), mieli ci przedstawiciele „elit politycznych” jasno sprecyzowany cel – dobrze się urządzić na eurokratycznych posadach, zaś życie niech toczy się dalej. Pozbawieni morale ludzie udający polityków realizowali i nadal realizują w ten sposób swoje egzystencjalne marzenia o dobrobycie, a nawet luksusie, mając zwykłych obywateli za frajerów, co sami sobie są winni. Do tego zatem dochodzi, że sprawy polskie wydają im się jakoś obce, dziwne, przerastające ludzkie pojęcie - wystarczyło choćby poobserwować zachowania obecnego rządu wobec kryzysu i problemów z budżetem. Jak zwykle najciekawiej wypowiada się min. Rostowski:

 
Szczerze mówiąc, szarża z szablą na czołg nie jest w moim stylu. Będę robił to co możemy przeprowadzić. Rządzenie nie polega na tym by dostarczać fajnych materiałów dziennikarzom poprzez kłótnie polityczne. Pomysł by proponować reformy, o których wiemy, że nie uzyskają wymaganego poparcia politycznego jest działaniem niepożądanym i podważy wiarygodność Polski zagranicą. Po co tworzyć jeszcze dodatkowe pola walki? Oszczędzimy ludziom konfliktów. Jeśli nawet zaproponowalibyśmy dobre reformy, a one by upadły, to po co mamy czytać w światowej prasie, że to się nam nie udało? Potrzebujemy tego? Czy chcemy by dzięki temu złoty się osłabił, co doprowadzi do wzrostu kosztów obsługi długu?”

 
Można z tej wypowiedzi odnieść wrażenie, że oto jakiś obserwator dzieli się z nami swoimi obserwacjami, nie zaś ktoś, kto od wielu miesięcy zasiada na ministerialnym stanowisku i może decydować o wielu sprawach. To jednak jest naturalne, jeśli bowiem dla tychże polityków najważniejszy jest image oraz poklepywanie po plecach na eurosalonach, to nic dziwnego, że problemami kraju zajmują się w wolnych chwilach, przy okazji, a i to dość sporadycznie.

 
W przeciwieństwie natomiast do polskiego establishmentu, niemieccy i rosyjscy politycy realizują swoją twardą politykę od lat i świetnie się mają. Nic też dziwnego, że traktują nasz kraj z politowaniem. Jeśli za paręnaście lat okaże się, że projekt pt. „UE” był kompletnym niewypałem, a sojusz niemiecko-rosyjski wejdzie w fazę kulminacyjną, nasi politycy pewnie powiedzą „wicie, rozumicie, ale przynajmniej się staraliśmy”.

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka